-I co widzisz?-Eva patrzała w przyszłość.
-Alice jest na rogu 3 i West Hight..-Chłopacy wybiegli.-Ale...gdzie oni sa?-Spytała się Davida.
-Wybiegli.
-Chodź.
-Gdzie?
-Musimy im pomóc nie dają sobie sprawy jakie niebezpieczeństwo ich czeka.
-Hallo pobódka Mati umie czytac w myślach zapomniałaś?
-Nie,nie zapomniałam ale wiem że nie wyczytał tego.-Złapała go za ręke i pobiegli za chłopakami.Chłopacy byli już dawno na miejscu i zaczeli wszędzie szukać Alice.
-Mati tu!-James wszedł do środka
-Spokojnie już wszystko w porządku.-James zdjął taśme z ust Alice.
-Gdzie jest Pauline?
-W domu zaprowadzimy cię.
-Nie ten zły pan ja zabrał.
-Ale jak to?
-Mówiła że przyjdą po mnie jacyś chłopacy i mnie z tąd zabiora powiedziała tez że mam sie nie martwić bo ona wszystko załatwi no i że mam was słuchac.-James odwrócił się do Toma.
-Musimy ja znaleść.
-Ja pójde na drugie piętro a ty na trzecie Alice schowaj sie gdzieś.-Alice schowała sie pod łóżko a Mati i James poszli na 2 i 3 pietro.
-Pauline!-patrzyli do każdego pokoju.
-James mam ją!-Mati mnie rozwiązał.Po chwili przybiegł James.
-Szybko wex ja w budynku jest bomba.-Mati mnie złapal.-Alice!-Alice wybiegła spod łózka.James wziął ją i szybko wybiegliśmy z budynku a po kilku sekundach on wybuchł.
-Mam nadzieję że wzieliscie samochód.-James i Mati zamilkli.-Chyba żartujecie.
-To wina James'a to on powiedział że nie mamy czasu na samochód i zmienił sie w to coś.
-To coś ma jakaś nazwe.-Prawie doszło do bójki.
-Chłopcy!Spokojnie Eva nas podwiezie.
-Ta uwaga bo ona będzie wiedziała że potrzebny jest nam samochód.-Eva wyjechała zza rogu a chłopcom opadły szczęki.Wsiadliśmy do samochodu.Gdy dojechaliśmy zadzwonil mój telefon.
-To Monia-Odebrałam-Idzcie zaraz do was dołącze.
-Hejka co tam?
-Dlaczego nam nie powiedziałaś?!
-Czego?
-Że Tom jest tym czymś no i że James też no i że ty to jakaś wyrocznia czy co a ten Mateusz to twój chłopak?Myślałam że Is,ja i Marius jestesmy przyjaciółmi widze że się myliłam.Cześć Paula.
-Ale...-rozłączyła się.Wytarlam łzy i poszłam do domu.
-Nic ci nie jest?
-Nie, a czemu pytasz?
-Masz czerwone oczy jakbyś płakała.
-Poprostu jestem zmęczona.
-Napewno nie,jestem twoją siostra możesz mi powiedzieć.
-Jesteś jej siostrą?-Spytał James.
-Ta co w tym dziwnego/
-Nic tylko nawet nie jestescie podobne do siebie,prawda Paula?
-Dajcie mi wszyscy spokój!
-Paula martwimy się o ciebie.
-Miło z waszej strony ale ja nie potrzebuje niczyjej pomocy...-Wyszłam z kuchni i weszłam na schodu-...mam nadzieję że jutro już was tu nie bedzie-Mati podszedł do mnie i zaczął pocieszać.
-Pauline idź na górę i odpocznij jak bedziesz lepiej się czuc to porozmawiamy.
-Wątpie.
-O co Ci chodzi?
-Jak zejde ma was tu nie być rozumiecie.-Moi rodzice weszli a ja pobiegłam na górę.
-Cpś się stało?
-Pa...-James przerwał Susan.
-Skądże proszę pani wszystko w porządku a czemu pani pyta?
-Pauline tak szybko pobiegła na górę jakby się z wami pokłóciła.
-Jest zmęczona od rana czuła się źle.
-Bidna,pójdę zapytac czy czegoś potrzebuje-Mati zagrodził jej drogę.
-Lepiej nie...tzn....to tylko grypa żołądkowa ciagle wymiotuje lepiej bedzie jak zostawimy ją samą...-Susan wstała.
-...zreszta umówiłam ja na jutro do doktora.
-No dobrze pójde zrobic obiad.-Mama poszła do kuchni a tata do gabinetu.
-Ciekawe co jej dolega.-Susan usiadła na łóżku
-Pewnie przezywa ciążę Is.
-Myślisz?
-No...ta przed chwilą była cała heppi a teraz jest smutna i to po telefonie Moni.
-Może i masz racje.
-Zawsze ją mam kotku.-James przytulił Susan i pocałował.
-Może powiemy Paulinie o nas?
-Teraz?Kiedy jest wściekła na cały świat?Z doświadczenia wiem że nie warto z nią zadzierać gdy jest wkurzona.
-Masz racje,ale powiemy jej jak sie uspokoi.
-Okej-Zaczeli się całować a Mati poszedł na górę i zapukał do mnie.
-Paula,dobrze się czujesz?
-Co cię to obchodzi co?
-Martwie sie o ciebie,pewnie chodzi o Is poroniła tak?A może o coś innego proszę powiedz.
-Nie!
-Obiad!-krzykneła mama.
-Porozmawiamy puźniej.-Mati zszedł na dół.Poszłam do łazienki obmyć twarz i za chwile zszedłam na dół.Usiadłam obok Susan i Matiego bo nie było miejsca.
-Może powiecie jak wam miną lot co?-Wszyscy milczeli.-Co tak cicho?Coś się stało?
-Skądże mamo,poprostu wszyscy są zmęczeni i tyle.
-No co ty Pauline przecież Susan i James napewno nie są zmęczeni.-Mama spojrzała na Susan i Jamesa i umilkła.
-Jak to?
-Mama ma racje jesteśmy pełni energii że hoho.
-Wiesz co Sus.
-Co?
-Nie umiesz kłamać.Mamo powiedz co miałaś na myśli.
-Nic takiego córciu jedz.
-Mamo.
-Okej,okej.
-Mamo!
-Przykro mi Susan nie potrafie trzymać tajemnicy w tajemnicy.
-Jakiej tajemnicy?
-Susan i James sa razem.-Byłam wstrząśnięta.
-Gratuluje-Wszyscy się zdiwili.
-Serio?
-Oczywiście.Pasujecie do siebie-Zaczełam kroić kotleta.-Szkoda tylko że ja zawsze dowiaduje się ostatnia.-Wbiłam nóż w kotleta i wstałam od stołu.
-Napewno wszystko w porządku?
-Jak najlepszym,przepraszam ale jestem zmęczona i chcę się położyć-Poszłam na górę.
-Pani Rosalio czy mogę odejsc od stołu?
-Oczywiście Mateuszu.-Mati poszedł za mną.
-Pauline zaczekaj.
-Po co?
-Prosze.-Odwróciłam się.
-Czego chcesz?
-Żbeyś ze mną porozmawiała.
-O czym?
-O nas.
-Okej, powiem ci coś o nas.
-Co takiego?
-Nas już nie ma jestem tylko ja i ty.
-Nie rozumiem.
-O naprawde?To pozwół że Ci wytłumacze, ty i ja jestesmy wolnymi ludzmi możemy spotykać się z kim tylko chcemy teraz rozumiesz?
-Ale...
-Przykro mi Mati nie ma zadnego ale.-Poszłam do pokoju a Mati zszedł na dół.
----------------------------------Nastepnego dnia---------------------------
-Wszystkiego najlepszego solenizantko.-Mama złozyłam mi życzenia.
-Dziekuje mamo.-Mama dała mi tort-Dlaczego tu jest 18 swieczek?
-Przeczytałam w internecie że według jakiegoś tam faceta jeden dzień ma ileś tam godzin dlatego postanowiłam że się pobawie i wyszło mi że dziś kończysz 18 lat.
-o boże.
-Coś się stało?
-Nie.Lepiej będzie jak pójde juz do szkoły.
-Na zewnątrz masz mały prezent.
-Jaki?
-Idź zobacz-Pobiegłam przed dom.Przed soba zobaczyłam nowiosiutki samochód wprost prawdziwe cudo!Mama staneła w progu a ja podeszłam do samochodu.
-On jest mój?
-Oczywiście,chyba że go nie chcesz.
-Żartujesz?On jest super.-Mama się uśmiechneła.-Dziękuje.
-Nie ma za co...a bym zapomniała to twoje kluczyki.-Wziełam kluczyki i wsiadłam do samochodu chciałam ruszyć ale przypomniało mi się że o czymś zapomniałam.Szybko pobiegłam na górę,wziełam plecak,pocałowałam mame i pojechałam do szkoły.
-----------------Szkoła------------------------
Gdy weszłam do szkoły zaniemówiłam to nie była szkoła tylkoco s z innej planety.Każda szafka była ozdobiona,każdy grał,tańczył i robił różne inne żeczy.
-Czesc.-Zobaczyłam obok siebie jakąś dziewczyne.
-Cześć,znam cie?
-Nie ale ja znam ciebie ty jestes ta ,,Demi''.
-Właściwie to mam na imie Pauline a ty?
-Alison.
-Miło mi cie poznać.
-Mi ciebie też, chodź przedstawie ci moich znajomych.-Poszłyśmy na schody przed szkoła.
-Pauline to jestJake mój chłopak,Jess chłopak Natalie-Pokazała Natalie-A to Eva i Sasha.
-Cześć wszystkim.-Wszyscy milczeli.Sasha wstała.
-Spokojnie przejdzie im.
-A co się stało?
-Sa na Ciebie obrażeni.
-Nawet ich nie znam.
-Hello,pobudka jestem tzn.byłaś Demi Lovato a oni się obrazili dlatego że zrezygnowałaś ze śpiewania.
-Nie skończyłam ze spiewanie tylko ze sławą o mediami.
-Ta tylko jest jeden mały problem.
-Jaki?
-Tu media moga wejsć wszędzie bo to szkoła publiczna ale dla uzdolnionych wiec niestety kamery znajdą ciebie wszędzie oprócz pokoju dyrektora.On nie lubi kamer.
-Trochę to skomplikowane.
-Wiem ale przestanie gdy troche tu pobedziesz.
-Okej koniec pogaduszek zaraz dzwonek chodzmy.-Poszliśmy do sali.Zadzwonił dzwonek a nauczyciel wszedł do klasy.Zaraz za nim wszedł jakiś chłopak,James i Mati,Susan dawno siedziała w sali z jakąs dziewczyną.
-Do tablicy.-Powiedział nauczyciel.
-Dobrze prosze pana.-Ukłonił się a klasa zaczeła się smiac.
-Cisza!Dlaczego się spuźniłeś?-Zapadła cisza wszyscy pisali coś w zeszytach.-Czemu wy się spuźniliście?
-Jesteśmy tu nowi i szukaliśmy sali.
-Aha,dobra siadajcie.-Rysowałam w zeszycie.
-Przepraszam ale to moje miejsce.-Gdy podniosłam głowe zobaczyłam tego chłopaka.
-Serio?Masz pecha bo teraz ja tu siedze.-Przestraszył się.
-Wiesz co możesz tu siedzieć ja usiądę gdzieś indziej-Usiadł obok chłopaków i zaczą z nimi gadać.Wiedziałam że gadają o mnie.Przez cała lekcję zastanawiałam się kim jest ten chłopak i zkąd zna James'a i Matiego,wkońcu zadzwonił dzwonek.Chciałam z nimi pogadać ale Alice podeszła do mnie.
-Chodź na stołówkę.--Poszłyśmy.Cała paczka siedziała w drugim stoliku po środku a chłopaki obok okna.Susan siedziała z tymi fajniejszymi.
-Co się tak na nich patrzysz co?-Usiadłyśmy.
-Zastanawiam się kto to jest.
-Ten od okna po prawej to James dalej Mati,Davi jego brat i Eva.
-David to brat Matiego?
-Ta a czemu tak sie zdiwiłas.
-Mati nigdy nie mówił że ma brata.
-Znasz Matiego?
-Ta a co?
-Masz jego numer?
-Ta a czemu się pytasz?
-Eva kocha sie w Matim od niepamietam kiedy.
-Aha.-Podałam numer Evie.
-Nie ma szans.
-Co?
-David ma wyrafinowany gust żadna z nas mu nie przypasowała.
-Jak to/
-Nie wiem.-Mati podszedł do nas.
-Hejka Paula.-Nieodzywałam sie.
-Przyjdziecie dzisiaj na impreze?
-Niby po co?
-Sa urodziny Pauline więc pomyslałem że byscie wpadli-Spojrzałam na Matiego.
-Serio masz dzisiaj urodziny?
-Ta.
-Czemu nie powiedziałaś?Wszystkiego najlepszego.-Mati chyba zaprosił całą szkołę bo wszyscy pokolei składali mi zyczenia.Po szkole razem z dziewczynami poszłam do mnie przygotowac się na impreze.Po kilku godzinach byłysmy gotowe.
-No to chodxmy.
-Zaraz,zaraz Pauline jest solenizantką ona musi jakoś chucznie musi zejsc na dół
-Masz racje-Dziewczyny cały czas cos robiły na holu a puzniej ,,chucznie'' rozpoczełam impreze.
-Cześć Eva-Eva sie zaczerwieniła.
-Czczczcześc.
-Zatańczysz.-Zamilkła wiec jej pomogłam
-Chętnie zatanczy.-Poszli.Ja nudziłam się na imprezie wię poszłam na górę.
-Czemu nie jestes na dole?-David wszedł do pokoju.
-Jest troche nudna.
-To prawda ale jestes gwiadza tej imprezy powinnas tam byc.
-Moze masz racje ale jakos mnie to nie bawi.-David usiadł obok nie.
-Wolałabyś spędzić te urodziny tylko z rodziną,znajomymi.
-No właśnie ja prawie nie znam tych ludzi.
-Ale oni znaja ciebie.
-Fakt-Spojrzeliśmy sobie w oczy ale po chwili zrobiło sie niezrecznie.
-Musze już iśc.-Wstał
-Tak,oczywiscie-Pocałował mnie w policzek i wyszedł z pokoju.Po chwili namysłu tez zeszlam na dół postanowiłam ze bede dobrze sie bawic i tak było bawiłam sie do samego rana.
--------------------Nastepnego dnia.----------------
Obudziłam się z bólem głowy.Z szafy wyjełam nowe ubrania i poszłam wziąść prysznic.Gdy się umyłam i ubrałam zeszłam na dół do kuchni zrobić se śniadanie.
---drn,drn---otworzyłam drzwi.
-Czego chcesz.-Mati przyszedł z Davidem.
-Porozmawiać.
-Niby o czym?
-O nas.
-Czy my przypadkiem sobie tego już nie wyjaśnilismy?
-Przepraszam Cię.
-hy.
-Za wszystko przepraszam obiecuje że juz nigdy więcej nie skłamie uwierz mi.
-Przykro mi Mati ale z nami koniec tylko cud mógłby Ci pomóc.
-Dobra jak chcesz właśnie straciłaś szanse.
-Szanse?Czy ja ciebie prosiłam kiedykolwiek o jakąś szanse?Nie.Więc teraz wyjdziesz z mojego domu i już nigdy tu nie wejdziesz.-Mati wyszedł a za nim David dając mi jakaś kartke;gdy wyszli zobaczyłam co tam pisze:
,,Za godzinę w parku''Szybko zjadłam sniadanie,wysprzatałam po wczorajszej imprezie i poszłam do parku.
-Cześć.-David się odwrócił.
-Przyszłaś.
-Jak widać.
-Choć.-David złapał mnie za ręke i zaprowadził na plaże.
-Nie mogłeś odrazu napisać że mam przyjść na plaże?
-Zastanawiałabyś się na jaką.
-Mógłbyś napisać.
-Choć.
-Gdzie tak wgl. idziemy?
-Do mnie?-Zatrzymałam się.
-Prosze powiedz że nie mieszkasz z Matim i jego rodzinką.
-Nie.
-Ulżyło mi.
-Mieszkam z Matim i resztą mojej rodziny.-Zaczełam się cofać ale David mnie zatrzymał.
-Spokojnie nie zjedzą Ciebie.
-Ty nie rozumiesz ja nie mogę pójść do twojego domu,bo wszyscy mnie tam znaja zresztą nie mogę tam wejść zaraz po tym jak potraktowałam Matiego.
-I co z tego?
-Jesteś idiota.-Złapał mnie za ramię.
-Spokojnie nikogo nie ma w domu.
-Napewno?-Usmiechna się.
-Napewno.-Spojrzałam na dom.-No choć.-Weszliśmy do środka.
-Przecież on jest cały z oknami.
-I co z tego?
-Słońce was nie zabija?
-Zabija ale pierścienie nas chronią.
-Aha.-Patrzyłam na czapki absolwentów.-Wszystkie sa wasze?
-Mniej więcej.
-Tzn.?
-1/8 należy do naszego ojca.Mati nigdy ci nie mówił?
-Nie nigdy o tym nie wspominał.
-Też bym o tym nie wspominał bo to jest nudne.
-Żartujesz?Nigdy w życiu nie miałam chłopaka który jest mądrzejszy odemnie.
-Serio?-Mati zbliżył się do mnie.
-Tak serio, a co?-Prawie byśmy się pocałowali ale ktoś nam przerwał.
-David wrócilismy!-David złapał mnie i zaprowadził do pokoju na górze.
-Wyjdz tędy.
-Dlaczego?
-Proszę zrób to.
-No dobra ale zapłacisz za to.-Wyszłam przez okno i wpadłam w błoto a David zszedł na dół.
-Co Paula tu robiła?-Spytał Mati.
-Jaka Paula?
-Nie udawaj wiem że tu była.
-Nie wiem o czym mówisz cały czas byłem w domu.Sam.
-Przestancie się kłócić.David masz przestac się spotykać z Paulą.
-Niby dlaczego tylko ja co?No tak wielki Mati ma moc taka samą jak Paula a nawet wiekszą tylko że jest mały problem.Paula o tym nie wie.
-I dobrze że nie wie gdybym jej powiedział mogłoby dojść do powarznych skutków.
--------------Mój dom--------------
-Gdzie ty byłaś?-Spytała Susan.
-Na plaży.
-Z kim.?
-A co to przesłuchanie?
-Odpowiesz?
-O widze że lubisz bawić się w matkę tylko że jest problem .TY NIE JESTES MOJA MATKA.Zrozumiałaś?
-Pauline martwie sie o ciebie.
-Nie musisz sama dam se rade.
-Właśnie widze.
-Co masz na myśli?
-Jesteś tak zaślepiona że nie widzisz jak David tobą steruje.-Zamyśliłam się.
-Poprostu jesteś zazdrosna i tyle.-Pobiegłam na górę.
-Pauline!
----Kilka godzin puźniej----
-Cześć.-David wszedł do mojego pokoju.
-Hejka.-Usiadł obok.
-Co tam?
-Dużo.
-Czyli?
-Miałeś kiedys ochote powiedzieć komuś prawdę ale nie zrobiłeś tego tylko dla jego dobra lub poprostu by go wykorzystać.
-Nie,czemu pytasz?
-Dlaczego cały czas mnie oszukujesz?
-Co?
-Widze jak na mnie patrzysz i myśle że fajny z ciebie chłopak ale mam uczucie że ukrywasz coś przed mną.
-Nic nie ukrywam.
-Znowu to robisz.
-Co?
-Manipulujesz mną.
-Susan Ci powiedziała?Zawsze była z niej straszna gaduła.
-Nie ważne kto mi powiedział chce usłyszeć to od ciebie.
-Im mniej wiesz tym lepiej.
-Skoro tak to formułujesz to okej.
-Serio?
-Tak.
-Już sie bałem że...
-Koniec z nami.
-Pozałujesz tego.
-Serio?-Wkurzony wyszedł z pokoju.
------Nastepnego dnia.-----------------------
-Cześc mamo widziałaś Susan?
-Tak wyszła niedawno z Davidem a co?
-Jesteś pewna?
-Tak,a cos sie stało?
-Nie skądże.Pójde do nich.
-Co?
-Nic takiego.-Wyszłam z domu i pobiegłam do Cullen'ów.Zapukałam do nich.Otworzył mi Mati.
-Jest Susan?
-Nie.
-A David?
-Poszedł do Ciebie.
-O Boże.
-Co się stało?
-Musze znaleść Davida wiesz gdzie on może być.
-Nie, nie wiem.
-Proszę Ciebie tu chodzi o życie mojej siostry.
-Jak to?
-Mogę wejść?-Mati mnie wpuścił całą zapłakana.
-Mów co się stało.
-Zerwałam z nim a on powiedział że tego pożałuje proszę powiedzcie gdzie jest moja siostra.
-Są w lesie w starym domku letniskowym.-Powiedziała Alice.
-Idę z wami.
-Nie Pauline musisz zostać i zaopiekować sie Elizabeth.-Powiedział doktor.
-Proszę.-Mati podszedł do mnie.
-Pauline obiecuje, że nie pozwole aby Susan spadł choć jeden włos z głowy.
-Proszę,uratuj ją.-Przytulił mnie.
-Uratuje.-Wyszli.
-Choć tu.-Pani Cullen pocieszała mnie cały czas.Wkońcu zadzwonił telefon.
-Okej powiem jej.
-Co z nią?
-Sa w szpitalu.
-Boże.
-Susan nic nie jest straciła troche krwi ale nie będzie wampirzyca.
