środa, 5 stycznia 2011

rozdział 30

Zima (31 grudnia).
To już cztery miesiące odkąd jestem z James'em.James jest podobny do Toma ale on mnie kocha widać to w jego ocNzach:rozumie,zawsze jest przy mnie kiedy go potrzebuje a Tom taki nie był.No dobra teraz coś o reszcie:
Monica i Marius ciągle sa ze sobą (kto by pomyślał :)).
Isabell znalazła se chłopaka (gwiazde) Justina Biebera co oznacza, że Susan z nim zerwała.Widocznie się nie dogadywali ale ona mówi , że Justina ciągle gadał tylko o sobie więc z nim zerwała,ta....a co u mnie słychac?
Od końca wakacji mieszkam w Los Angeles ale na święta przyleciałam do Polski oczywiście z James'em i Susan bez rodziców.
-To będzie najlepszy sylwester jakikolwiek miałam.-Usiadłam przy ognisku
-Ta wkońcu nie bede siedziała z rodzicami w domu.-Monia
-Chodzcie już!-Chłopacy przygotowali petardy.
-Juz idziemy.-Wstałyśmy i poszlyśmy w stronę chłopaków.Cała nasza paka była zebrana.Wszyscy czekali aż chłopaki odpala fajerwerki.Gdy Marius chciał zapalić fajerwerki zadzwonił telefon Is.Wszyscy spojrzeli się na nia.
-No co?Nie moja wina że Justin sie o mnie martwi.
-Lepiej odbierz-Is odebrała i odeszła kawałek.
-Przestań ciągle jesteś wkurzona na Justina ale to nie znaczy że musisz być wściekła na Is.-Susan milczała chyba chciała coś powiedziec ale zamilkła zaraz bo podeszła do nas Is.
-Zaczynamy?-Spytała uśmiechnieta.Spojrzałam na nią i Susan a nastepnie dałam znak Mariusowi że może zaczynac.
-------------------------------------Kilka godzin pużniej------------------------------------------------
-Musimy już iść moja babcia zabije mnie jak nie zjawimy się o czasie.-Wstałam.
-Ta...twoja babcia mnie przeraża-powiedział James a ja go lekko szturchnełam on mi oddał i zaczeliśmy zucać się śnieżkami reszta oprócz Susan i Is dołaczyła się.Zauważyłam to więc przestałam żucać i podeszłam do niej.
-Coś się stało?-Usiadłam obok Is.
-Nie.-mieszała w ogniu
-Is jesteś moją przyjaciółką powiedz co się stało.
-Spytaj się Susan.-Zdziwiłam się.
-No....dobbra.Co się stało?-Susan udawała że mnie nie słyszy.
-Susan!-Otrząsneła się.
-co?
-Co się stało.-Popatrzyła sie na Is jakby chciała ją zabić.Zaczeła grzebać w torbie po chwili wyjeła jakiś papierek.
-Co to jest?
-Test ciążowy.
-Jesteś w ciąży?-Milczała-No powiedz!
-Nie nie jestem.-Byłam zamieszana
-Ale...
-To nie mój test -Jeszcze bardziej byłam zamieszana
-Więc kogo?
-Znalazłam go w pokoju Is jak byłyśmy na wakacjachw niemczech w ten sam dzień kiedy zerwałam z Justinem.
-Zaraz,zaraz że co?Ale Is...wiesz że...-Była zmieszana do końca.
-Gdy spytałam jej się co to oznacza powiedziała mi tylko że mam zapytać się Justina więc poszłam a ten poprostu odrzekł że nie powinnam się w to wcinać że to była tylko jedna noc że to załatwi .-Zaczeła płakać.
-Więc Justin chodzi z Is tylko dlatego że ona jest w ciąży?-Milczała.-No powiedz.
-Is nie chodzi z Justinem tylko z Tomem.
-Jakim Tomem?
-No z Tomem.
-Ale jakim?
-Z tym co ty chodziłaś.-Zdrentwiałam,nie mogłam wydobyć z siebie zadnych dzwięków nic zupełnie nic tylko gapiłam się przed siebie .Wszyscy coś tam mówili ale ja ich nie słyszałam .Po chwili próbowali mnie ocucić aż doszło do kłutni.
-Widzisz co narobiłas?Wiesz jak długo próbowałem ją wyleczyć z tego Toma?Wiecz?!Oczywiście że nie wiesz jesteś tylko jej kuzynka.Powiem Ci aż 4 miesiące dopiero od miesiąca jestesmy normalna para,wiesz co to znaczy?
-Że jesteś idiota?-Wszyscy spojrzeli na mnie.
-Pomoge Ci-Odepchnełam go.
-Dam se rade.-Stanełam-Is mogłas mi powiedzieć przeciez jesteś moja przyjaciółka.
-Przepraszam że Ci nie powiedziałam.-James zaczą gadac z Mariusem.
-James!-Odwrócił sie.-Miałam o tobie dobre zdanie mimo tego że mnie zdradzałeś...-przerwał mi
-Nie zdradzałem cię.
-Niech pomyśle może zapytamy Kasi,Anety,Angeliki a oże Karoliny co?-Zamilkł.
-Tak myslałam.Poprostu jesteś idiotą,debilem,samolubem który mysli tylko o sobie,sławie,kasie i seksie.Mam racje|-Wszyscy zamilkli .
-Coś się stało?-Gdy się odwróciłam zobaczyłam Toma.
-Zapytaj James'a albo najlepiej swojej dziewczyny chłoptasiu.-Poszłam cała zapłakana.
------------------------------------------------Ognisko-----------------------------------------------------
-Powiedzieliscie jej?-Kiwneli głowami-Oszaleliście?
-Mysle że nie oszaleliśmy .Moim zdaniem ty i Is powinniście sobie coś wyjaśnić .
-Co takiego?-Is zbladła.
-Może ja mam mu powiedziec?-Is odezwała się.
-Nie!Ja mu powiem-Podeszła do Toma.
-To nie jest twoje dziecko tylko Justina.-Złapał się za głowę.
-Mam rozumieć że przez te pięc miesięcy poprostu mnie oszukiwałaś?-Is zaczeła płakac.
-Posłuchaj powiedziałam że to twoje dziecko dlatego że kocham cię prosze wybacz mi-Chciała się przytulić ale Tom ja odepchną.
-Przykro mi Is ale z nami to koniec.
-Prosze nie.-Tom machna ręką i poszedł.
----------------------------------------Nastepnego dnia----------------------------------------------
Drnnn....drnnnnn......drnnnnnnnnndrnrrrnnnn.......
-Już idę,idę.-Ledwo wstałam z łózka.
-Słucham
-Nie teraz jej nie ma ale jak wróci powiem jej.
-Dowidzenia.-Odłożyłam telefon gdy akurat Susan weszła do domu.-Susan choć tu na chwile.
-Coś się stało?-Zaczeła zdejmować buty.
-Tak musze Ci coś powiedziec,Mozesz usiąść?
-Chwile...........już.-Usiadła.
-No więc musze Ci powiedzieć że.........nie moge-Zdziwiła się.
-....ale czego?
-Twój ojciec chce z toba gadać.
-Ale ja nie chce
-Chodzi o James'a
-Wiem dlatego mówie że nie chcę go widziec.
-Mówił,że musi Ci coś ważnego powiedziec.
-Mam gdzies to co on mówi.
-Jak chcesz ale mogłabyś chociaz raz się z nim spotkać przecież to twój ojciec.
Puk....puk....
-Otworz-Susan poszła otworzyc drzwi.
-Oki.-Po chwili słyszałam jakiś znajomy głos więc wyjżałam.
-O Pauline witaj.-Przedemną zobaczył mojego ojca (rodzonego)
-Cześc-Sztucznie sie uśmiechnełam.
-Nie przytulisz własnego wójka?
-Raczej nim nie jestes.
-Pauline jak możesz tak mówic.-Spojrzałam się na ,,ojca''
-Wiem że jestes moim ojcem aż taka głupia nie jestem.-Poszłam do pokoju zatrzaskując za sobą drzwi.
-Pauline otworz prosze cię.-leżałam na łózku.
-Nie!
-Dlaczego?
-Dobre pytanie dlaczego?
-Co?
-DLaczego go tu przyprowadziłas?!
-Daj spokój!
-Idź już sobie!
-Jak chcesz.-Poszła sobie.Po chwili zaczął wibrować mi telefon.Zobaczyłam napis James więc nie odebrałam ale zaraz zadzwonił znów i znów nie odebałam .Poczułam się źle więc się ubrałam .Gdy wyszłam z pokoju nikogo nie było więc szybko wyszłam.Chodziłam po parku i chodziłam aż się znudziłam.Nie miałam zamiaru wracać do domu więc usiadłam na ławce.Zrobiło się ciemno i zimno chciałam już wracać ale jacyś chłopacy do mnie podeszli.
-Cześć mała.-Zasmiali sie.
-No co maleńka.....do domku się śpieszysz co?Może się zabawimy.-Znów sie zaśmiali.Jeden z nich złapał mnie za ręce i nie puszczał, reszta tylko się śmiała.Gadali o czymś ale ni wiem o czym.
-Spokojnie, to niebędzie bolało-Odchylił moja głowę po chwili poczułam  ukłucie na mojej szyji strasznie bolało zrobiło mi się słabo po chwili przestał bo jacyś chłopacy coś do nich krzyczeli (zemdlałam).
-----------------------------------------Następnego dnia--------------------------------------------------
-Chyba się budzi.-Usłyszałam.
-Przyniosę jej krew.
-Eva ludzie nie piją krwi.
-To co mam jej przynieść?
-Wodę?
-Dobra przyniose jej wodę.-Ktoś wyszedł.Znów zasnełam.Po paru minutach otworzyłam oczy przed sobą zobaczyłam James'a,Toma i tych chłopaków co chyba wczoraj mi pomogli.Spojrzałam na Toma.
-Gdzie ja jestem?
-W naszym domu.-powiedział jeden z nieznajomych.
-Co ja tu robię?
-Zemdlałaś Mati i Paweł znaleźli cię w parku.-Nagle coś mi się przypomniało.
-Aha.
-Zostawimy cię samą, odpoczywaj.-Wyszli.Usłyszałam jakieś głosy więc lekko wyjżałam przez drzwi.Zobaczyłam James'a,Toma,Matiego,Pawła,chłopaków którzy mnie napadli i jakiegoś faceta ubranego w biały fartuch..Podsłuchałam ich rozmowe.
-Mieliście się do niej nie zbliżać wiecie ile problemów moglibyśmy mieć gdyby wiedziała kim jesteśmy?
-Chcieliśmy tylko zobaczyć czy cos nam zrobi szczeże wam powiem że ona jest łagodna jak baranek.
-Pełna moc zyska gdy skonczy 18 lat.
-Czyli juz niedługo-Tom
-Dlatego nie zbliżajcie się do niej.
-Jeżeli wy będziecie trzymać sie zdaleka od naszego terytorium my będziemy trzymac ją zdaleka od was.
-Zgoda.
-Czyjecie?
-Co?
-Człowiek.-Wystraszyłam się chciałam sie cofnąć ale uderzyłam o wiadro i wywaliłam po chwili obok mnie było pełno ludzi przestraszyłam się.
-Pauline miałaś lezec w łóżku.
-Zostaw mnie.
-O co Ci chodzi?
-Dlaczego mi nie powiedziałeś że jesteś jednym z nich.
-Z kogo o co ci chodzi?
-Nie udawaj dobrze wiem kim jestes wiem takrze kim oni są myślałeś że jestem głupia?
-Wcale nie tylko czekałem na odpowiedzni moment.
-Jesteś taki sam jak wszyscy moi znajomi.-Wszyscy gapili się na mnie i na Matiego.
-Wy się znacie?-Spytał Tom a Mati odpowiedział:
-Ta poznaliśmy się rok temu mój ojciec chodził z jej matką.
-Nie była moja matką...
-Tylko ciotką.
-Fajnie tak jest czytac w mojej głowie co?-Paweł się zdziwił.
-Znalazłam wodę.-Eva weszła do pokoju-Co tu sie dzieje?
-Nic takiego ,wiecie co ja już sie bede zbierac.
-Wyszłam z pokoju i poszłam w stronę wyjścia ale Mati mnie zatrzymał.
-Posłuchaj nie możesz nikomu powiedzieć co tu widziałaś lub słyszałaś.-Byłam zdruzgotana.
-No tak tajemnica przedewszystkim.
-O co Ci chodzi?
-Myślałam że mnie kochasz przynajmniej tak odczułam w Los Angeles .
-Kocham cię ale muszę chronic moją rodzine.
-No tak rodzina jest najwazniejsza ale pamiętaj że jutro wyjezdżam więc zbytnio nie masz czasu na odpowiedz.-Wyszłam z ich domu.Chodziłam po lesie i chodziłam aż sie ściemniło no i znów zrobiło się zimno troche byłam przestraszona ale byłam tak wsciekła że miałam gdzies co się ze mna stanie.Za sobą poczułam lekki powiew a następnie jak zimno spływa mi po szyji gdy sie odwróciłam zobaczyłam Matiego.Spojrzałam mu w oczy a on mi było mi strasznie zimno ale i tak przytuliłam matiego.Po chwili nasze usta zetkneły się przez tą krótka chwilę czułam się jak w niebie.Mateusz odprowadził mnie do domu powiedziałam mu żeby lepiej nie wchodził na góre bo moja babcia go wyczuje(jest takjakby wyrocznią?) no i tak porzegnaliśmy się na dole.
-----------------------------------------Ciąg dalszy nastapi------------------------------------------------

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz