wtorek, 30 sierpnia 2011

rozdział 42.

Przejrzałam wszystkie książki, przeleciałam cały internet, ale nic nie znalazłam na temat tych morderstw w lesie. Postanowiłam popytać ludzi.Udawałam, że szukam jakiejś książki i znienacka pytałam ludzi, ale słyszałam tylko słowa ''lepiej w to się nie mieszaj'', ''słyszałam tylko plotki'', ''to było zwierzę'' miałam dosyć. Złapałam dwie pierwsze książki, zapłaciłam i wyszłam na ulicę.Skierowałam się do piekarni, gdzie kupiłam pączka,dwa rogale i wyszłam. Wokół nie było żadnych sklepów, więc nie miałam co robić. Postanowiłam przejść się po mieście. Weszłam w jakąś uliczkę.Wokół były same drzewa i nic więcej. Szłam przed siebie. Przed mną wyłonił się gęsty las. Zobaczyłam jakąś postać poruszającą się wśród drzew.
-Przepraszam, czy jest tu może jakiś sklep?-Nie odpowiedział.- Halo? Słyszysz mnie?-Nadal cisza.
-Paulina!-Odwróciłam się i za sobą zobaczyłam Jamesa
-Co?
-Co ty tu do licha robisz?Mówiłem Ci byś nie zbliżała się do lasu!
-Ale tam ktoś jest.-Wskazałam na drzewa gdzie przed chwilą ktoś się chował.James podszedł, spojrzał i się odwrócił.
-Tu nikogo nie ma.Za dużo horrorów oglądasz.
-Tam na prawdę ktoś był!-Pokręcił głową.
-Chodź...
-Ale...-Umilkłam.I tak nie miałam szans. James mi nie wierzył.Przez całą drogę milczałam a gdy dojechaliśmy szybko wyszłam z samochodu zatrzaskując drzwi.
-Paulina.
-No co?!
-Jak ty się do mnie odzywasz?
-Jakbyś nie zauważył cały czas się tak do Ciebie odzywam.Czego chcesz.
-...dlaczego to robisz?-Spojrzałam mu w oczy.
-Robię Ci to co ty robisz mi. Mijasz się z prawdą.
-Nie prawda.
-A dlaczego nie pozwalasz mi chodzić do lasu? A dziś.
-Co dziś?
-Nie ważne, zapomnij.-Poszłam do pokoju.Do końca dnia nie rozmawiałam z Jamesem.Następnego dnia z rana weszłam na GG. Dostępna była tylko Sandra i Maciek :/.Napisałam do Izy.
-Hejka, co tam?Jak dziecko?Chłopczyk, czy dziewczynka?-Odpisała mi.
-Nudy.Dziewczynka.
-O jesteś :) A jak ma na imię?
-Lilly. Podobna do mnie ;)Głos pewnie będzie mieć po tacie.
-No wiadomo, że podobna do mamusi :) Imię jest piękne.
-No wiem. Sama wybrałam.
-Aha.
-Ja lecę do biedronki. Papa
-:( jak ja tęsknię za Polską.:(
-:)Aha.
-Papa.-Wyłączyłam się.Postanowiłam się przejść nad jezioro, trochę popływać.Przebrałam się w strój, schowałam ręcznik do torby i wyszłam.Poszłam prosto nad wodę.Gdy w końcu dotarłam rozłożyłam się i poszłam pływać.Po półtorej godzinie mi się znudziło, więc postanowiłam się przejść. I co z tego, że James nie pozwolił mi chodzić po lesie? Mam go gdzieś! Przeszłam przez parking, a potem przez ulicę i weszłam do lasu. Cały czas szłam ścieżką, gdy nagle kogoś zobaczyłam. Był schowany za drzewem, ale widziałam, że patrzy w moją stronę.
-Przepraszam.-Nawet nie drgnął.-Halo, słyszysz mnie? -Postanowiłam podejść.Gdy byłam już prawie blisko, schował się za drzewo a gdy podeszłam już go nie było.

-Mówiłem byś nie chodziła do lasu! Mogłoby Ci się coś stać!
-Ale tam naprawdę ktoś był, a gdy podeszłam...
-Gdy podeszłaś to co?
-...go już nie było.-Spojrzał na mnie z wyrazem współczucia.-Tam ktoś był.
-James pozwól-Zawołał szeryf. Wyszli na zewnątrz.Schowałam się za kolumnę i ich podsłuchałam.
-Musisz coś z tym zrobić. Ona nie może się dowiedzieć rozumiesz? Jeżeli się dowie to wygada wszystkim ludziom w okolicy a wtedy będzie po nas.-O czym oni mówią? Czego mam nie wiedzieć?
-Rozumiem Carol. Zajmę się tym.-Szybko usiadłam na swoje miejsce.
-Muszę jechać do miasta coś załatwić. Nie wychodź do lasu, a najlepiej to zostań w domu.
-Nie jestem zwierzęciem.-James jedynie spojrzał na mnie ze współczuciem- już drugi raz w jednym dniu!- i wyszedł.
-Muszę dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodzi.- James skierował się do budki ochroniarza by się wpisać.. Teraz, albo nigdy!. Szybko wbiegłam na parking i schowałam się z tyłu wozu pod siedzeniami.Jechaliśmy dobre dwie godziny.Co chwilę potajemnie zerkałam gdzie jedziemy. Wjechaliśmy do lasu.Tym razem jechaliśmy jakąś godzinę.Samochód się zatrzymał, a wokół odbijały się światła, które świeciły się w domu.James wysiadł. Gdy wszedł do domu, szybko wybiegłam z samochodu i pobiegłam na tył domu. Przed mną pojawił się znajomy widok. Mój ojciec stał na przeciwko rodziny Matiego...Ale go tam nie było.Wystraszyłam się.Odwróciłam się i zaczęłam biec. Biegłam i potykałam się co chwilę o jakieś gałęzie.Gdy dobiegam do zakręty stanęłam jak wryta. Przed mną stała jakaś ciemna postać. Serce waliło mi jak oszalałe.Byłam gotowa do ucieczki, ale nie zrobiłam tego. Postać tylko stała. Zbliżyłam się. Gdy doszłam bliżej dowiedziałam się dlaczego ta osoba mnie nie widzi...stała tyłem.
-Ppprzepraszam.-Odwrócił się i wtedy stanęłam jak wryta. Przed mną stał Mati.....

C.D.N. ;P Hhahah! No musicie sobie poczekać na resztę ;p