-Zawiezie mnie pani do niej?
-Choć-Pojechałyśmy do szpitala.Raz, dwa znalazłyśmy moją siostre.
-Susan.-Przytuliłam moją siostre.-Dobrze ze nic Ci nie jest.
-Co się wgl.stało?
-Uderzyłaś się w głowę-Powiedział pan Cullen.
-Najważniejsze, że czujesz sie lepiej i że już jutro bedziesz mogła wyjść z tego okropnego szpitala.
-Przepraszam za siostre nie lubi szpitali.-Powiedziała Susan.
-A kto je lubi?-Powiedział doktor.Wyszłam przed sale.
-Dziękuje, że jej pomogłeś.
-Wcale nie,gdybym był tam szybciej nie zobaczyłaby tych strasznych żeczy.
-Nic nie pamięta.Nie musisz się o nic bać.
-Pauline muszę Ci cos powiedzieć.
-Co takiego?
-Ja...-Susan nam przerwała.
-Dosyć tych pogaduszek kochanków ja tu jestem chora.Zapomniałaś?
-Nie, nie zapomniałam.-Po cichu dodałam.-A szkoda.Muszę iść.
-Jasne.
-Pogadamy puźniej.-Ja poszłam do Susan a Mati zniknął.Po kilku godzinach byłam w domu.
--------------------Nastepnego dnia---------
Wstałam o 8:00 bo byłam strasznie głodna.Odrazu poszłam do kuchni i otworzyłam lodówke.Zaczełam jeść sórowe mięso.
-Dzieńdobry cóeczko.-Mama usiadła na krześle.
-Dzieńdobry mamo.
-Widze że jesteś głodna.-,,Jak wilk''.
-Troszeczke.
-Więc zjedz śniadanie i idz się ubierz.
-Po co?
-Idziemy po Susan chyba nie zapomniałaś.
-Niby czego przecież nic mi nie mówiłas.
-Przestan marudzic i choc.-Poszłyśmy do szpitala gdy weszłyśmy spotkałam Matiego wiec podeszłam do niego.
-Musimy porozmawiac.-Mati odszedl od pana Cullena i podszedł do mnie.
-O czym?
-Co się ze mną dzieje?
-Nierozumiem.
-Zamiast zwykłego jedzenia jem surowe mięso,słońce mnie razi a do tego strasznie boli mnie głowa.
-Choć na zewnątrz.-Wyszliśmy ze szpitala.
-No mów.
-Zamieniasz się w wampira.
-Słucham?
-Przecież Jasper ugryzł mnie jakiś miesiąc temu czemu niby teraz mam zamienic sie w to cos,bez obrazy.
-Posłuchaj uwierz mi sam przez to przechodziem.
-Przeciez ty byłeś zwykłym człowiekiem nie miałeś żadnej mocy.-Milczał.-To chciałeś mi powiedziec tak?To że to ty masz większą moc odemnie a nie Alice.Myślałam że dobrze ciebie znam,że mogę tobie zaufać byłeś moim przyjacielem,chłopakiem a teraz chcesz byc wrogiem super po co ja wgl.zadawałam się z Tobą,po co pozwalałam mamie na zaslubiny z Orlandem gdybym sie nie zgodziła zostałybyśmy w Polsce i nie dowiedziałabym się o mocach i zyłabym normalnie jak normalna nastolatka.Boże co ja plote -Zaczełam płakać.-Mati pomożesz mi.Proszę.
-Jasne ,nie zostawia sie przyjaciół w potrzebie.
-Dzięki.-Przytuliłam go.
-Mówiłam panie James'ie że to dwa gołąbki.-Susan stała za nami.
-Prosze zebys sie nie przemeczałaprzez kilka dni.Mateusz musimy porozmawiać.-Mama i Susan wsiadły do samochodu.
-Weź to będzie ciebie chronic przed słońcem.-Mati dał mi naszyjnik.
-Myślałam że to pierscienie was chronia.
-Nas tak ,narazie dopóki nie staniesz sie pełną wampirzycą ten naszyjnik bedzie ciebie chronił.
-A co puźniej?
-Będe musiał załatwić Ci pierścień.
-Mateusz.-Powiedział doktor.,,Ale mi sie dostanie''pomyslał Mati.
-To było dziwne.
-Co?
-Nic takiego,idz juz twoj ojciec sie niecierpliwi.-Mati poszedł a ja wsiadłam do samochodu.
Cdn...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz