środa, 26 grudnia 2012

rozdział 70

O północy Alex weszła do domu Slavatore. Zaraz za nią Mateusz i David. Wstałam z fotelu i podbiegłam do nich. Stałam tak patrząc to na każdego po kolei oczekując odpowiedzi.David dotknął ramienia Mateusza i powiedział:
- Mateusz chętnie Ci wszystko wytłumaczy. - Ruszył.- Ja napiję się burbonu.- Wszedł do salonu rzucając przelotne spojrzenie na Is. Alex także ruszyła do salonu.
- Co ona tu robi?- Spytałam wściekła Mateusza.
- Twoja matka kazała jej Ciebie pilnować. - Prychnęłam. Poszłam do salonu. Mateusz przyszedł za mną. Spojrzałam kpiącym wzrokiem na Alex.
-  Ciekawe jakby twój ojciec zareagował na fakt, że jesteś wampirem.
- Odczep się od mojego ojca.
- Dlaczego? To bardzo ciekawa osoba. - Alex złapała mnie za szyję i podniosła do góry dusząc.
- Mówiłam zostaw mojego ojca. - David rzucił Alex o ścianę a mnie przed upadkiem zdołał uratować Mateusz.
- Nic Ci nie jest? - Spytał Mateusz. Zaczęłam się śmiać. Odwróciłam się w stronę Alex.
- Długo tu nie pobędziesz. - Wstałam. - Przy okazji... jeżeli chcesz mnie zabić to śmiało. Ale nie radzę tego robić przy nich. I ostrzegam. Nie uciekniesz przed nimi.
- Paulina dlaczego się tak zachowujesz? - Podeszłam do Davida. Popatrzyłam mu w oczy i przybliżyłam się tak, że mogłam go pocałować, lecz tego nie zrobiłam. Zaśmiałam się i cofnęłam.
- Dlatego.- Wskazałam na okno.Wszyscy odwrócili się w stronę okna. Za oknem wschodziło słońce. Gdy się odwrócili mnie już nie było.

Mieszkanie w bloku na przeciwko "Wamp club". Paulina leżała na łóżku.
- Pobudka!- Zostałam potraktowana zimną wodą. - Ach! Jako czarodziejka byłaś bardziej interesująca.
-Dlaczego to robisz?
- A jak myślisz? Mateusz nigdy się mną nie interesował.Jedynie tydzień po tym jak ty się zjawiłaś. Zwykła śmiertelniczka która nic nie ma mu do zaoferowania. Zaczął się tobą interesować a mną przestał.
- Nawet Cię nie znam.
- Nie pamiętasz mnie?
- Jak mam cię pamiętać skoro wyglądasz jak ja?- Dziewczyna zdjęła maskę.
- A teraz pamiętasz?
- Samanta.- Samanta podeszła do łóżka, złapała mnie za ramię i pociągnęła do okna. Wskazała mi wejście do klubu. W stronę klubu szedł David, Mateusz i Is.
- Szukają twojej przyjaciółki, Powiedz mi... ile ty ich masz?? Jak nazywały się te z Ameryki?? Właściwie to ciągle trzymałaś się z jedną. Jak ona miała na imię?? Alice co nie?
- Czego chcesz?
- Posłuchaj swojej matki i wyjedź z miasta. W końcu ktoś Cię zobaczy i będą chcieli wiedzieć jak to jest możliwe? Jak długo chcesz udawać Natashe? Czemu tylko ona nie wie o Tobie?
- Ja...
- Nie wiesz tak? Mateusz wie, David wie, nawet Susan,Mariusz,Is,Monica i Justin wiedzą. Dziwne...obcy ludzie wiedzą a rodzina nie wie. Ja bym na twoim miejscu już dawno ze sobą skończyła.
- Na szczęście nie jesteś.- Samanta rzuciła mnie na łóżko. Zakneblowała mnie i wyszła.

piątek, 21 grudnia 2012

rozdział 69

Znudzona ciągłym śledzeniem odwróciłam się do Alex.
-Alex... słuchaj... nie musisz za mną  łazić jak pies za dupą. 
-Myślisz, że nie mam ciekawszych rzeczy do robienia? 
- No raczej...-Alex złapała mnie za szyje i przygniotła do drzewa.
- Posłuchaj. Gdyby nie fakt,że jesteś siostrą mojej przyjaciółki, już dawno byś była martwa.- Alex puściła mnie, odwróciła się i ruszyła przed siebie.
- Co ona ma na Ciebie?- Spytałam Alex. Ta przystanęła.
- Nic.
- Nie wierzę. Może nie znam jej tak dobrze jak Susan która się wychowała przy niej, ale to w końcu moja matka. Jest wampirem. Nie można jej ufać.
- A Mateuszowi i Davidowi?
- To co innego. - Alex szybkim krokiem podeszła do mnie.
- To wcale nie jest co innego. Oni, tak samo jak i twoja matka powinni być martwi. I tak będzie gdy tylko to całe zamieszanie się skończy.
- Co masz na myśli?- Alex zakpiła.
- Myślałam, że jesteś mądrzejsza.
- Dlaczego chcesz ich zabić?
-Bo umarli!!! I powinni być martwi!!- Spuściłam głowę. Ale stanęła dęba, po chwili odwróciła się. Za nią stała moja matka.
-Ja...
- Mogę pozwolić Ci umrzeć, jeśli tego na prawdę chcesz. Szczerze mówiąc sama o tym kilka razy myślałam....ale wiesz co... jeszcze się przydasz. -Moja matka dała swoją krew Alex a potem skręciła jej kark. 
- Dlaczego to zrobiłaś?!
- Ponieważ złamała zasadę.
- Niby jaką?
- Miała się do Ciebie nie odzywać.
- Nienawidzę Cię! - Ruszyłam przed siebie. Wiedziałam, że moja matka patrzy się w moją stronę, ale nie ruszyła się. Gdy byłam już daleko od nich wpadłam na Monikę.Wyglądała blado.
- Co...?- Nie zdążyłam zapytać bo Monika zemdlała.

Chodziłam cała podenerwowana z kuchni do salonu  to z salonu do kuchni. Monika leżała martwa na kanapie, David i Mateusz byli w kuchni a Is szukała zaklęcia w książkach po swojej prababce.
- Przestań łazić. To nic jej nie pomoże. - Powiedział David.
- Kiedy ja się denerwuję. Ona... jak ona ma żyć jako... ja...- Upadłam na kolana.Mateusz spojrzał na Davida a potem zwrócił się do mnie.
- Pomożemy jej.
- Ja się na to nie piszę.- Powiedział David. Mateusz zbliżył się do mnie. Chciał dotknąć moich ramion, ale się odsunęłam. 
- Nie... dotykaj mnie.- Wstałam. W tej samej chwili do kuchni weszła Is.
- Mam dobrą i złą wiadomość. Którą chcecie?
- Dobrą. -Powiedziałam
-Właściwie... to obie są złe.
- Mów.- David.
- Znalazłam zaklęcie...
- Super. - Is miała oczy bez wyrazu.
- Ale zadziała tylko wtedy gdy płynie w tobie jeszcze ludzka krew i... potrzebny jest człowiek która odda swoją duszę.- Czułam jka nogi uginają mi się, ale stałam nadal.
- A druga wiadomość? -Spytałam.
- No więc...- Is spojrzała w stronę salonu. Nie czekając na odpowiedź pobiegłam w tamtą stronę.Reszta pobiegła za mną. Moniki nie było. 
- Przepraszam. Zobaczyłam, że się rusza. Wstałam a po chwili już jej nie było.
- Musimy ją znaleźć. - Mateusz i David ruszyli w stronę drzwi.Ruszyłam za nimi.Zatrzymali się.
- Zostajesz. - Powiedział David.
- To moja przyjaciółka. Nie mogę tak jej zostawić.-Mateusz podszedł do mnie. Odsunęłam się. Widziałam w jego oczach, że czuje żal.
- Rzadko kiedy zgadzam się z Davidem, ale tym razem ma rację. Jeżeli tylko znajdziesz się w jej obecności może stać Ci się krzywda. Nie chciałbym tego.
- Masz pecha bo ja zamierzam iść z wami.
- Ja to załatwię.- Mateusz niechętnie odsunął się ode mnie ustępując miejsca bratu. David stanął przede mną, hipnotyzując mnie. Mrugnęłam kilka razy. Rozejrzałam się wokoło i poszłam do kuchni zrobić se kanapkę.

sobota, 8 grudnia 2012

rozdział 68

Is stanęła w drzwiach od pokoju który mi wynajmowała.Spojrzałam na nią spod oka.
- Coś się stało?
- Co robisz?
- Szukam czegoś na temat  mojej rodziny... znaczy mojej biologicznej matki.
- Po co?
- Mateusz pytał się ostatnio o moją matkę. Czy jestem pewna tego że zginęła? Muszę się dowiedzieć o co mu chodziło.
- Nie lepiej go zapytać?
- Nie powie mi.
- Aha..- Is stała nadal w drzwiach.
- Coś jeszcze?
- Bo... chodzi o to że...moi rodzice wracają i...
- Wyrzucasz mnie?
- Nie zrozum mnie źle... gdy moi rodzice przyjadą będą musieli gdzieś spać...przepraszam.
- Jasne, spoko. Znajdę sobie jakieś lokum..
- Na pewno sobie poradzisz?
- Jasne... - Nastąpiła niemiła cisza.
- Zacznę się pakować...
- Pomóc Ci?
- Nie. Dam se radę.
- Słuchaj Paula... nie chodzi o to że Justin powiedział Ci prawdę....muszę zająć się rodziną.
- Jasne. Rozumiem.
- Dobrze.-Is wyszła z pokoju.

