sobota, 20 lipca 2013

72

Starsza kobieta wpuściła Davida do środka. Kazała mu iść za nią. Był niechętny tego, ale chciał w końcu zobaczyć Pauline. Kobieta otworzyła drzwi, jego oczom ukazały się schody prowadzące na górę. Kobieta powiedziała żeby wszedł na górę sam ponieważ na nie może. David nie rozumiał tego, ale nie pytał. Nie zważając na obecność kobiety z szybkością wampira wszedł na górę.Oślepiły go promienie słońca wpadające przez okno w którym stała jakaś kobieta. Odwróciła się, ale dopiero gdy jego oczy przyzwyczaiły się do światła zobaczył kto stoi w oknie. Była to Paulina. David spostrzegł, że w tych promieniach wygląda seksownie, jakby była cała nimi oblana. Nie mógł z siebie wydobyć ani jednego słowa, miał uczucie, że coś jest nie tak, że to wszystko nie mogło pójść tak łatwo, tylko nie wiedział co. Do pokoju wszedła starsza kobieta. W ręku trzymała worek z krwią. Nie zwracając na szeroko otwarte oczy Davida podeszła do Pauliny i dała jej. Ta natomiast spojrzała z żalem na Davida który był wpatrzony w nią i wypiła cały worek. David nie mógł się poruszyć. Nic nigdy w życiu go nie zszokowało jak to, że jego ukochana pije ludzką krew.Chciał coś powiedzieć ale nie wiedział co, tylko stał wmurowany w podłogę. Nadal nie wierzył własnym oczom, w głowie powtarzał wciąż jedno " to nie prawda, ona nie jest wampirem, ona nie jest wampirem, nie może być wampirem". Paulina podeszła do Davida z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Witaj Davidzie. Stęskniłam się za tobą.
- Paulina? Co ona ci zrobiła?!
- Dała mi nowe życie David. Sprawiła, że jestem lepsza, silniejsza, pewniejsza siebie.
- I martwa.
- Nie przesadzajmy. Jestem żywym trupem jak ty to mówisz.Będę żyła wiecznie. W końcu będziemy mogli żyć razem na weki.
- Posłuchaj ślicznotko. Podobasz mi się w tej odsłonie ale wydaje mi się, że pomyliłaś adresy, kochasz Mateusza... nie mnie.
- Tak było kiedy byłam człowiekiem ale już na szczęście nim nie jestem i możemy być razem.- David uśmiechnął się i zwrócił do starzej kobiety.
- Dzięki za pomoc. Teraz musi pani wszystko zapomnieć, nie...
- Nie męcz się człowieku. Jestem czarownicą i piję werbenę, nie da się mnie zaczarować.
- Trzeba sprzątnąć ten bajzel.
- Jesteś arogancki.
- A ty stara. 1:0 gramy dalej? - Kobieta spojrzała na Pauline i powiedziała do Davida
- Uważaj na nią. Nie wie co robi.
- Oki doki, narazicho. - David wziął Pauline i zaprowadził ją do samochodu, kazał jej wsiąść a gdy wsiadła pojechali do domu. U progu drzwi czekał już na Davida Mateusz. Zdziwił się na widok Pauliny.
- Gdzie ją znalazłeś i gadaj co zrobiłeś?
-  Braciszku, spokojnie. Czy już napisanie sms do brata o treści "Mamy problem" nie może oznaczać dobrych wieści?
- David, co zrobiłeś?
- Powiedzmy, że jest w to zamieszana piękna brunetka średniego wzrostu.
- Proszę nie mów, że to jest to co myślę...
- Nie ta fantazja bracie. Ta... jest o wiele gorsza. Od czego by tu zacząć...- David zamilkł, udając, że się zastanawia.
- Gadaj wreszcie.
- Spokojnie koteczku bo jeszcze pazurki se połamiesz. Wolisz prosto z mostu czy historyjkę?
- Gadaj!
- No dobra, ale to nie jest tak ciekawe jak historyjka.Paulina jest wampirem.
- Że co?!
- Mówiłem, że historyjka jest ciekawsza.
- Jak mogłeś na to pozwolić!!
- Wiem, nie zasługuję na wybaczenie ale potrzebuje go.
- To nie są żarty David! To poważna sprawa. To wszystko ją zmieni.
- To tylko kolejny krok w jej życiu brachu.
- Gadasz jak na jakimś zgrupowaniu. - David uśmiechnął się i wszedł do środka. Paulina i Mateusz zrobili to samo.
- Nie skończyliśmy rozmowy. - David zakręcił oczami i zwrócił się do Pauliny.
- Skarbie możesz pójść na górę i nie podsłuchiwać?
- Już nie jestem twoją małą niewolnicą. Poszukaj se innej naiwnej dziewczynki, ta gdzieś zniknęła.- David uśmiechnął się do Mateusza i skręcił kark Paulinie.
- Oszalałeś?!
- Z tego co mi wiadomo to jeszcze nie.



czwartek, 28 marca 2013

rozdział 71

David wszedł do ciemnej jaskini znajdującej się w starych ruinach zamku w głębi lasu. Był wściekły , głodny, wykończony choć nie wiedział czy w przypadku wampira wykończenie jest możliwe. Szedł głębiej i głębiej. W końcu ją zobaczył. Monika. Wyglądała gorzej niż zwykle. Włosy nastroszone, twarz cała w krwi, paznokcie długie i brudne, niektóre nawet połamane a ciuchy całe poszarpane i w błocie.David przypomniał sobie Monike  sprzed kilku lat, zanim wszyscy dowiedzieli się, że on i Mateusz są wampirami. Była wesołą i szczerą osobą. Spojrzał teraz na twarz Moniki. Nie przypominała tej samej dziewczyny. Była szalona, żądna krwi, nie interesowało jej nic oprócz zabawy. Zostawiła za sobą wszystkie wspomnienia, te dobre i te złe, nawet te o swoich przyjaciółkach. Davidowi to nawet się podobało. W końcu on robił to samo. Ale teraz nie  mógł myśleć tylko o sobie, podszedł kilka kroków i zaczął mówić.
- Wiem, że mnie nie lubisz i pewnie miałaś nadzieję, że nigdy  już mnie nie zobaczysz, ale potrzebuję twojej pomocy.- Monika przez chwile piła krew z ręki jakiegoś człowieka a następnie wstała i wytarła krew z twarzy o bluzkę.
- Dlaczego myślisz, że Ci pomogę?
Czy z czasem bycie tak pomocnym się nudzi?
Przestaje być nudne w obecności psychopatów. - David spojrzał na Monikę.
- Fajna piżamka.
- Nie zmieniaj tematu idioto.
- Pomożesz mi czy nie? Bo jeżeli nie to nie mam zamiaru marnować swojego cennego czasu w jakieś dziurze.
- No to co tu jeszcze robisz? Czekasz na zaproszenie? A nie... chwileczkę...pewnie chodzi o Paulinę. No bo o kogo mogłoby innego chodzić. Ciągle tylko ona i ona. Nie zauważyłeś że zawsze gdy tylko kogoś zabijesz, pobijesz lub powiesz mu coś od słowa do słowa to Paulina od razu się od ciebie odsuwa i idzie do Mateusza. To ty jesteś ten zły nawet wtedy gdy robisz to dla niej by ją chronić. Ona cie nie kocha. Jestem tylko ciekawa kiedy to zrozumiesz. - David odchrząknął.
- Nie przyszedłem do psychologa tylko do przyjaciółki pewnej dziewczyny.
- Sorry... pomyliłeś adresy.
- Najwyraźniej.- David odwrócił się i wyszedł z jaskini.

Mateusz siedział na fotelu pisząc pamiętnik. Urwał w pół słowa i powiedział:
-Musimy znaleźć Monikę.- do David.Ten nic nie mówiąć podszedł do barku i nalał swojego ulubionego trunku. Mateusz uważnie śledził poczynania brata. Najpierw  ten wziął do ręki burbon, następnie usiadł w fotelu parząc w okno. I w tej pozycji pozostał. Mateusz postanowił zostawić brata w spokoju. Wstał biorąc ze sobą pamiętnik. Dopiero teraz David się odezwał.
- Czy ja zawsze będę tym złym?- Powiedział wciąż patrząc w stronę okna. Pytanie to całkowicie zszokowało Mateusza. Od czasu gdy David stał się wampirem nie usłyszał tego pytania. Postanowił powiedzieć coś co usłyszał dawno temu.
- Nie ma złych ludzi, są tylko dobrzy którym przytrafiają się złe rzeczy. Pamiętasz? Sam mi to powiedziałeś kiedy byliśmy jeszcze ludźmi.
- Problem polega na tym, że niej jestem człowiekiem.
- Masz w sobie coś z człowieka.
- I co z tego? Nikt tego nie widzi. Zawsze gdy coś się dzieje to właśnie wszyscy idą do ciebie. Nawet Paulina.
- Więc o to ci chodzi. Jesteś zazdrosny bo ona woli mnie od ciebie.
- Nie. Muszę coś załatwić.- Powiedziawszy to wstał z fotela i wyszedł z domu.


