niedziela, 25 listopada 2012

rozdział 67

 ~~Isabella~~
Szłam przez wielki labirynt w jakimś ogrodzie. Wszędzie była mgła, nie było nic widać. Szłam boso a na sobie miałam koszule nocną. Nic oprócz ściętej trawy nie czułam. Potknęłam się. Gdy starałam się wstać coś zaczęło mnie ciągnąć.  Wyrywałam się i starałam się czegoś złapać, ale niczego nie było. To coś puściło mnie gdy się odwróciłam nikogo nie zobaczyłam. Wstałam i zaczęłam szybko biec.Mgła powoli znikała. Zobaczyłam kogoś stojącego przede mną., Szybko się odwróciłam ale drogi powrotu nie było. Gdy znów się odwróciłam zobaczyłam Monice stojącą przede mną.
-Monica? - Powiedziałam ledwo słyszalnym głosem. Monica przez chwile się na mnie patrzyła a potem rzuciła się na mnie.
Podniosłam się z łóżka z krzykiem. Paulina zaczęła mnie uspokajać.

 ~~Paulina~~
- Spokojnie. To tylko zły sen.- Powiedziałam do Is.
- Pewnie masz racje. - Powiedziała Is. Nie chciała mówić o swoich wcześniejszych snach przyjaciółce. I tak bez tego miała wiele zmartwień na głowie.Ktoś zadzwonił do drzwi.
-Ja otworzę. - Powiedziałam.Is chyba to odpowiadało bo położyła się z powrotem spać chowając się pod kołdrę.
Poszłam do drzwi.Otworzyłam je. Okazało się że to Justin.Zbladł gdy mnie zobaczył. Ostatnio dziwnie działam na ludzi. Pomyślałam uśmiechając się w duchu.
- Ch...chcę wyjaśnień. - Powiedział.
-Jak miło. - Powiedziałam uśmiechając się. - Widzę, że nie będę musiała się do Ciebie fatygować. - Otworzyłam szerzej drzwi. - Wejdź. Tylko proszę... cicho. Is i Lilly nadal śpią. - Justin drżąc wszedł do środka. - Śmiało. - Zaprowadziłam go do pokoju który dała mi Is. Usiadłam wskazując by Justin zrobił to samo.
- Postoję. - Odparł.
- Na pewno? To długa historia.
-Na pewno.
- Jak chcesz. A. I przepraszam za bałagan. Nie miałam czasu posprzątać.- Justin spojrzał na mnie jakby nie wierzył własnym uszom.Opowiadałam mu a on słuchał nie dowierzając. - Tak oto właśnie stoję tu przed Tobą i mówię Ci rzeczy które nigdy w życiu nie mogą wyjść poza ten pokój.
- Ale... jak to możliwe że ty.... znów się stałaś człowiekiem? - Powiedział siedząc na kanapie. Usiadł tam w połowie opowiadania.
- Klaus mnie zmienił.
-Ale jak?
- Nie wiem. Znaczy...nie jestem pewna. Chyba mnie ugryzł albo wyssał ze mnie krew. Nie wiem....na prawdę...nie zastanawiałam się nad tym.
- Skoro mógł zmienić ciebie... to mógł też zrobić to ze sobą i innymi...
- Nie zastanawiałam się nad tym, ale masz racje.
- Wiem.- Rozejrzał się po pokoju. - Pójdę już.- Wstał. Ja także wstałam. Odprowadziłam go do drzwi. Gdy przeszedł przez drzwi odwrócił się.
-Dzięki za to że powiedziałaś mi prawdę.I... przeproś ode mnie Is.Spojrzałam w lewo i zobaczyłam Is stojącą na korytarzu.Dała mi znać bym nie mówiła mu że tam jest.- Zachowałem się jak idiota ciągle ją naciskając by powiedziała mi powód przez który ze mną zerwała. Kocham ją...
-To samo powiedziałeś mojej siostrze.
-Bo to była prawda.
- Była?
-Kochałem ją i...nadal coś do niej czuję,ale ona... chciała bym zniknął z jej życia.Na zawsze. Skłamałem w sprawie śmierci jej rodziny znaczy...twojej a ona mi z tego powodu nie wybaczyła. Chciała bym się usunął więc to zrobiłem. -Spojrzałam w stronę Is.Patrzyła na mnie oczekująco.
- Czy...Is wie?
- Nie... i wolałbym żeby tak zostało. Chcę ułożyć sobie teraz życie z Is i  nie chciałbym by przeszłość mi w tym przeszkodziła...-Spojrzał na mnie.- Nawet jej bliskich.
- Rozumiem,ale ona powinna wiedzieć. Mimo iż nadal coś czujesz do Susan, Is powinna zrozumieć.Ją w końcu też kochasz.
-Powiem jej. Ale jeszcze nie teraz.-Zapadła cisza.Justin spojrzał na zegarek. - Muszę już iść.-Justin odszedł a ja zamknęłam drzwi.Spojrzałam na Is.
-Tak mi przykro.-Is miała łzy w oczach.
-Czego?
- Przecież powiedział że coś do Ciebie czuje.
- Nie. Powiedział że powie mi o Susan. Nie powiedział że mnie kocha.- Lilly zaczęła płakać.- Muszę iść do dziecka.-Odwróciła się i poszła do swojego pokoju.
-No pięknie...- Powiedziałam i ruszyłam do swojego pokoju.

1 komentarz: