sobota, 17 września 2011

44-O czym ty marzysz idiotko!

Po rozpoczęciu postanowiliśmy się przejść po mieście.Chodziliśmy i chodziliśmy. W końcu na koniec Natasha rzuciła pomysł by pójść do parku, więc poszliśmy. Wszyscy skakali na siebie, śpiewali. Tak jak prawdziwe nastolatki. Tylko, że my już nie jesteśmy tacy jak inni. Justin i Natasha są sławni, mnie znają już wszyscy,Susan wszyscy znają bo chodzi z Justinem. Może i jesteśmy VIP-ami, ale tęsknimy za normalnym życiem. Za tym, że gdy pójdziemy na lody, nikt nie będzie prosił nas o autograf, czy też zdjęcie.
-Iza.!-Krzyknęłam, gdy zobaczyłam Izę z wózkiem w parku.
-Paula? Co tu robisz?-Spojrzała na resztę.- Co wy wszyscy tu robicie?
-Postanowiliśmy się przejść, a ty?- Powiedziała Natasha.
-Wyszłam na spacer z Lilly.
-Aha.-Zapadła niezręczna cisza.Postanowiłam ją przerwać.
-Może przejdziesz się z nami, co?
-No nie wiem...
-..no chodź...-Powiedziała Natasha.
-No, skoro chcecie to przejdę się z Wami.
-Super!-Przeszliśmy się wokół jeziorka a potem przeszliśmy na drugie jeziorko i usiedliśmy na ławeczce.
-Paula możemy pogadać?-Spytała się Iza.
-Jasne..
-..ale w cztery oczy.-Spojrzałam na Susan.
-Popilnujemy Lilly.
-Dzięki.-Poszłyśmy trochę dalej by Nas nie słyszeli.Stanęłyśmy za krzakami skąd nic nie widziałyśmy.
-Co jest?
-Susan nie może się dowiedzieć.
-Dlaczego? Przecież ma do tego prawo.
-Oni są tak szczęśliwi, nie chce tego psuć.
-Jak uważasz.Ale moim zdaniem ona powinna wiedzieć.
-ONA nie może się dowiedzieć, że to jest dziecko Justina!Rozumiesz?!-Coś ruszyło się w krzakach, gdy spojrzałyśmy co to, zobaczyłyśmy Susan całą we łzach.
-Susan?-Powiedziała Iza.
-Jak mogłaś?! nienawidzę Cię! Skoro masz z nim dziecko to idź jeszcze się z nim ożeń! Masz drogę wolną! Nienawidzę Cię i tego skur.wy.syna!
-Susan!-Susan pobiegła prostą ścieżką. Justin chciał za nią pobiec,ale nie pozwoliłyśmy mu.
-Pogorszysz tylko sprawę.
-O co chodzi?-Milczałyśmy.-No o co!?
-Lilly jest twoją córką.-Powiedziała Iza.
-Co? Czy to prawda? Lilly jest moją córką?-Zwrócił się do mnie. Potwierdziłam.-Stanął jak wryty.Co chwile spoglądał to na mnie, to na Izę.-Ja..jjaa..muszę to prze..przemyśleć.-Poszedł cały zamyślony tą samą drogą co Susan uciekła.

W szkole jak zwykle to samo. Dziś było sprzątanie świata. Nuuudaa kompletna! Maniek i Monia uciekli do domu, ja i Ewa zostałyśmy. Chodziłyśmy po parku, słuchałyśmy piosenki i śpiewałyśmy.Monia i Mariusz wrócili pod koniec. Bardzo często stałam obok Piotrka, a później, gdy wróciłyśmy do szkoły to na ostatniej lekcji usiadł za mną i Ewą. Dostałam o jeden punkt więcej niż on! Mówiłam, że jestem mądra na swój sposób?! Po szkole Natasha, Susan i ja wracałyśmy w ciszy. Gdy dojechałyśmy do domu Susan wysiadła pierwsza.Weszłyśmy do domu.Susan chciała iść na górę, ale zatrzymałam ją.
-Długo tak zamierzasz?-Odwróciła się.
-Niby co?
-To. Przestałaś się do nas odzywać, nie mówiąc o Justinie, bo go to kompletnie już olałaś.
-Nie mam zamiaru o tym rozmawiać.
-A ja mam. Zachowujesz się jak 5-letnie dziecko.
-Serio? Może byś spojrzała w końcu na siebie. Ciągle odpychasz od siebie wszystkich którzy Cię kochają. Masz gdzieś ich uczucia. Interesuje Cię tylko własna osoba.
-Nie prawda!
-A zauważyłaś może, że ojciec zamierza się ożenić z Elizabeth? Albo to że Mati chce się z tobą skontaktować? Nie! Byłaś zbyt zajęta sobą. Pogrążyłaś się w nienawiści do Jamesa. Zmieniłaś się Paula.-Pobiegła na górę.Natasha przyglądała się mi.
-Co?-Powiedziała ''nic'' i poszła do kuchni. Po chwili przyszedł Justin.-Spojrzał na mnie.
-Mówiła coś?
-Tak. Oznajmiła, że jestem pieprzoną egoistką.-Poszłam do salonu. Justin spojrzał się na mnie.Potem  na Natashe.
-Mnie się nie pytaj, bo sama nie wiem o co chodzi.-Zrezygnowany poszedł do swojego pokoju. Nawet nie wiem kiedy usnęłam, ale musiało być dość późno.

Obudziłam się na mokrej trawie. Wokół było ciemno i strasznie. Z dala było słychać jakąś muzykę. Wstałam i  ruszyłam się w jej stronę. Szłam i szłam i wydawałoby się, że nie ma końca. Przeszłam jeszcze kilka kroków. Odwróciłam się. Powrotu nie było, trzeba iść dalej.Przeszłam jeszcze kilka kroków i zobaczyłam światło. Jacyś ludzie tańczyli na parkiecie. Gdy podeszłam bliżej wszyscy usiedli przy stołach i zobaczyłam Piotrka.
-Piotrek?-Uśmiechnął się.Podał mi rękę, ale gdy chciałam jej dotknąć zabrał ją.
-Proszę. nie dotykaj mnie.
-Ale dlaczego?-Znów się uśmiechnął. Miał taki śnieżnobiały uśmiech. Był tajemniczy, nieśmiały, ale jednocześnie odważny i straszny. To, że się go bałam sprawiało, że chciałam przy nim zostać jak najdłużej.Zaczęliśmy tańczyć. Ludzie znów złączyli się w pary i także tańczyli. Tylko, że my się nie dotykaliśmy. Spojrzałam na jego szyję. Chciałam ją pocałować, marzyłam o tym. Szybko odwróciłam wzrok. O czym ty marzysz idiotko! -Skarciłam siebie,ale znów spojrzałam na jego szyję. W miejscu, gdzie wcześniej  chciałam ją pocałować, szyja zrobiła się czerwona, a Piotrek się uśmiechnął. Szybko odwróciłam wzrok. Spojrzałam na ludzi tańczących wokół mnie. byli dziwni. Dopiero teraz s eto uświadomiłam. Niektórzy nie mieli głów, inni rąk, a jeszcze inni byli tyko z kości. Spojrzałam na Piotrka, ale on uciekł. Wzrokiem patrzył teraz na coś w dali.
-O co tu chodzi?-Spytałam.Uśmiechnął się.
-Jeszcze nie czas baranku, jeszcze nie teraz. Proszę nie przychodź tu więcej.
-Co, o co chodzi?-Pstryknął palcami i obudziłam się w łóżku. Szlafrok był cały mokry.

piątek, 2 września 2011

43.Cieszyłam się z tego, że Natasha przyjeżdża...

-Mati?Co ty tu robisz? -Stał i jedynie się na mnie patrzył.- Dlaczego nic nie mówisz?!- Łzy zaczęły lecieć mi po policzku.Podszedł bliżej i mnie przytulił.
-Nie płacz...wszystko będzie dobrze.-Zemdlałam. Gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam gdzie jestem. Byłam u nas w hotelu.Przed mną stał James.
-Widzę, że się już obudziłaś :).
-Co ja tu robię?
-Nie rozumiem.
-..ja..ja byłam w lesie... i ty tam byłeś...i Mati.
-Przyśnił Ci się koszmar...całą noc krzyczałaś...kto to wgl. jest Mati?
-Nie...to nie był koszmar...ja na prawdę...
-Musisz odpocząć. Najlepiej zostań dziś w łóżku.
-Ale...
-Odpocznij.-Wyszedł z pokoju.To nie był koszmar...a może był?..ale Mateusz był taki prawdziwy...


Kilka dni później...
-Jak dobrze wrócić do domu..-powiedziała Susan.
-Masz rację.-Potwierdziłam.Jutro zaczyna się rok szkolny dlatego razem z Sus musiałyśmy wrócić, natomiast James został w Ameryce... ech..wszystko niby fajnie, ale... Susan przyleciała z Justinem :/. Po prostu super.
-Jak tu u was ładnie.
-Dzięki.-Powiedziałam oschle i położyłam walizki na podłodze.Poszłam do łazienki w moim pokoju, żeby się przewietrzyć.Usłyszałam Susan i Justina jak gadali po angielsku...
-Nie przejmuj się nią, przeżywa trudny okres i tyle.
-Aha.Gdzie mój pokój?
-Tu.-Weszli do pokoju obok mojego. Nie miałam zamiaru siedzieć razem z nimi w jednym domu.Postanowiłam się przejść.Wzięłam MP3 i wyszłam.Szłam ścieżką. Tą samą co wtedy, to znaczy gdy złamałam nogę.Znalazłam się na zakręcie.Postanowiłam, że odwiedzę tą dziewczynę.-I tak nie mam nic lepszego do roboty.-Po drodze kupiłam kwiaty i czekoladę.Po dwóch, czy nawet trzech godzinach męczącej podróży w końcu dotarłam na miejsce. Weszłam do środka.
-Dzień dobry, ja do pana Pawlaka.
-W jakiej sprawie?
-Przyszłam mu podziękować.
-Pan doktor jest w tej chwili zajęty, poczekasz chwilkę?Powiem mu, że jesteś.
-Dobrze.-Usiadłam w poczekalni.
-Pan doktor za chwilkę panią przyjmie.
-Dziękuję.-Sekretarka się uśmiechnęła i poszła zajmować się swoimi sprawami.Po chwili z gabinetu wyszedł jakiś mężczyzna i doktor. Doktor coś powiedział do pana w płaszczu.A gdy on poszedł zwrócił się do mnie.
-Dzień dobry panienko. Jak noga?
-Dobrze. Przyszłam panu podziękować.-Podałam mu kwiaty-A to dla pana córki, na prawdę mi pomogła.-Podałam czekoladę.-Musi być pan z niej dumny.
-I jestem. Ewa.. -Wyglądał jakby się zastanawiał, a po chwili dodał-jest moją jedyną córką. Jej matka zginęła przy porodzie.
-Przykro mi.Nie wiedziałam.-Doktor uśmiechnął się.
-Skąd mogłaś wiedzieć.-Uśmiechnęłam się nieśmiało. W środku czułam się jak totalna idiotka. Głupia jesteś?Co Ci strzeliło do głowy?
-Prawda.-Zapadła niezręczna cisza.
-No dobra, muszę lecieć do pracy. Jeszcze raz dziękuję, przekażę prezent Ewie.
-Do widzenia.-Uśmiechną się.
-Do widzenia.-Wszedł do gabinetu.
-Ona ma laktozę.
-Słucham?
-Ewa ma laktozę. Nie może jeść czekolady.
-Nie wiedziałam.
-Spokojnie. To nie jest jakaś groźna choroba. Tylko na przyszłość kup jej jakiegoś misia.
-Dobrze, dziękuję za informację.-Odeszłam od recepcjonalistki i wyszłam na zewnątrz.Zobaczyłam Ewę.
-Cześć.
-Hej..
-Paulina.
-A no tak. Jak noga?-Zaśmiałam się.-Coś się stało?
-Nie, tylko...twój ojciec pytał się mnie o to samo.-Zaśmiałyśmy się razem.
-No tak. Mogłam się domyślić. Co tu w ogóle robisz?Przecież mieszkasz jakieś trzy godziny jazdy stąd.
-Przyszłam podziękować Ci i twojemu ojcu.-Zaśmiała się.-Co?
-Kupiłaś pewnie kwiaty i czekoladę.
-Tak.Skąd wiesz?
-Każdy tak robi.
-Aha. Słyszałam, że nie możesz czekolady....
-Tak to prawda..to znaczy mogę, ale w małych ilościach.
-Aha.
-Muszę iść. Ojciec czeka na nowe strzykawki i rękawiczki.
-Ja też się zbieram papa.
-Pa.-Otworzyłam jej drzwi by mogła wejść i poszłam.W połowie drogi zadzwonił do mnie telefon.Susan.
-Co?
-Zgadnij kto przyjeżdża!!!-Piszczała przez telefon.
-Kto?
-Natasha!!!
-Naprawdę?
-No!!!Super prawda?! Już nie mogę się doczekać!!!
-To świetnie. A kiedy przyjeżdża?
-Powiedziała, że dziś pod wieczór powinna być i że będzie z nami chodzić do szkoły.!
-Aha...-Cieszyłam się z tego, że Natasha przyjeżdża, ale gdy we trójkę się pojawimy w szkole to ludzie pomyślą, że jakieś dziwactwa z nas są.
-Pa.
-Pa-Rozłączyła się.Do domu szłam jak żółw.A gdy dotarłam w domu zobaczyłam Justina, Susan i Natashe siedzącą przed telewizorem.
-No ładnie gościa witacie.-Spojrzeli na mnie. Natasha szybko przeskoczyła przez kanapę i przytuliła mnie.
-Paula! W ogóle się nie zmieniłaś!
-Natomiast ty całkowicie jesteś inna.
-Powiem jedno...myślałem, że Natasha jest jakąś tam uczennicą z Polski, która przyjechała na wymianę z Susan, a nie jej siostrą.
-Co?
-Wytłumaczę Ci później.
-Dobra opowiadaj co tam u Ciebie słychać.
-No więc zdałam na Harvard. Poznałam pewnego przystojniaka.
-Naprawdę zdałaś?To wspaniale!Co to za przystojniak?
-Ma na imię Damon i także idzie na Harvard.
-Ym..Nati. Hahahaha!-Śmiałyśmy się aż nas brzuchy rozbolały.
Nazajutrz rano razem z Natashą wstałyśmy bardzo wcześnie żeby przygotować się na rozpoczęcie. Ona szykowała nam ciuchy a ja fryzury.W końcu byłyśmy gotowe.A gdy wszyscy się przygotowali, poszliśmy do szkoły...z ochroniarzami Biebera.No i moje przeczucia się spełniły. Wszyscy się na nas gapili. A fanki wrzeszczały bo chciały autograf od Justina.W końcu dotarliśmy na boisko. Justin tylko klikał na komórce.
-Czemu on cały czas pisze na tej komórce?-Spytała się mnie Natasha po polsku.
-Bo nic nie rozumie.
-Aha...
C.D.N.

Natasha-nastolatka bardzo wykształcona.Nie lubi J.B ale chciałaby sie dowiedziec jaki on jest naprawde.Siostra Susan oraz Pauline.