Zdzwoniłam do domu Salvatorów. Otworzył David.
- Nie mam gdzie się podziać...- David patrzył chwilę na mnie i po chwili otworzył drzwi szerzej zapraszając mnie do środka.

Schodziłam po schodach, w salonie paliło się światło więc weszłam. Przy kominku stał David z burbonem w ręce.
- Co za zbieg okoliczności. Nikt nie lubi mnie bo wszystkich krzywdzę a Ciebie nie lubią za to że jesteś dla nich miła. Ciekawe co nie?- Wskazał na mnie szklanką i upił łyk trunku.
- To nie prawda.
- A jak wytłumaczysz fakt iż po naszej kłótni wyprowadziłaś się do blondynki a po dwóch dniach znów do nas wróciłaś?
- Rodzice Is wracają dlatego nie mogłam u niej zostać.
-Cóż...a to ciekawe... bo stało się to akurat po tym jak Dżastin się dowiedział o tym że jednak żyjesz a Is o tym że ten pedałek nadal kocha twoją siostrę.
- On ma na imię Justin i nie jest pedałem.I... skąd wiesz o tym wszystkim?
- Zgadnij...- David uśmiechnął się uwodzicielsko.
- Dlaczego zawsze wyciągasz informacje przez zahipnotyzowanie drugiej osoby? Nie możesz po prostu pogadać z drugą osobą?
- Problem polega na tym że nikt nie chce ze mną normalnie pogadać.
- Nie. Ty nie chcesz z nikim normalnie rozmawiać.
- Schodzisz z tematu.
- Yh!! Mam Cię dość!
-Tak wiem. Jestem uroczy. - David uśmiechnął się.Wyszłam z salonu i skierowałam po schodach na górę.Ktoś zadzwonił do drzwi. Chciałam otworzyć, ale David mnie uprzedził. Stał jak wryty.
- Co tak stoisz? - Gdy podeszłam bliżej zobaczyłam swoją matkę.
- Witaj kochanie. - Powiedziała do mnie.
- Mmmmamama??
- Może byś mnie zaprosił do środka co?- Zwróciła się do Davida.
- Nie mam nawiększej ochoty tego robić.
- Hm... ostro... ale kochaniutki będziesz musiał.
- Niby dlaczego?- Paulina złapała Mateusza za szyję.
- Bo inaczej zabiję twojego brata.
- Skąd mam mieć pewność, że nie zrobisz tego nawet gdy cię wpuszczę.
- Nie masz.- David wahał się chwilę. W końcu wpuścił Paulinę do środka. Ona weszła nie puszczając Mateusza. W tempie wampira usiadła na fotelu nadal trzymając Mateusza za szyję.
- Nieźle. Co jeszcze potrafisz?
- Posłuchaj. Przyszłam tylko powiedzieć byście trzymali się z dala od mojej córki.- Tu spojrzała na mnie.
- Niby dlaczego?
- Czy ty nie rozumiesz!? Jesteście zagrożeniem dla niej. W każdej chwili możecie ją skrzywdzić.!
- Mamo oni...
- Cicho bądź.! Wiem, że ich kochasz a nawet gdy nie ma go...-Tu spojrzała na Stefana- Całujesz tego przystojniaczka.-Tu wskazała Davida
- To nie...
- Nie próbuj nawet zaprzeczać.! Zresztą to nie ważne. Alex! - Alex wszedła do środka.Stanęła tuż za mną i rzuciła torbę na ziemię. - Znacie pewnie Alex. Jest moją podwładną. To dzięki mnie stała się tym kim jest teraz.
- Że co?- Moja matka spojrzała na mnie. - Czy ty siebie słyszysz? Kim ty jesteś?
- Stałam się lepszym człowiekiem.
- Nie. Nie mogę tego słuchać... wychodzę. - Wzięłam kurtkę z kanapy i ruszyłam do wyjścia.Moja matka kazała Alex mnie pilnować.Gdy wyszłam zwróciła się do chłopaków.
- W tej torbie są wszystkie rzeczy potrzebne Paulinie. A tu - Wyjęła kopertę z kieszeni.- Są pieniądze i bilet. Jutro w Gościnie będzie czekał na nią chirurg plastyczny. - Moja matka wstała. - Paulina ma przyszłość przed sobą. Nie pozwolę byście jej ją zniszczyli.
- Chcesz jej pomóc dając pieniądze i przeprowadzając operację plastyczną?
- Dobrze wszyscy wiemy jaką macie karierę. Z taką karierą Paulina jest zagrożona przy was. Nie pozwolę by stała się tym czym wy.
- I ty.
- Tak. I ja. Tylko ja przynajmniej  nie rozrywam ciał ludzi ani nie bawię się nimi jak zabawkami.-Paulina czując satysfakcję ruszyła w stronę drzwi.
- Ona potrzebuje miłości.- Paulina stanęła. - A nie pieniędzy i operacji plastycznych.
- Kiedyś mi za to podziękuje.
- Jeżeli będzie miała okazje.