- David. - Powiedziała Samanta.
- Paulina?- Samanta podeszła do Davida.
- Mam do Ciebie prośbę.
- Jaką? - Samanta zbliżyła się do takiego stopnia że mogła pocałować Davida. Samanta uśmiechnęła się.
- Powiedz mi... jak to jest być tym drugim? - David złapał Samantę za włosy. Rzucił dziewczynę na kanapę.
- Samanta.
- Mateusz się jakoś nie zorientował.
- Nie jestem moim bratem.
- Fakt.
- Gdzie jest Paulina?
- Tak daleko, że aż blisko.
- Pasujesz jak ulał do Mateusza.
- Jesteś palantem David.
- A ty jesteś nudna. Skończyliśmy siebie opisywać?
- Kiedyś byłeś zabawniejszy.
- Gdzie jest Paulina?
- Co będę miała gdy Ci powiem?
- Będziesz żyła. To chyba dobry układ.
- Nie za ciekawy.
- Trudno się mówi. - David wyjął kołek z kieszeni i pokazał go Sam. - To jak?
- Jak mnie zabijesz to nie dowiesz się gdzie ona jest.
- Fakt. Ale przynajmniej ty umrzesz. - Sam obróciła głowę w stronę okna a potem z powrotem w stronę Davida.
- Jest  w pokoju 202. W tym hotelu. - David podszedł do drzwi i chwycił za klamkę. Jednak nie otworzył drzwi tylko z szybkością wampira przebił serce pierwotnej. Następnie wyszedł z pokoju Sam do pokoju 202. Gdy chciał otworzyć drzwi coś go zatrzymało. Nie mógł wejść do środka. Drzwi otworzyła starsza kobieta. Spojrzała spod zmęczonych powiek na Davida i westchnęła.
- To co za chwilę zobaczysz może cie zdenerwować. Nie rób nic głupiego.



środa, 26 grudnia 2012

rozdział 70

O północy Alex weszła do domu Slavatore. Zaraz za nią Mateusz i David. Wstałam z fotelu i podbiegłam do nich. Stałam tak patrząc to na każdego po kolei oczekując odpowiedzi.David dotknął ramienia Mateusza i powiedział:
- Mateusz chętnie Ci wszystko wytłumaczy. - Ruszył.- Ja napiję się burbonu.- Wszedł do salonu rzucając przelotne spojrzenie na Is. Alex także ruszyła do salonu.
- Co ona tu robi?- Spytałam wściekła Mateusza.
- Twoja matka kazała jej Ciebie pilnować. - Prychnęłam. Poszłam do salonu. Mateusz przyszedł za mną. Spojrzałam kpiącym wzrokiem na Alex.
-  Ciekawe jakby twój ojciec zareagował na fakt, że jesteś wampirem.
- Odczep się od mojego ojca.
- Dlaczego? To bardzo ciekawa osoba. - Alex złapała mnie za szyję i podniosła do góry dusząc.
- Mówiłam zostaw mojego ojca. - David rzucił Alex o ścianę a mnie przed upadkiem zdołał uratować Mateusz.
- Nic Ci nie jest? - Spytał Mateusz. Zaczęłam się śmiać. Odwróciłam się w stronę Alex.
- Długo tu nie pobędziesz. - Wstałam. - Przy okazji... jeżeli chcesz mnie zabić to śmiało. Ale nie radzę tego robić przy nich. I ostrzegam. Nie uciekniesz przed nimi.
- Paulina dlaczego się tak zachowujesz? - Podeszłam do Davida. Popatrzyłam mu w oczy i przybliżyłam się tak, że mogłam go pocałować, lecz tego nie zrobiłam. Zaśmiałam się i cofnęłam.
- Dlatego.- Wskazałam na okno.Wszyscy odwrócili się w stronę okna. Za oknem wschodziło słońce. Gdy się odwrócili mnie już nie było.

Mieszkanie w bloku na przeciwko "Wamp club". Paulina leżała na łóżku.
- Pobudka!- Zostałam potraktowana zimną wodą. - Ach! Jako czarodziejka byłaś bardziej interesująca.
-Dlaczego to robisz?
- A jak myślisz? Mateusz nigdy się mną nie interesował.Jedynie tydzień po tym jak ty się zjawiłaś. Zwykła śmiertelniczka która nic nie ma mu do zaoferowania. Zaczął się tobą interesować a mną przestał.
- Nawet Cię nie znam.
- Nie pamiętasz mnie?
- Jak mam cię pamiętać skoro wyglądasz jak ja?- Dziewczyna zdjęła maskę.
- A teraz pamiętasz?
- Samanta.- Samanta podeszła do łóżka, złapała mnie za ramię i pociągnęła do okna. Wskazała mi wejście do klubu. W stronę klubu szedł David, Mateusz i Is.
- Szukają twojej przyjaciółki, Powiedz mi... ile ty ich masz?? Jak nazywały się te z Ameryki?? Właściwie to ciągle trzymałaś się z jedną. Jak ona miała na imię?? Alice co nie?
- Czego chcesz?
- Posłuchaj swojej matki i wyjedź z miasta. W końcu ktoś Cię zobaczy i będą chcieli wiedzieć jak to jest możliwe? Jak długo chcesz udawać Natashe? Czemu tylko ona nie wie o Tobie?
- Ja...
- Nie wiesz tak? Mateusz wie, David wie, nawet Susan,Mariusz,Is,Monica i Justin wiedzą. Dziwne...obcy ludzie wiedzą a rodzina nie wie. Ja bym na twoim miejscu już dawno ze sobą skończyła.
- Na szczęście nie jesteś.- Samanta rzuciła mnie na łóżko. Zakneblowała mnie i wyszła.

piątek, 21 grudnia 2012

rozdział 69

Znudzona ciągłym śledzeniem odwróciłam się do Alex.
-Alex... słuchaj... nie musisz za mną  łazić jak pies za dupą. 
-Myślisz, że nie mam ciekawszych rzeczy do robienia? 
- No raczej...-Alex złapała mnie za szyje i przygniotła do drzewa.
- Posłuchaj. Gdyby nie fakt,że jesteś siostrą mojej przyjaciółki, już dawno byś była martwa.- Alex puściła mnie, odwróciła się i ruszyła przed siebie.
- Co ona ma na Ciebie?- Spytałam Alex. Ta przystanęła.
- Nic.
- Nie wierzę. Może nie znam jej tak dobrze jak Susan która się wychowała przy niej, ale to w końcu moja matka. Jest wampirem. Nie można jej ufać.
- A Mateuszowi i Davidowi?
- To co innego. - Alex szybkim krokiem podeszła do mnie.
- To wcale nie jest co innego. Oni, tak samo jak i twoja matka powinni być martwi. I tak będzie gdy tylko to całe zamieszanie się skończy.
- Co masz na myśli?- Alex zakpiła.
- Myślałam, że jesteś mądrzejsza.
- Dlaczego chcesz ich zabić?
-Bo umarli!!! I powinni być martwi!!- Spuściłam głowę. Ale stanęła dęba, po chwili odwróciła się. Za nią stała moja matka.
-Ja...
- Mogę pozwolić Ci umrzeć, jeśli tego na prawdę chcesz. Szczerze mówiąc sama o tym kilka razy myślałam....ale wiesz co... jeszcze się przydasz. -Moja matka dała swoją krew Alex a potem skręciła jej kark. 
- Dlaczego to zrobiłaś?!
- Ponieważ złamała zasadę.
- Niby jaką?
- Miała się do Ciebie nie odzywać.
- Nienawidzę Cię! - Ruszyłam przed siebie. Wiedziałam, że moja matka patrzy się w moją stronę, ale nie ruszyła się. Gdy byłam już daleko od nich wpadłam na Monikę.Wyglądała blado.
- Co...?- Nie zdążyłam zapytać bo Monika zemdlała.

Chodziłam cała podenerwowana z kuchni do salonu  to z salonu do kuchni. Monika leżała martwa na kanapie, David i Mateusz byli w kuchni a Is szukała zaklęcia w książkach po swojej prababce.
- Przestań łazić. To nic jej nie pomoże. - Powiedział David.
- Kiedy ja się denerwuję. Ona... jak ona ma żyć jako... ja...- Upadłam na kolana.Mateusz spojrzał na Davida a potem zwrócił się do mnie.
- Pomożemy jej.
- Ja się na to nie piszę.- Powiedział David. Mateusz zbliżył się do mnie. Chciał dotknąć moich ramion, ale się odsunęłam. 
- Nie... dotykaj mnie.- Wstałam. W tej samej chwili do kuchni weszła Is.
- Mam dobrą i złą wiadomość. Którą chcecie?
- Dobrą. -Powiedziałam
-Właściwie... to obie są złe.
- Mów.- David.
- Znalazłam zaklęcie...
- Super. - Is miała oczy bez wyrazu.
- Ale zadziała tylko wtedy gdy płynie w tobie jeszcze ludzka krew i... potrzebny jest człowiek która odda swoją duszę.- Czułam jka nogi uginają mi się, ale stałam nadal.
- A druga wiadomość? -Spytałam.
- No więc...- Is spojrzała w stronę salonu. Nie czekając na odpowiedź pobiegłam w tamtą stronę.Reszta pobiegła za mną. Moniki nie było. 
- Przepraszam. Zobaczyłam, że się rusza. Wstałam a po chwili już jej nie było.
- Musimy ją znaleźć. - Mateusz i David ruszyli w stronę drzwi.Ruszyłam za nimi.Zatrzymali się.
- Zostajesz. - Powiedział David.
- To moja przyjaciółka. Nie mogę tak jej zostawić.-Mateusz podszedł do mnie. Odsunęłam się. Widziałam w jego oczach, że czuje żal.
- Rzadko kiedy zgadzam się z Davidem, ale tym razem ma rację. Jeżeli tylko znajdziesz się w jej obecności może stać Ci się krzywda. Nie chciałbym tego.
- Masz pecha bo ja zamierzam iść z wami.
- Ja to załatwię.- Mateusz niechętnie odsunął się ode mnie ustępując miejsca bratu. David stanął przede mną, hipnotyzując mnie. Mrugnęłam kilka razy. Rozejrzałam się wokoło i poszłam do kuchni zrobić se kanapkę.

sobota, 8 grudnia 2012

rozdział 68

Is stanęła w drzwiach od pokoju który mi wynajmowała.Spojrzałam na nią spod oka.
- Coś się stało?
- Co robisz?
- Szukam czegoś na temat  mojej rodziny... znaczy mojej biologicznej matki.
- Po co?
- Mateusz pytał się ostatnio o moją matkę. Czy jestem pewna tego że zginęła? Muszę się dowiedzieć o co mu chodziło.
- Nie lepiej go zapytać?
- Nie powie mi.
- Aha..- Is stała nadal w drzwiach.
- Coś jeszcze?
- Bo... chodzi o to że...moi rodzice wracają i...
- Wyrzucasz mnie?
- Nie zrozum mnie źle... gdy moi rodzice przyjadą będą musieli gdzieś spać...przepraszam.
- Jasne, spoko. Znajdę sobie jakieś lokum..
- Na pewno sobie poradzisz?
- Jasne... - Nastąpiła niemiła cisza.
- Zacznę się pakować...
- Pomóc Ci?
- Nie. Dam se radę.
- Słuchaj Paula... nie chodzi o to że Justin powiedział Ci prawdę....muszę zająć się rodziną.
- Jasne. Rozumiem.
- Dobrze.-Is wyszła z pokoju.

Zdzwoniłam do domu Salvatorów. Otworzył David.
- Nie mam gdzie się podziać...- David patrzył chwilę na mnie i po chwili otworzył drzwi szerzej zapraszając mnie do środka.

Schodziłam po schodach, w salonie paliło się światło więc weszłam. Przy kominku stał David z burbonem w ręce.
- Co za zbieg okoliczności. Nikt nie lubi mnie bo wszystkich krzywdzę a Ciebie nie lubią za to że jesteś dla nich miła. Ciekawe co nie?- Wskazał na mnie szklanką i upił łyk trunku.
- To nie prawda.
- A jak wytłumaczysz fakt iż po naszej kłótni wyprowadziłaś się do blondynki a po dwóch dniach znów do nas wróciłaś?
- Rodzice Is wracają dlatego nie mogłam u niej zostać.
-Cóż...a to ciekawe... bo stało się to akurat po tym jak Dżastin się dowiedział o tym że jednak żyjesz a Is o tym że ten pedałek nadal kocha twoją siostrę.
- On ma na imię Justin i nie jest pedałem.I... skąd wiesz o tym wszystkim?
- Zgadnij...- David uśmiechnął się uwodzicielsko.
- Dlaczego zawsze wyciągasz informacje przez zahipnotyzowanie drugiej osoby? Nie możesz po prostu pogadać z drugą osobą?
- Problem polega na tym że nikt nie chce ze mną normalnie pogadać.
- Nie. Ty nie chcesz z nikim normalnie rozmawiać.
- Schodzisz z tematu.
- Yh!! Mam Cię dość!
-Tak wiem. Jestem uroczy. - David uśmiechnął się.Wyszłam z salonu i skierowałam po schodach na górę.Ktoś zadzwonił do drzwi. Chciałam otworzyć, ale David mnie uprzedził. Stał jak wryty.
- Co tak stoisz? - Gdy podeszłam bliżej zobaczyłam swoją matkę.
- Witaj kochanie. - Powiedziała do mnie.
- Mmmmamama??
- Może byś mnie zaprosił do środka co?- Zwróciła się do Davida.
- Nie mam nawiększej ochoty tego robić.
- Hm... ostro... ale kochaniutki będziesz musiał.
- Niby dlaczego?- Paulina złapała Mateusza za szyję.
- Bo inaczej zabiję twojego brata.
- Skąd mam mieć pewność, że nie zrobisz tego nawet gdy cię wpuszczę.
- Nie masz.- David wahał się chwilę. W końcu wpuścił Paulinę do środka. Ona weszła nie puszczając Mateusza. W tempie wampira usiadła na fotelu nadal trzymając Mateusza za szyję.
- Nieźle. Co jeszcze potrafisz?
- Posłuchaj. Przyszłam tylko powiedzieć byście trzymali się z dala od mojej córki.- Tu spojrzała na mnie.
- Niby dlaczego?
- Czy ty nie rozumiesz!? Jesteście zagrożeniem dla niej. W każdej chwili możecie ją skrzywdzić.!
- Mamo oni...
- Cicho bądź.! Wiem, że ich kochasz a nawet gdy nie ma go...-Tu spojrzała na Stefana- Całujesz tego przystojniaczka.-Tu wskazała Davida
- To nie...
- Nie próbuj nawet zaprzeczać.! Zresztą to nie ważne. Alex! - Alex wszedła do środka.Stanęła tuż za mną i rzuciła torbę na ziemię. - Znacie pewnie Alex. Jest moją podwładną. To dzięki mnie stała się tym kim jest teraz.
- Że co?- Moja matka spojrzała na mnie. - Czy ty siebie słyszysz? Kim ty jesteś?
- Stałam się lepszym człowiekiem.
- Nie. Nie mogę tego słuchać... wychodzę. - Wzięłam kurtkę z kanapy i ruszyłam do wyjścia.Moja matka kazała Alex mnie pilnować.Gdy wyszłam zwróciła się do chłopaków.
- W tej torbie są wszystkie rzeczy potrzebne Paulinie. A tu - Wyjęła kopertę z kieszeni.- Są pieniądze i bilet. Jutro w Gościnie będzie czekał na nią chirurg plastyczny. - Moja matka wstała. - Paulina ma przyszłość przed sobą. Nie pozwolę byście jej ją zniszczyli.
- Chcesz jej pomóc dając pieniądze i przeprowadzając operację plastyczną?
- Dobrze wszyscy wiemy jaką macie karierę. Z taką karierą Paulina jest zagrożona przy was. Nie pozwolę by stała się tym czym wy.
- I ty.
- Tak. I ja. Tylko ja przynajmniej  nie rozrywam ciał ludzi ani nie bawię się nimi jak zabawkami.-Paulina czując satysfakcję ruszyła w stronę drzwi.
- Ona potrzebuje miłości.- Paulina stanęła. - A nie pieniędzy i operacji plastycznych.
- Kiedyś mi za to podziękuje.
- Jeżeli będzie miała okazje.

niedziela, 25 listopada 2012

rozdział 67

 ~~Isabella~~
Szłam przez wielki labirynt w jakimś ogrodzie. Wszędzie była mgła, nie było nic widać. Szłam boso a na sobie miałam koszule nocną. Nic oprócz ściętej trawy nie czułam. Potknęłam się. Gdy starałam się wstać coś zaczęło mnie ciągnąć.  Wyrywałam się i starałam się czegoś złapać, ale niczego nie było. To coś puściło mnie gdy się odwróciłam nikogo nie zobaczyłam. Wstałam i zaczęłam szybko biec.Mgła powoli znikała. Zobaczyłam kogoś stojącego przede mną., Szybko się odwróciłam ale drogi powrotu nie było. Gdy znów się odwróciłam zobaczyłam Monice stojącą przede mną.
-Monica? - Powiedziałam ledwo słyszalnym głosem. Monica przez chwile się na mnie patrzyła a potem rzuciła się na mnie.
Podniosłam się z łóżka z krzykiem. Paulina zaczęła mnie uspokajać.

 ~~Paulina~~
- Spokojnie. To tylko zły sen.- Powiedziałam do Is.
- Pewnie masz racje. - Powiedziała Is. Nie chciała mówić o swoich wcześniejszych snach przyjaciółce. I tak bez tego miała wiele zmartwień na głowie.Ktoś zadzwonił do drzwi.
-Ja otworzę. - Powiedziałam.Is chyba to odpowiadało bo położyła się z powrotem spać chowając się pod kołdrę.
Poszłam do drzwi.Otworzyłam je. Okazało się że to Justin.Zbladł gdy mnie zobaczył. Ostatnio dziwnie działam na ludzi. Pomyślałam uśmiechając się w duchu.
- Ch...chcę wyjaśnień. - Powiedział.
-Jak miło. - Powiedziałam uśmiechając się. - Widzę, że nie będę musiała się do Ciebie fatygować. - Otworzyłam szerzej drzwi. - Wejdź. Tylko proszę... cicho. Is i Lilly nadal śpią. - Justin drżąc wszedł do środka. - Śmiało. - Zaprowadziłam go do pokoju który dała mi Is. Usiadłam wskazując by Justin zrobił to samo.
- Postoję. - Odparł.
- Na pewno? To długa historia.
-Na pewno.
- Jak chcesz. A. I przepraszam za bałagan. Nie miałam czasu posprzątać.- Justin spojrzał na mnie jakby nie wierzył własnym uszom.Opowiadałam mu a on słuchał nie dowierzając. - Tak oto właśnie stoję tu przed Tobą i mówię Ci rzeczy które nigdy w życiu nie mogą wyjść poza ten pokój.
- Ale... jak to możliwe że ty.... znów się stałaś człowiekiem? - Powiedział siedząc na kanapie. Usiadł tam w połowie opowiadania.
- Klaus mnie zmienił.
-Ale jak?
- Nie wiem. Znaczy...nie jestem pewna. Chyba mnie ugryzł albo wyssał ze mnie krew. Nie wiem....na prawdę...nie zastanawiałam się nad tym.
- Skoro mógł zmienić ciebie... to mógł też zrobić to ze sobą i innymi...
- Nie zastanawiałam się nad tym, ale masz racje.
- Wiem.- Rozejrzał się po pokoju. - Pójdę już.- Wstał. Ja także wstałam. Odprowadziłam go do drzwi. Gdy przeszedł przez drzwi odwrócił się.
-Dzięki za to że powiedziałaś mi prawdę.I... przeproś ode mnie Is.Spojrzałam w lewo i zobaczyłam Is stojącą na korytarzu.Dała mi znać bym nie mówiła mu że tam jest.- Zachowałem się jak idiota ciągle ją naciskając by powiedziała mi powód przez który ze mną zerwała. Kocham ją...
-To samo powiedziałeś mojej siostrze.
-Bo to była prawda.
- Była?
-Kochałem ją i...nadal coś do niej czuję,ale ona... chciała bym zniknął z jej życia.Na zawsze. Skłamałem w sprawie śmierci jej rodziny znaczy...twojej a ona mi z tego powodu nie wybaczyła. Chciała bym się usunął więc to zrobiłem. -Spojrzałam w stronę Is.Patrzyła na mnie oczekująco.
- Czy...Is wie?
- Nie... i wolałbym żeby tak zostało. Chcę ułożyć sobie teraz życie z Is i  nie chciałbym by przeszłość mi w tym przeszkodziła...-Spojrzał na mnie.- Nawet jej bliskich.
- Rozumiem,ale ona powinna wiedzieć. Mimo iż nadal coś czujesz do Susan, Is powinna zrozumieć.Ją w końcu też kochasz.
-Powiem jej. Ale jeszcze nie teraz.-Zapadła cisza.Justin spojrzał na zegarek. - Muszę już iść.-Justin odszedł a ja zamknęłam drzwi.Spojrzałam na Is.
-Tak mi przykro.-Is miała łzy w oczach.
-Czego?
- Przecież powiedział że coś do Ciebie czuje.
- Nie. Powiedział że powie mi o Susan. Nie powiedział że mnie kocha.- Lilly zaczęła płakać.- Muszę iść do dziecka.-Odwróciła się i poszła do swojego pokoju.
-No pięknie...- Powiedziałam i ruszyłam do swojego pokoju.

sobota, 24 listopada 2012

rozdział 66

- Nie jesteś za dobry w ukrywaniu. - Powiedział Mati do Davida.
- A czy wyglądam Ci na kogoś kto się ukrywa? Gdybym chciał się ukryć. uwierz mi, nie znalazłbyś mnie braciszku.
- Dlaczego powiedziałeś Paulinie że nie obchodzi Cie jej zdanie? Dobrze wiesz że to nie prawda.
- Dlaczego wszyscy się dziś mnie uczepiliście? Nie macie nic lepszego do roboty?
- Odstaw to piwo i idź ją przeprosić.
- Nie mam zamiaru. Dobra znajoma dała mi radę której chętnie posłucham.
- Ty masz znajomych? Na prawdę. To mnie rozwaliło Davidzie. Dobry żart.
- Śmiej się ile chcesz, ale założę się, że do Ciebie także przyjdzie.
- O kim ty mówisz?
- O kobiecie która kazała mi się trzymać z dala od swojej córeczki. Ciekawe o co jej chodziło? Pewnie jakaś świruska.
- Kto to był David?
- Nie wiem! - Wszyscy  się na nich obejrzeli.- Nie wiem, jasne?!
- Może wiesz natomiast jak wyglądała?
- Brunetka, krótkie włosy,ciemna karnacja. Była ubrana na czarno.
- Muszę iść.
- Jasne. Jak zawsze musisz bronić innych.
- Przynajmniej to robię a nie tak jak ty rozpijam się w barze.- Mati odszedł zostawiając pijanego Davida.

Dom Is.
Ktoś puka do drzwi.Is otwiera z Lilly na ramionach.
- Cześć.
- Co ty tu robisz? Mówiłam Ci już, że nie możemy być razem.
- Podaj mi choć jeden, prawdziwy powód dla którego tak nie może być?
- Nie mogę.
- Nie odejdę stąd do puki się nie dowiem.
- Na prawdę nie mogę.
- Nie odejdę.
- Wynoś się stąd.
-Kocham Cię Chcę być z Tobą i wychować naszą córkę .
-Justin. Lilly nie jest twoją rodzoną córką. Zapomniałeś już o tym?
- Nie. - Podszedł bliżej Is. - Ale traktuje ją jak własną.-Justin zbliżył się jeszcze bliżej Is. Był tak blisko że mógł ją pocałować.Is przez chwilę myślała że ma wszystko czego chciała. Zapomniała jednak jednego.
-Nie!-Odsunęła się od niego.
- Co?
- Idź już..- Lilly zaczęła płakać.-Ćśś...skarbie już cichutko.
- Dlaczego mnie nienawidzisz? Wiem że nadal mnie kochasz. -Widząc że Is nie zaprzecza mówił dalej.- Dlaczego więc nie chcesz byśmy byli razem?
- Nie ważne.
- Proszę., Powiedz mi tylko dlaczego a odpuszczę.
-Ja....
- Justin! - Krzyknęłam zza pleców Justina. Ten odwrócił się lekko przestraszony.
- Paulina? - Wołając Justina zrozumiałam mój błąd. Dla Justina i reszty świata nie żyję.
-Tak.
- Cco..? jak? Przecież ty...
-Nie żyję? - Justin patrzył osłupiały na mnie.
- Justin. Wszystko Ci wyjaśnię. - Powiedziała Is.
- Nie... ja...muszę iść. - Justin ruszył przed siebie, blady jak ściana.
- Justin zaczekaj.- Is chciała biec za nim, ale ją zatrzymałam.
- Niech idzie.
- Ale muszę mu wszystko wyjaśnić.
- Spokojnie zajmę się tym. Ty zajmij się Lilly.


- Jesteś pewna że Twoja matka zginęła w katastrofie lotniczej? -Spytał Mateusz mnie.
- Tak. Dlaczego o to pytasz.
- Bez powodu.
- Nie wierzę Ci.
- Musisz. Po prostu tak pytam.
- Kolejne tajemnice tak?
- Muszę iść.
- Mateusz!
- Przepraszam. - Mateusz wyszedł tak szybko jak się pojawił w domu Is.
- Co się stało? - Spytała Is gdy weszła do pokoju.
- Nic takiego. Dzięki że pozwoliłaś mi tu przenocować kilka dni.
- Nie ma za co. - Powiedziała i wyszła z pokoju.

niedziela, 4 listopada 2012

rozdział 65

Ogród u Susan
-Lilly, chodź tu! -Is wołała za swą córką. - Mówię wam! Nie miejcie dzieci! - Wszystkie się zaśmiałyśmy.Is pobiegła za małą.
- Szybko rośnie.- Powiedziałam
- Jak na drożdżach. - Monica
- Patrz kto przyszedł. - Powiedziałam do Moniki. Monica spojrzała tęsknym wzrokiemMiłe za Mariuszem.- Idź do niego. Przecież nie wyzwie Cię.
-To Mariusz.
- Fakt. Ale... jeżeli nie spróbujesz to stracisz go na zawsze.
- Okej... pilnuj mojej torebki.  -Monica wstała od stołu i poszła w stronę Mariusza.W tym samym czasie podszedł do mnie David.
- Miłe. Ale wiesz dobrze że nic to nie da gdy do niego podejdzie. Pogorszy to tylko sprawę.
- W jakim sensie? -Spójrz. Spojrzałam w stronę Moni i Mariusza. Gdy Monica rozmawiała z Mariuszem podeszła do nich młoda brunetka...
-Czy to nie...-David już był przy nich.

- Miło mi Cię poznać.
-Znamy się?
- Jestem, przepraszam, byłem dobrym znajomym twojej siostry.
- Ooohh... pewnie jesteś Tom.
-Nop. Ale dla Ciebie mogę być kim chcesz. - Dawid uśmiechnął się uwodzicielsko.Natasha zbliżyła się do Davida i powiedziała mu na ucho.
-Przykro mi, ale z kimś przyszłam. Poza tym, jesteś strasznie arogancki.-Natasha wzięła pod ramię Mariusza i z uśmiechem weszła do domu.
-Gdzieś już to słyszałem.
- Nienawidzę ździry. - Powiedziała Monica stając obok Davida.
- Dlaczego? Ładna jest.
-Także młoda i głupia.I jest siostrą Pauliny.
-No tak, to wszystko wyjaśnia.
-Co?
- Gdzie słyszałem, że jestem arogantem.
- Myślałam, że wszyscy Ci to mówią.
- Czasami mam ochotę wyssać krew z twojej ślicznej szyjki maleńka.
- Spróbuj a pożałujesz.-David złapał Monice za szyję.
-Nigdy,ale to przenigdy nie groź wampirowi. Jasne?- Monica pokiwała głową.David ją puścił.Odwrócił się z triumfem tym samym stając przed Pauliną.
-Mógłbyś w końcu zostawić moich bliskich w spokoju?
-A ty ciągle się czepiać?
- Dlaczego ciągle odtrącasz od siebie wszystkich?
-Gramy teraz w grę pt." odpowiadam pytaniem na pytanie"? Bo się trochę pogubiłem.-Paulina uderzyła Davida w twarz.
- Myślałam, że zasługujesz na to by ludzie traktowali Cię lepiej, ale się myliłam. -Paulina odwróciła się i zaczęła iść w stronę wyjścia.
- Właśnie o to chodzi! Mam gdzieś co myślą o mnie ludzie, jasne?! - Paulina stanęła.
-Czyli masz gdzieś co ja myślę tak? Bo w końcu ja też jestem człowiekiem.- Paulina powiedziała to po cichu i tylko i wyłącznie od siebie, ale wiedziała, że David ją słyszy.

Bar "Wamp club"
- Pijesz od rana. Zły znak. - Powiedziała pewna kobieta siadając obok Davida.
- Doprawdy?
- Co takiego się stało?
- A ty co niańka?
- Właściwie to nie. Ale znam Cię i nie pozwolę byś skrzywdził moją córkę.
- Kim pani jest?
- Dobrym przyjacielem dającym dobre rady.O! Spójrz twój brat. - David spojrzał w stronę wejścia gdzie zobaczył Matiego. Gdy znów się odwrócił kobiety już nie było.

sobota, 3 listopada 2012

rozdział 64

Od kilku dni uważałam, że życie jest do bani. Pocałowałam Davida. I co z tego? Zdarza się!
Jednak z drugiej strony... jestem w związku z Mateuszem. Nie powinnam więc całować jego brata. Ciekawe  tylko czy Mati wie o pocałunku czy tylko się domyśla?

Dom Salvatore.
-Spytaj go.- Powiedziała Monia.
-Tak. Podejdę do niego i spytam się prosto z mostu o pocałunek z Davidem tym samym mówiąc prawdę.
-To co chcesz zrobić? - Spytała Monica.
- Nie wiem... na prawdę nie wiem. Mam już dość tego wszystkiego. Może po prostu skończę z tym wszystkim i pójdę do miejsca gdzie mnie nikt nie zna czyli do grobu.
- Jesteś pierdol****a.
- A co mam zrobić? Pocałowałam Davida mimo iż jestem z Matim.
- Porozmawiaj z nimi.
- To wampiry. Prędzej się pozabijają niż wyjaśnią cokolwiek. - Podeszłam do okna. - Wiem co muszę zrobić.
- Co takiego?
- Sama.
- Ale..
-Nie Monica. To wyłącznie moja sprawa. Przepraszam, ale muszę zrobić coś czego będę żałować. - Wyszłam z pokoju. Obrałam kierunek na pokój Mateusza. Na moje nieszczęście był tam.
- Mati. Musimy pogadać.
- Coś się stało skarbie?- Chciał mnie przytulić, ale odepchnęłam go.
- Musisz wiedzieć, że Kochałam Cię, Kocham i zawszę będę Kochać i mimo tego co za chwilę usłyszysz ty nadal będziesz mnie kochać, ale ja nie potrafię z tym żyć dlatego...
-Wiem o pocałunku.
-Co?
- David mi powiedział że cie do tego zmusił... no zaraz po tym jak się uspokoiłem.
-Mati ja..
-Spokojnie. Nie mam Ci tego za złe. W końcu to David. On jest zdolny do takich rzeczy.
-Zrywam z Tobą.
-Paulina ja..co?
-Zrywam z Tobą. To nie ma już sensu. Mam już dość kłamstw Mateuszu. I wiesz co... tak wzięłam twój pamiętnik i tak pocałowałam Davida, ale wiesz co...żałuję tylko jednej rzeczy. Tego, że wzięłam ten cholerny pamiętnik! Mogłeś mi powiedzie, że wciąż tęsknisz za Eleną. Nie wchodziłabym Ci w drogę. Albo lepiej. Udawałbym ją. Może wtedy nie byłoby tak dziwnie. Żegnaj Matt.
- Paulina proszę.
- Nie Mateusz. Nasz związek nie ma już przyszłości. Przykro mi. -Odeszłam.

Las.
-Że co zrobiłaś?! - Krzyknęła Monica.
- Dlaczego? - Spytała Is.
- Nie wiem. To był impuls. Najgorsze jest jeszcze to, że wyrzygałam mu wszystko w twarz. Nie dałam szansy na wyjaśnienia. Po prostu powiedziałam swoje i odeszłam. Czy ja jestem wredna?
- Nie..- Is.
- Gdzie tam..-Monica.
- Na prawdę?
-Tak.
-Zdecydowanie.

Mój pokój w domu Salvatorów.
-Dzień dobry, była dziewczyno mojego nudnego braciszka.
-Jak możesz być tak arogancki, po tym wszystkim, co zrobiłeś?

-A jak ty możesz być tak odważna i głupia, żeby nazywać wampira arogantem?

-Yh! Mam Cie dość! Wszędzie włazisz i psujesz wszystko.

-Ja? Czy przypadkiem to nie ty pocałowałaś mnie na ostatniej imprezie?

- To był błąd. Błąd który już nigdy się nie powtórzy.

-Szkoda. Bo muszę przyznać, że nieźle całujesz.
-grrr.!!!! Yh! - Wyszłam z pokoju słysząc za sobą sarkastyczny śmiech Davida.



wtorek, 25 września 2012

Rozdział 63.

-Sto lat, sto lat.!

- Iza nie nagrywaj tego.!! - Krzyknęła Monica

Wszyscy byliśmy na urodzinach Mariusza. Wymyśliliśmy że zrobimy je u Salvatorów i tylko dla osób, które o mnie wiedzą. Tak więc nie przyszło wiele osób, ale za to impreza była udana...no może do czasu gdy nie pocałowałam Davida.
  Nie wiem dlaczego to zrobiłam. Pamiętam, że byłam już po kilku mniejszych, no może małych, no dobrze, małych drinkach i kilku piwach. Było to chwile po tym jak wymiotowałam  w łazience, chyba to była łazienka. A może taras, spiżarnia?
- Mogłabyś patrzeć gdzie wymiotujesz. Teraz mój taras wygląda co najmniej nieelegancko. - Uśmiechnął się sarkastycznie.
- Idź sobie. - Wymioty.
- Nie pójdę dopóki się lepiej nie poczujesz.
- Od kiedy Cię interesuje to jak się czuję.
- W ogóle, ale nie lubię jak spiżarnia jest obrzygana. - David wziął mnie pod ramię i zaprowadził na górę. Położył mnie do łóżka i przykrył.

- Mati...- David nie wiedział co zrobić. Spytać czego potrzebuje? A może wyjść?
- Tak?
- Muszę Ci coś powiedzieć... mimo wszystko... mimo tego iż jesteśmy razem ja... ja.. czuję coś do Davida. Nie wiem co, ale gdy go widzę od razu serce mi przyśpiesza, mam ochotę go przytulić. Ja.. już nie wiem co czje.. wesz ze....
-Paulina...
-Dvid?
- Tak.
- Zstanesz ze ma? Prsz.
- Tak, zostanę.- David usiadł na krześle znajdującym się obok łóżka.
- Płż sie obk mne. Pose.- David zrobił jak chciałam.Wtedy przytuliłam się do niego i pocałowałam. Zanim zasnęłam pamiętam tylko tyle, że słyszałam jak David i Mateusz coś krzyczą do siebie, lecz nie pamiętam , gdyż zasnęłam.
  Następnego dnia obudziłam się z ogromnym bólem głowy. Z dnia poprzedniego pamiętam bardzo mało, właściwie urywki. Zeszłam na dół po szklankę wody. Usiadłam przy stole. Po chwili do kuchni wszedł David  a potem Mati.
- Dzień dobry. -Powiedziałam. Nikt mi nie odpowiedział. - Kultura zobowiązuje nawet wampiry.
- Dobry. - Powiedział Mati.
- Co wy tacy nie w humorze? Coś się stało gdy spałam? - Cisza. - Ej no! Błagam was!
- Nic nie pamiętasz? - Spytał Mati.
- Co niby mam pamiętać?
- Wczorajszą noc.- Przez myśl przeszły mi hektolitry wypitego alkoholu i jeden gorący pocałunek. Spojrzałam na Davida. Ten się uśmiechnął a mi zrobiło się głupio.
- Nie, nic nie pamiętam.A co takiego się stało? - Mati spojrzał na Davida. Powiedział jedynie o tym, że zwymiotowałam do spiżarni a oni musieli to sprzątać. Było mi wiadome, że nie można mi było wspominać w myślach o pocałunku a co dopiero mówić.

Popołudniu przyszła do mnie Is. Powiedziała mi, że był u niej Justin. Przyniósł Is bukiet kwiatów i przytulił ją. Powiedziała wtedy coś co odwzajemnia moje uczucia do wczorajszego wieczoru.
"objął mnie i przez chwilę, która wydawała mi się wiecznością, odniosłam wrażenie, że mam wszystko, wszystko Paula, cały mój świat był bardziej kolorowy przez te kilka sekund."
Powiedziałam jej, że nie mogę jej pomóc, że jeżeli chce, może powiedzieć Justinowi wszystko, lecz jeżeli to wycieknie do prasy będzie żałować. Nie chciałam jej załamywać czy też straszyć. Po prostu powiedziałam jej prawdę. 


- Justin!!!
- Matko ludzie to Justin!!!! - Pełno fanek podbiegło do Justina. Krzyczały, piszczały, płakały.
- Mogę zrobić z Tobą zdjęcie? Moja siostra mi nie uwierzy!
- Jasne, czemu nie? - Justin zrobił kilka zdjęć z fankami. - Przepraszam,ale muszę już iść. Cześć dziewczyny.

Taki nie logiczny, ale jest :) Przepraszam, że nie pisałam. Mała przerwa. Hm... nie wiem co pisać? Pustka, pustka, pustka... tam taram taram :D pam pam. Może wy macie jakieś pomysły? Co chcielibyście żeby się wydarzyło w najbliższych rozdziałach...? 
Nie zanudzam wam już ;p





poniedziałek, 9 lipca 2012

rozdział 62

Chodziłam po lesie. Ostatnio spędzam tu dość dużo czasu rozmyślając nad wszystkim, ale tym razem wybrałam się tylko po to by się przejść. Chodząc tak i słuchając wszystkiego wokół zobaczyłam jasne światło. Wyłonił się z niego mężczyzna i szedł w moim kierunku.
- Aniele, musisz żyć.
- Tata?
- Nie przejmuj się. Dasz radę.
- Dlaczego pojawiasz się w jakimś świetle?
- Kochanie, ja nie żyję.
- Co?
- Umarłem gdy próbowałem Cię ocalić.
- Ocalić? Dlaczego?
- Nigdy nie chciałem byś była z jakimkolwiek wampirem. Od wielu lat polowałem na nie i opiekowałem się Tobą oraz twoimi siostrami. Twoja matka wystarczająco zhańbiła naszą rodzinę. Nie mogłem pozwolić byście i wy tak postąpiły.
- Nasza matka była dobrą kobietą! Nigdy nie pozwoliła by stała nam się krzywda!
- Ona była wampirem!
- Ja też! -Schyliłam głowę. - Przepraszam. Nie powinnam podnosić głosu.
- Paulina!
- Co?!
- Paulina obudź się!  -Nic z tego nie rozumiałam. Światło zaczęło gasnąć.
- Tato? Tato nie odchodź! Nie teraz. - Łza spłynęła mi po policzku gdy światło zniknęło. Obudziłam się w swoim pokoju u Salvatorów. Przed sobą zobaczyłam siedzącego na łóżku Mateusza. Za nim stał David, który patrzył się w przestrzeń.
- Mateusz.  -Mati przytulił mnie a ja się rozpłakałam.
- Dosyć tej głupiej sceny. Masz gościa. - Zdziwiłam się. Od dawna nie widziałam nikogo oprócz Moniki i Isabell.
- Kto to?
- Twoja siostra. Czeka na dole.  -Szybko wybiegłam z łóżka, ale zaraz tego pożałowałam gdyż zakręciło mi się w głowie i poleciałam na ziemie.Nie jestem pewna, ale chyba zobaczyłam zmartwioną twarz Davida. Mateusz pomógł mi wstać. Przelotnie spojrzałam na Davida. Nic nie zauważyłam. Jakby w ogóle się tym nie przejął. Mati pomógł mi się położyć do łóżka.
- Musisz odpoczywać. Ja pójdę po twoją siostrę, ty tu leż. -Gdy Mateusz wyszedł zaczęłam się przyglądać Davidowi. Stał jak posąg, ale wiedziałam, że mnie obserwuje. Gdy usłyszałam jego głos przeszły mnie ciarki.
- Co się tak gapisz? Ducha zobaczyłaś?
- Nie. Po prostu... gdy tak na Ciebie patrzę serce mi się kraja. Dlaczego znów jesteś taki oschły Davidzie? Dlaczego znów mnie odtrącasz?
- Bo Cię Kocham Paulino. Za każdym razem gdy patrzę jak cała uśmiechnięta biegniesz w stronę Mateusza, jak go całujesz, jak... jak walczysz z uczuciem do mnie... mam już tego dość.
- Davidzie ja...
- Kochasz Mateusza. Wiem.
- Przepraszam. Może gdybym poznała Cię szybciej...
- Nic by to nie zmieniło. Elena poznała mnie jako pierwszego a i tak wybrała Mateusza. To już chyba przekleństwo.
- To żadne przekleństwo Davidzie. Po prostu masz pecha. - David zaśmiał się sarkastycznie.
- I to dużego. - David zbliżył się do mnie. - Zrobisz coś dla mnie? - Wyszeptał.Patrząc na niego osłupiała wyszeptałam:
- Co takiego?
- Zapomnij o tej rozmowie. - Chciałam powiedzieć żeby nie wymazywał mi pamięci, ale nie zdążyłam. Moje powieki się rozszerzyły, potem zamrugałam kilka razy. Rozejrzałam się po pokoju. Davida nie było. Zamiast niego do pokoju wszedł Mateusz z Susan. Moja siostra od razu podbiegła do mnie i mnie przytuliła. Zaczęła płakać.
- Co się stało Sus?
- Tato miał wypadek razem z Elizabeth. James zmarł na miejscu a Elizabeth leży w szpitalu w ciężkim stanie.
- Susan ja to wiem, ale dlaczego mi to mówisz teraz?
- Skąd wiesz?
- Tata pokazuje mi się w snach.Ale to teraz nie jest najważniejsze. Dlaczego tak długo z tym zwlekałaś?
-Elizabeth od kilku dni jest w śpiączce. Lekarze mówią, że szanse na to że się przebudzi są 10 procentowe. Paulina. Straciłam już ojca i matkę, nie chce stracić macochy.
- Nie stracisz. Zobaczysz. Elizabeth jeszcze się przebudzi i złoi Cie za to że nie sprzątasz - Susan się zaśmiała.
- Tak. Zawsze o to się czepiała.
- Nie mów tak jakby nie żyła.
- Przepraszam. Martwię się.
- Wiem, wiem

Is leżała na łóżku i przeglądała stronę gwiazdunie.pl gdy usłyszała dźwięk dzwonka oznaczający, że ktoś stoi za drzwiami. Isabella wstała leniwie i poszła do drzwi. Spojrzała do wizjera i zobaczyła Justina. Energicznie otworzyła drzwi.
- Justin co... - Zamilkła gdyż Bieber wyjął zza pleców bukiet zrobiony z różnorodnych roślin. Jemioły, niezapominajki, kaczeńca, czerwonych róż i tulipanów. Bukiet wyglądał pięknie.
- To dla Ciebie. - Dając go mi, uśmiechnął się
-Po co przyszedłeś.
- Nie wierzę, że mnie nie kochasz. Nie można przestać kochać z dnia na dzień. Dlaczego ode mnie odeszłaś?
- Justin, nie kocham Cię. Zrozum to. - Mówiąc to Is czuła że w jej gardle rośnie wielka gula.
- Nie wierzę.
- Uwierz.
- Wtedy. W Gdańsku. Mówiłaś,że mnie kochasz. Co się od tego czasu zmieniło?  -Is zaczęła płakać.
- Od tego czasu niewiele Justin. Ale... od śmierci Pauliny wiele. Nie mogę Ci nic powiedzieć bo... gdybym Ci powiedziała uznałbyś mnie za wariatkę.  -Justin dotknął ramienia Is.
- Nigdy tak nie myślałem i bym nie pomyślał.
- Justin. - Is przytuliła ukochanego i się rozpłakała.

środa, 4 lipca 2012

rozdział 61

Mateusz wrócił popołudniu. Pierwszy raz w życiu widziałam go wyczerpanego. Może nie dawał po sobie pokazać, że potrzebuje krwi, ale ja to widziałam. Miał podkrążone oczy, bladą twarz i ledwo chodził.
Stałam właśnie przy oknie w bibliotece gdy usłyszałam Davida i Mateusza jak się kłócą. Spróbowałam podsłuchać.
- Pozwoliłeś jej wejść do tego pokoju?! Zwariowałeś?!
- Spokojnie!
- Jak mam być spokojny kiedy wiem, że ona tam weszła! Specjalnie zamknąłem te drzwi by tam nie weszła.
- Nic nie wzięła.
- Jesteś tego pewny? - Zbladłam. Przewijały mi się tysiące myśli przez głowę, ale jedna najczęściej " Proszę nie mów mu, błagam"
- Jestem. - Wypuściłam powietrze. Nawet nie zdałam sobie sprawy, że je wstrzymałam. Poczekałam aż pójdą i potem sama ruszyłam do salonu po drodze biorąc whiskey. Usiadłam obok Mateusza i wzięłam łyk trunku.
- Nie powinnaś pić. - Powiedział Mati.
- Dlaczego? -Spytałam.
- Bo to niszczy organizm. -Patrzyłam na Mateusz i nie mogłam wydusić słowa.
- Niech pije. Jest pełnoletnia to teraz niech dba o siebie sama. - Odparł David popijając Burbon.
- Może i ty se niszczysz organizm, ale nie pozwolę na to Elenie! - Zapadła cisza. Ja trzymałam wzrok na podłodze, David trzymał alkohol w ręce i się nie odezwał - co jest dziwne jak na niego- a Mateusz zbladł. - Przepraszam. Pójdę się położyć. - Mateusz wstał. Chciałam go powstrzymać.
- Mateusz! - Nie słuchał... albo nie słyszał. Tak po prostu se wyszedł.
- Chcesz?  -Spytał David podając mi burbon.
- Dajesz mi alkohol? Nie masz za grosz uczuć?
- Jestem wampirem. To nie leży w mojej naturze. - Spojrzałam na niego z obrzydzeniem.
- Gdyby to nie leżało w twojej naturze to byś mnie wydał. Dziękuję Ci za to, ale jeden dobry czyn nie odkupi miliona złych Davidzie. Zapamiętaj to sobie.  -Wyszłam. Słyszałam jak po chwili burbon roztrzaskuje się na ścianie. Chciałam się wrócić. Nawet nie wiem dlaczego ,ale chciałam, lecz mózg podpowiadał mi, ze nie powinnam tego robić.

-Justin? Muszę z Tobą o czymś porozmawiać. Gdzie możemy się spotkać? - Spytała Is trzymając się kurczowo kołdry.
- Za 5 minut mam przerwę. Może spotkamy się w mieście? Bam Bam Cafe?
- Wolałabym bardziej ustronne miejsce.
- Tam gdzie zawsze?
- Okej. - Is rozłączyła się. Ubrała na siebie bluzę z kapturem - gdyż na dworze szalał deszcz - i buty i szybko wybiegła z domu. Dopiero gdy dotarła do Gdańska już się nie śpieszyła. Wszystkie słowa, które wcześniej poukładała se w głowie plątały jej się.
- A co jeżeli nie dam rady? - Spytała na głos. Przestraszyła się gdy ktoś jej odpowiedział na szczęście był to Justin.
- Co się nie uda?
- Ja.. ten.. no... - Spuściła głowę. Była tak roztrzepana, że nawet nie spostrzegła kiedy dotarła na miejsce. - Musze z Tobą porozmawiać. - Powiedziała cicho.
- Okej. Może pójdziemy gdzieś pod dach? Strasznie pada. - Is czuła jak pada coraz mocniej, ale nie chciała by ktokolwiek ich zobaczył.
- NIE! - Justin który złapał Is za rękę puścił ją.
- Dlaczego?
- Bo... bo ja...ty.. my.. my nie...
- No wykrztuś to wreszcie. - Is zaczęła płakać. Justin zobaczywszy to przytulił ją. Czuła bijące od niego ciepło. Nie chciała tego stracić. Justin był dla niej całym światem. Razem opiekowali się Lilli mimo iż to nie było dziecko Justina. On poświęcił dla niej całą karierę, wszystko żeby tylko być z nią a ona jak mu się odpłacała? Pozbieraj się! To dla dobra twoich przyjaciół! -Przepraszam. Nie chciałem.
- Justin my... my nie... nnniee..- Is łkała.Justin patrzył is w oczy.
- Spokojnie kochanie. Może poczekać. - Justin chciał ją przytulić ,ale ona go odtrąciła.
- Nie może. Chodzi o to, że... my nie... nie możemy być razem! - Justin stał dęba. Otwierał i zamykał usta. W końcu wykrztusił coś co miało znaczyć
- Dlaczego?
- Nie mogę powiedzieć. Gdybym Ci powiedziała... przepraszam. Musze iść. - Justin złapał Is za ramię
- Chodzi o to, że Cię zostawiłem? - Is rozmazał się cały makijaż. Wiedziała, ze wygląda jak klaun, ale miała to gdzieś, chciała jak najszybciej już obie pójść.
- Nie.
- W takim razie o co? - Justin nie słysząc żadnej odpowiedzi powiedział - Chodzi o tego James'a tak? Wolisz go ode mnie?
- NIE! Ja Ciebie kocham idioto! Jeżeli tez mnie kochasz to proszę. Nie pytaj o powód tylko po prostu pozwól mi odejść. - Justin puścił ramie Is.
- Będziemy kiedyś znów razem? - Spytał bardzo cicho. Is chciała mu wyszeptać, że zawsze będziemy, ale nie dała rady. Odwróciła się napiętym krokiem i ruszyła przez miasto zostawiając Justina za sobą.

środa, 27 czerwca 2012

rozdział 60

- A co jeżeli się dowie? - Spytała zaniepokojona Monica. Paulina poszła do niej zaraz po północy. Monica zaspana grzebała w plecaku za latarką.
- Nie dowie się.
- A co jeśli? - Spytała Monica wyjmując latarkę z plecaka.
- Mówił, że musi coś załatwić i ze prędko nie wróci. - Monica zrobiłam wielkie oczy. - Co?
- Nic, nic. - Paulina nie wnikała w to o czym pomyślała Monica. Nie miała czasu. Musiała się dowiedzieć co kryje się za tajemniczymi drzwiami.
- Świeć na drzwi a nie się bawisz. - Monica zrobiła jak Paulina chciała. Paula wzięła śrubokręt i zaczęła mieszać w gałce.
- Może spróbuj tym. - Monica podała paulinie wiertarkę. Paulina z wdzięcznością wzięła sprzęt od Moniki, wyrzuciła śrubokręt i zaczęła wiercić. W końcu zamek puścił. Paulina z ulgą położyła wiertarkę na ziemię i przekręciła gałkę.
Przed jej oczami pokazał się pokój pełen białych prześcieradeł i kurzu.
- Fuj!!!! - Krzyknęła Monica. Paulina spojrzała na nią. - Pająki. - Paulina odwróciła się i podeszła do szafki. Gdy zdjęła prześcieradło okazało się, że jest pełna starych książek. Paulina przyglądała się wszystkim książką gdy nagle natrafiła na taką która wydawała się dość nowa. Chwyciła za nią.Otworzyła i przeleciała wzrokiem.
- To pamiętnik. - Powiedziała jakby do siebie.
- Kogo? Co tam pisze? - Spytała Monica przeglądając papiery na biurku.
- Same daty. Na przykład 11 listopada 1918 koniec wojny. Na świecie znów zapanował spokój. Ale jak na długo? - Paulina przeleciała kilka stron do przodu.- Jest jakiś wpis z przed jakiegoś roku.5 kwietnia 2011. Dziś zadzwoniłem do Pauliny. Musiałem usłyszeć jej głos. Musiałem powiedzieć jej, że wyjeżdżam. Okłamałem ją. Udałem wypadek i wszystko. - Monica wzięła pamiętnik od Paulina a ta usiadła na przykrytym prześcieradłem łóżku.Monica czytała dalej.- Wampiry nic przecież nie czują a rany szybko się goją. Nie wiem czy jeżeli się dowie to kiedykolwiek mi wybaczy, ale... nie mogłem jej powiedzieć, że jej matka jest wampirem. Nie uwierzyłaby mi... - Monica przerwała i spojrzała na przyjaciółkę.Paulina miała załamane ręce i patrzyła przed siebie. - Tak mi przykro.
- Czego? Że moja przyrodnia matka jest wampirem, czy tego że Mateusz mnie oszukał?
- Miał powód by Cię oszukać.
- Może on tak, ale moja matka? Dlaczego nie powiedziała mi prawdy?
- Nie wiem. - Nagle z półki spadła książka a Monica odskoczyła. - Lepiej stąd chodźmy. David może zaraz wrócić
- Zgadzam się. - Monica położyła pamiętnik na biurku. Paulina spojrzała na niego i ruszyła przodem. Zamknęły drzwi i zabrały wszystko z podłogi. przy drzwiach Paulina stanęła.  - Zapomniałam telefonu z tego pokoju.
- Pójdę po niego.
- Nie ja pójdę. Idź, dogonię Cię. - Paulina pobiegła do pokoju, podeszła do biurka, wzięła pamiętnik i  schowała go do plecaka, wyjęła telefon i zapięła zamek od plecaka.Nagle coś przykuło jej uwagę.Podeszła blizej do ramki ze zdjęciem. Wytarła z kurzu. Na zdjęciu była Elena, Mateusz i David. Wszyscy uśmiechnięci i ubrani w średniowieczne stroje. Paulina usłyszała głos Moniki. Odłożyła zdjęcie i pobiegła do Moni.
- Masz?  -Paulina pomachała telefonem.
- Mam.

Tego samego dnia, kilka godzin później Paulina jadła śniadanie w kuchni. David położył śrubokręt na blat. Paulina spojrzała przestraszona na przedmiot a potem jakby od niechcenia na Davida.
- Co to? - Spytał.
- Śrubokręt.
- To wiem, ale po co Ci on był w nocy?
- Nie rozumiem.
- Znalazłem go obok drzwi w ścianie. Ciekawe co tam robił.- Paulina zrobiła minę niewiniątka.
- Nie wiem. Pewnie ktoś zgubił.- David pochylił się nad Paulina aż poczuła bijące od niego ciepło i wziąl śrubokręt. Gdy wychodził powiedział:
- Gdyby nie ten śrubokręt, wytarte zdjęcie, pogniecione łóżko i brak pamiętnika to pewnie bym icn ie zauważył. Musisz się bardziej postarać.
- Ale...- Gdy się odwróciła Davida już nie było.

wtorek, 26 czerwca 2012

rozdział 59.

Is przechadzała się po dzielnicy jak jakiś zombi. Nie poszła na noc do domu. Zresztą po co? Rodzice i tak nic by nie zrozumieli. Ciągle się czepiają, że powinna zerwać z Justinem. Tak jak Paulina... ale ona ma powody a oni? STOP! Paulina nie ma prawa mi mówić co mam robić i jak żyć! Ale co jeżeli ma racje. Co jeśli się wszyscy dowiedzą? Na pewno przyjmą to gorzej od nas. Nic nie zrozumieją.
Isabel zachwiała się. Była wyczerpana, głodna, brudna i wściekła. Stanęła na chwilę by odpocząć. Usłyszała jakieś głosy dobiegające zza rogu. Przestraszyła się. Rozum jej podpowiadał by uciekała, ale nie mogła się ruszyć. Czuła jak wszystko jej drętwieje. Jakiś cień zbliżał się. Is zaczęła się modlić w duchu by jej nie zobaczył. Ciągle powtarzała w głowie regułkę : Proszę, proszę, byłam grzeczna, stoję w ciemności. Proszę.
Jęknęła gdy zobaczyła kim była osoba wyłaniająca się zza rogu.
- James? James to ty? - Spytała podenerwowana Is.
- Issa jak miło cieeee... sppoootkaaaćć!!!!- Krzyknął James. Is z daleka widziała i słyszała, że był pijany, ale dopiero gdy się zbliżył poczuła odstraszający odór alkoholu.
- Nie wrzeszcz! Co ty wyprawiasz?!- James nic nie odpowiedział rzucił się na Is i zaczął zdejmować jej ubranie. - James przestań! Słyszysz!! ZOSTAW MNIE! - Nagle coś szarpnęło Jamesem. Is przez krótką chwilę nie widziała kto stał przed nią gdyż światło świeciło prosto w jej oczy, ale gdy postać się przesunęła zobaczyła Davida.
- Chyba słyszałeś jak powiedziała byś ją puścił. -James nie odpowiedział. Leżał na ziemi i jęczał z bólu. Mocno go uderzył? Pomyślała Is. Mam nadzieję, że mocno. Co ja myślę! Od kiedy się tak zachowuje!
- Idź stąd ja się nim zajmę. - IS się nie zamierzała ruszyć. - Idź stąd!
- Nie! Nie pozwolę byś go skrzywdził!
- Mógł Cię zranić! Zasługuje na śmierć!
- Nie! Zasługuje na kare, ale dobrze wie, że nie mogę Cię tu z nim zostawić. Idziesz ze mną.
- Czarownico lepiej uważaj sobie na słówka.- Is nie zwracają na protesty David złapała go za mankiet. Tylko zamiast pociągnąć David rozszarpała mu całą kurtkę.
- No pięknie. Wiesz ile zajęło mi znalezienie takiej kurtki?!
- Gdybyś się nie stawiał nic by się nie stało! - Wampir patrzył na nią czarnymi jak noc oczami. O czym teraz myśli? Is drgnęła gdy powiedział, że pójdzie z nią pod warunkiem, że nie ruszy już więcej jego kurtki. Niby kiedy miałaby ją dotykać?
David odprowadził ją pod blok.
- Tutaj się rozstaniemy.  - Is zamierzała wejść do bloku, ale nagle zdała sobie z czegoś sprawę.
- David... - Po wampirze nie było już śladu. Is z upokorzeniem weszła do bloku.

- David? - Spytała Paulina trochę niepewnie do mężczyzny stojącego na przeciwko niej. Postać odwróciła się.
- Witaj mój aniele, jak zwykle pięknie wyglądasz. - Paulina wytrzeszczyła oczy. Przerażona nie mogła wydusić z siebie słowa. Przed nią stał James. jej własny ojciec. - Paulina? Wszystko w porządku? Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha. -Paulina odzyskała głos, ale i tak mówiła półszeptem.
- Tak za Tobą tęsknie! - mówiąc to Paulina przytuliła ojca z płaczem.
- Ja za Tobą też skarbie.
Nale tło zaczęło szarzeć a ojciec Pauliny oddalał się od niej.
- Tato! Co się dzieje?!
- Obiecaj mi, że wybierzesz mądrze!
- Co to znaczy?Ojcze! Nie odchodź!
Było za późno. Jamesa już nie było. Paulinie zaczęło kręcić się w głowie a tło stawało się coraz czarniejsze.

Paulina postanowiła na razie nie mówić dziewczynom o swym śnie. Najpierw musiała się dowiedzieć co oznaczał a dopiero potem im powie. Teraz siedziała na kanapie w kiepsko oświetlonym salonie Salvatorów. Przejrzała stos książek, ale nic nie znalazła. Nie wiedziała czego dokładnie szukała, ale za każdym razem wiedziała, że to nie to.
Paulina rzuciła książką w ścianę a na tej zrobiła się dziura. Paulina podeszła do dziury. Po krótkiej obserwacji stwierdziła, że za ścianą są ukryte drzwi. Rozerwała tapetę i przekręciła gałkę. 
- Zamknięte. - Paulina przestraszona odskoczyła na bok prawie przewracając wazon.
- Ja tylko... - Paulina przeniosła wzrok z Davida na drzwi a potem znów na niego.  -Co jest za nimi? - Wskazała na drzwi. David nie spojrzał na drzwi.  Ciągle patrzył na Paulinę. Wzruszył ramionami.
-Jakieś rupiecie. - Paulina zobaczyła błysk w oczach Davida.
- Nie wierzę.
- Jak tam chcesz, ale ja Ci mówię, że tam są jakieś rupiecie. - David odwrócił się do niej plecami i ruszył. - Mateusz kazał Ci przekazać, że dziś go nie będzie. - Paulina się przestraszyła. Ruszyła krokiem za Davidem
- Jak to?
- Nie wiem. Nie zanudzaj. - Paulina stanęła dęba. Od kiedy David podchodzi do niej z takim dystansem? Nie ruszyła dalej za nim. Poszła do pokoju.

Przepraszam, że taki krótki :) Nie mam pomysłów ;p

niedziela, 3 czerwca 2012

rozdział 58

Paulina obudziła się wczesnym rankiem. Strasznie bolała ją głowa. Rozejrzała się dookoła. Pokój był pusty. Wstała z łóżka. Podeszła do półki z książkami. Przeleciała palcem po kilku tytułach.
- Same starocie. - Usłyszała głos Davida. Odwróciła się i zobaczyła, że wyglądał inaczej niż zwykle. Jakby wyczerpany. Spojrzała na jego ręce. Trzymał w nich tacę z zupą i napojem.Paulina poczuła się głodna. Postawił tacę na małym stoliku. -To dla Ciebie.
- Gdzie Mateusz?
- Poszedł do lasu.- Paulina tylko kiwnęła głową. Zapomniała o tym, że David jest wampirem. Że jego brat jest. Skarciła się .Nie powinna myśleć o Davidzie. Jest przecież z Mateuszem! Stali w ciszy. Paulina patrzyła na Davida a on błądził wzrokiem po pomieszczeniu.
- O co chodzi?
-  Co?
- Dziwnie się zachowujesz i - Spojrzała na jego ubiór i włosy.-  wyglądasz.
- Pójdę już. W razie gdybyś czegoś potrzebowała będę na dole.
- David. I tak się dowiem.- Stanął na chwilę. Paulina myślała, że się odwróci, ale on wyszedł.Spojrzała na tacę z jedzeniem. Nagle przestała być głodna. Zeszła na dół. Nikogo nie było. Zupełnie jakby wszyscy mnie omijali. Pomyślała.
Do domu wszedł Mateusz.
- Mati! - Paulina podbiegła do Mateusza, który na początku wydawał się lekko zaskoczony, lecz po chwili ściskał i całował ukochaną.
- Lepiej się czujesz? - Spytał gdy usiedli na kanapie w salonie.
- Tak.
- Martwiliśmy się, że się nie obudzisz.
- Słucham? Przecież spałam tylko jedną noc. - Mateusz odwrócił wzrok od Pauliny. Paulina w końcu zrozumiała. - Jak długo spałam?
- Prawie tydzień.Na początku myśleliśmy, że po prostu jesteś zmęczona, ale po dwóch dniach zaczęliśmy się martwić.
- Tydzień? Ale jak?
- Nie wiem. Może to wynik transformacji.
- Transformacji?
- Wampira w człowieka. - Paulina zobaczyła jak oczy Mateusza ciemnieją a potem znów wracają do naturalnego koloru.
- Tak mi przykro. - Mateusz uśmiechnął się do Pauliny tak jakby chciał powiedzieć "Nie przejmuj się, jest dobrze".

Isabella razem z Justinem w ciszy przechadzali się dookoła jeziora. Isabel co jakiś czas spoglądała na Justina   i gdy już chciała coś powiedzieć zatykało ją.  Chciała jakoś odbudować swój związek z Justinem. Ta wredna jędza chce zabrać jej chłopaka. Nie może na to pozwolić. O nie! Za długo się starała żeby teraz go tak po prostu oddać jakieś Jess!
- Justin... - Justin odwrócił głowę w stronę Is.
- Tak kochanie? - Spytał zamyślonym głosem.
- Ja...ja.. -Złapał jej rękę.
-Tak?
- Pomyślałam, że... może... byśmy wyjechali na małe wakacje?Razem? Bez nikogo?  Na przykład do Włoch? Co ty na to?
- Jasne. - Justin przez chwile myślał i powiedział-Może weźmiemy Jess co?
- Wiesz ja... - Spojrzała na Justina. Nie widziała go tak szczęśliwego od wielu miesięcy. Kiedy ona sama była ostatnio szczęśliwa?- Jasne, czemu nie? - Powiedziała.

Paulina i Mateusz szli  razem za rękę przez bloki. Paulina zobaczyła Is i Justina. Pomachała do nich i podeszli.
- Cześć! Lepiej się czujesz? - Spytał Justin. Paulina poczuła się zmieszana. Czy on wie?
- Tak. Paulina już wyleczyła się z ospy. -Spojrzała na Mateusza a potem wróciła wzrokiem do Justina.
- A! Ospa... jasne... czuje się o wiele lepiej! - Paulina spojrzała na Is. Wyglądała na smutną.
- Pójdziemy już. Mamy...-Mateusz  spojrzał na Paulinę. - Mam... wiele pracy przy imprezie wigilijnej.
- Jasne. Cześć. - Chłopacy podali se dłonie a Paulina pożegnała się z przyjaciółką mówiąc jej by się spotkały w parku.
Gdy Is wraz z Justinem odeszli Mateusz spytał się Pauliny:
- No to rozumiem, że mi nie pomożesz?
- Przepraszam Cię. To ważne.
- Okej. Dam se rade. W razie czego kogoś zahipnotyzuje. - Mateusz uśmiechnął się do Pauliny.Ta uderzyła go lekko w ramie.
- Nie przesadzaj. - Paulina pożegnała się z Matim i ruszyła w stronę parku. Musiała powiedzieć coś przyjaciółce. Bała się tylko czy ta ją zrozumie?

Is czekała w umówionym miejscu. Paulina podeszłą do niej.
- Is muszę... co się stało? - Spytała przyjaciółkę gdy zobaczyła ją całą zapłakaną.
- Spytałam się Justina czy pojedzie ze mną do Włoch na wakacje?
- Zgodził się, tak?
- Tak.
- Więc w czym problem?
- Chce zabrać tą brunetkę z doczepianym włosami. On chyba nie rozumie co to znaczy razem, bez nikogo! Mam mu to przeliterować, przetłumaczyć czy co?!
- Spokojnie... - Paulina nie mogła zwlekać, ale... jeżeli teraz powie przyjaciółce to co zamierza to czy to nie zniszczy ich przyjaźni? - Is mam Ci coś ważnego do powiedzenia. Obiecaj mi, że bez względu na to co usłyszysz i pomyślisz. Nie zniszczy to naszej przyjaźni.  -Is otarła łzy.
- Obiecuję.
- Wiem, że kochasz Justina. Wiem, że wychowujecie razem Lilly,ale... posłuchaj mnie Is. Justin jest sławny. W końcu kiedyś się dowie o Tobie, Mateuszu, Davidzie, o mnie, o tym wszystkim co tu się dzieje i chyba wiesz co będzie jeśli się tak stanie?- Paulina spojrzała na przyjaciółkę. Wydawała się dziwnie spokojna. - Justina ciągle śledzą. Zrobią zdjęcie lub coś usłyszą i to nagrają i wtedy koniec naszego życia. Ludzie nie mogą się o niczym dowiedzieć. Dlatego Is...jako twoja przyjaciółką muszę Ci doradzić byś...zerwała z Justinem. - Is nie odezwała się dopóki nie wstała.
- Dziękuję Ci za szczerość. Ale jako moja przyjaciółka powinnaś wiedzieć, że nigdy nie zostawię Justina. Pojadę z nim na te cholerne wakacje i będę się dobrze bawić. A gdy wrócę. Pojadę z nim w trasę koncertową. W ten sposób będą rozwiązane dwa problemy. Możesz się nie bać. Ja mu nic nie powiem. A co do naszej przyjaźni. Stąpasz na kruchym lodzie Paula. - Is poszła. Paulina siedziała na ławce obok stawu do czasu aż się nie rozpadało. Wtedy szybko pobiegła do Mateusza.