-Boże musisz mnie straszyć?
-No ładnie się ze mną witasz.
-Przepraszam poprostu jestem wykończona spałam tylko 3 godziny.
-Dlaczego?
-Myślałam co będzie potem.
-Jak to?
-Poprostu nie potrafie sobie wyobrazić tego że wyjade i zostawie tutaj wszystkie wspomnienia,że będe musiała żyć w myśli że już nigdy się nie spotkamy,że już nigdy nie będe mogła ciebie spotkać bo będe mogła cię zabić rozumiesz Tom-Zaczełam płakac.
-To zostan jakoś damy sobie rade-Pocieszał mnie.
-Ty nie rozumiesz ja nie chce wyjezdżać...ja muszę wyjechać.
-Dlaczego?
-Kocham cię ale nie mogę ci powiedzieć gdzie wyjezdżam i po co poprostu wyjeżdzam .Zobaczysz miną dni,tygodnie,miesiące a może i lata a ty o mnie zapomnisz znajdziesz se jakąś ładną wampirzyce zakochasz sie w niej i bedziecie zyć długo i szczęśliwie.
-Posłuchaj Pauline nawet jak wyjedziesz to i tak nigdy o tobie nie zapomnę,rozumiesz?.-Kiwnełam głowa.Przytulił mnie.
-Obiecujesz?
-Obiecuje.-Przytuliliśmy się do siebie.Tuliliśmy się i tuliliśmy a potem usiedliśmy na łóżku gadaliśmy i gadaliśmy do czasu gdy spojrzałam na zegarek.
-Boże za godzinę mam samolot.
-Mogę cię odwieść.
-Nie Susan.James i ja jedziemy taksówką.
-No tak James.
-O co Ci chodzi?
-Nie powinnaś sie z nim spotykać to idiota ciągle tylko powtarza że twoje moce są niebezpieczne że nie powinniśmy się spotykać a sam to robi.
-James sie mną opiekuje wie co robić bo jest z rodu wilków a co pamiętam to własnie wilki chroniły ludzi a nie wampiry.
-O co Ci chodzi?
-Lepiej powiedz o co Ci chodzi.
-Wiesz co James jednak miał rację żebym z Toba nie gadał w Los Angeles.
-Zaraz,zaraz więc ty i James byliście w Los Angeles?
-Ta....
-Ale jak przecież James jest wilkiem a ty wampirem.
-Rok temu jeszcze byłem człowiekiem ale James już od urodzenia był wilkiem znałem ich historyjkę ale w nią nie wierzyłem do czasu gdy zostałem wampirem.
-Nie wierzę wszyscy których znam mają przedemną tajemnice, powiedz mi kim ja jestem że wszyscy mają przedemną tajemnice....prosze powiedz.
-Nie wiem ale obiecuje ze jak nie będziesz zbliżać sie do James'a powiem ci całą prawdę/
-Nie mogę przykro mi.
-W takim razie muszę odejsc.
-Zostań proszę.-Wyszedł przez okno gdy skoczył podbiegłam do okna a on już wsiadał do auta nawet się nie obejrzał.Zaczełam płakac...poszłam do łazienki i obmyłam twarz i zrobiłam makijarz żeby nie było widać że płakałam.
-------------------------Kilka minut pużniej----------------------
-Dowidzenia pani Ignasiak.-Susan pożegnała się z moja babcią.Zaraz potem ja podeszłam do babci.
-Żegnaj babciu.-Przytuliłam ją.Gdy szłam do taksówki zobaczyłam Matiego,Pawła,Evę i resztę.James do nich podszedł ja nie miałam ochoty.
-Nie płacz kochanie on cię nie zostawi.
-Skąd wiesz babciu napewno o mnie zapomni.
-Nosisz w sobie wielką moc ale jeżeli go kochasz a on ciebie to dacie sobie jakoś rade.
-Ale on chce zebym przestała sie przyjaźnić z James'em babciu ja nie mogę tego zrobić proszę powiedz co mam robić?
-Idź i się z nim pożegnaj.
-On nie chce mnie widzieć.
-Powiedział tak dla twojego dobra tak naprawde on nie chce żebyś odjeżdżała.-Pomyślała,,Skoro babcia tak mówi to pewnie ma racje ale on mówił to tak prawdziwie.''
-No idź już że...-
-Dziękuje babciu.-Przytuliłam babcie i podeszłam do Matiego.
-Cześć.-Zaczełam
-Cześć.
-Nie chce żeby to tak się skończyło.
-To przestań przyjaźnić się z Jmaes'em.-Milczałam.-Pogadamy jak będziesz gotowa.
-Prosze...-Poszedł do lasu.
-Chyba miał ciężką noc.
-Jak to?
-Wrócił cały poszarpany i wściekły.-Zbladłam-Nic ci nie jest?-Spytała Eva.-Ja odeszłam i wsiadłam do taksówki zaraz potem wsiadła Susan i usiadła obok mnie a James usiadł z przodu.Susan spojrzała na mnie.
-Ni ci nie jest jestes cała blada..ałć i wręcz gorąca.-James sie odwrócił a ja spojrzałam mu w oczy.
-Jest wykończona mówiła mi że nie spała całą noc bo myslała ciągle o tym jak nie moze się doczekać wyjazdu.-Spojrzała na niego jak na idiotę.
-Aha..-zwróciła sie do mnie-Może prześpisz się w samolocie a teraz dam ci coś zimnego czekaj poszukam.-Zaczeła grzebac w torebce.-Nie moge tego znaleść mam jedynie chusteczki nawilżajace może jakąś pomogą.-Przylozyła mi chusteczkę do twarzy-Dziwne już nie masz gorączki no i wyglądasz lepiej.Czemu nic nie mówisz co?
-Jestem zmęczona.
-Jak bedziemy w L.A. bedziesz musiała iść do lekarza.-Wyjełam mp4 i zaczełam słuchać muzyki.Po chwili byliśmy już na miejscu jak najszybciej wysiadłam z taksówki i poszłam w stronę bramy.
-Zaczekałabyś na nas co!
-Daj jej spokój przeżywa trudny okres.
-Ma miesiaczkę?
-Nie. Chodzi o coś w stylu kilku miesiącowego załamania no nie wiem jakby to nazwać.
-I tak nie rozumiem.
-Mati z nią zerwał.
-Jaki Mati ona wgl. miała chłopaka ile ze sobą chodzili,co robisz taką mine?
-Nie ważne chodzmy.
-Okej-Poszli za mna miałam miejsce B15,Susan B17 a James B18 więc oni siedzieli razem a ja sama z jakimś człowiekiem.Włączyłam mp4 i patrzyłam przez malutkie okno.
-O tu jest twoje miejsce skarbie mamusia i tatuś bedą siedzieć kilka miejsc dalej dobrze.
-Tak mamusiu.-Ktoś mnie szturchną.
-Przepraszam mogłaby pani popilnować moja córcię podczas lotu?Boi się latać a my mamy siedzenia kilka numerów dalej.
-Oczywiście.
-Ta pani zajmie się tobą dobrze jak będziesz coś chciała powiedz tej pani lub pania stewardessa dobrze/
-Tak mamusiu.-Pocałowała małą i poszli
-Jak masz na imie?-Spytałam
-Allice.
-Ja jestem Pauline-Usmiechnełam się i podałam jej dłon nagle poczułam cos dziwnego.
-Coś się stało Pauline?
-Nie skądże.-Cały lot trwał dwie godziny ale ja myślałam że trwał całą wieczność.Po wylądowaniu wziełam Alice i wysiadłyśmy z samolotu.
-Idziesz?-Spytała Susan
-Muszę czekać na rodziców tej małej.
-No dobra my idziemy.
-Gdzie twoja mama i tata moga byc co?
-Nie wiem juz dawno powinni wysiąść.-Po chwili usłyszałam krzyki z samolotu wybiegły dwie kobiety a puzniej wbieglo pełno policjantów.
-Gdzie moja mama i tata?
-Spokojnie pewnie zaraz wysiądą.-Ale z samolotu tylko wyszli policjanci i .......zwłoki wziełam za reke Alice i weszłam do samolotu.Znalazłam tylko policjantów.
-Przepraszam tu nie wolno wchodzić co tu robicie?
-Szukam rodziców Alice, kazali mi się nią zająć do końca lotu.
-Pewnie już wysiedli.
-Nie to nie możliwe jako pierwsze wysiadłysmy z samolotu.
-Jak mieli na nazwisko?-Spojrzałam sie na Alice.
-Cullen
-Z kąś kojażę to nazwisko.-Policjanci spojrzeli na nas i zaczeli cos mówić za chwile podeszli do nas.
-Możemy porozmawiac bez Alice?
-Oczywiście-Przyklenkłam do Alice-Zostaniesz na chwilę z tymi panami dobrze.
-Ale nie zostawisz mnie/
-Nie-Poszłam z policjantem na bok.
-Przykro nam to mówic ale rodzice Alice nie zyja.
-Jak to?
-Jeszcze dokładnie nie wiemy przyczyny zgonu ale myślimy że spłoneli.
-Spłoneli?Ale jak to się stało/
-Zupełnie nie mamy pojęcia najdziwniejsze jest to że wokół były kryształki lodu.
-Co bedzie z Alice?
-Pewnie trafi do domu dziecka.
-Ona nie może tam trafic.
-Dlaczego?
-Ona potrzebuje matki a nie domu.
-Co masz na mysli?
-No nie wiem może bym ja adoptowała?
-Nie mozesz.
-Dlaczego?
-Jesteś niepełnoletnia nie możesz jej adoptowac
-Jutro kończe 18 lat.
-To i tak nic nie da musisz miec męża lub chłopaka żeby adoptowac Alice pozatym obie strony muszą się na to zgodzić.Widzisz jakie to trudne.
-Adoptuje Alice zobaczy pan.
-Do czasu tej obietnicy Alice zostanie umieszczona w domu dziecka.
-Proszę się nia zaopiekowac
-Dobrze-Podeszli do Alice i powiedzieli wszysto Alice uciekła ale złapali ja.Nie mogłam na nią patrzec wiec poszłam do taksówki.
-Ile można na Ciebie czekac?
-Długo.
-O Paula i co znalezli sie rodzice tej malej?-Wsiadłam do taksowki.-Halo Ziemia do Pauli.
-Nie zyją.-Zamilkła.
-Przykro mi.
-Ta...mi tez-Susan przytuliła mnie.Zaraz potem wsiadła do taksówki i milczała cała drogę.Gdy dojechaliśmy przed domem stał Mati.Gdy wysiadliśmy James podszedł do niego zaczeli gadac.James sie odwrocil i obaj spojrzeli sie na mnie.Susan i ja weszłyśmy do środka a chłopacy zostali.
-Jak tu pusto.
-Rodzice pewnie sa na planie.
-Ide do kuchni chcesz cos do picia?
-Nie, pojde do pokoju jestem zmeczona.
-Moze zajerestrowac cie do lekarza?
-Nie,dzieki.-Poszłam na gore i połozyłam sie na łózku ale za chwile ktos zapukał do drzwi.-Jestem zmeczona Sus.
-To nie Susan tylko James i Mateusz.
-Czego chcecie?!
-Moze otworzysz drzwi co?-Wstałam,podeszłam do drzwi i je otworzyłam.Wpadli jak huragan.
-Gdzie jest Alice?-Spytał Mati.
-Skąd wiesz o Alice i po co Ci ona?
-Ta dziewczynka ma moc podobna do twojej tylko słabsza do tego nie potrafi kontrolowac jej musimy ja znalesc bo inaczej moze stac sie krzywda.
-Posłuchaj Pauline jeżeli jej nie znajdziemy teraz za kilka lat moze zniszczyc ludzkosc a nawet pokonac ciebie,prosze.
-Jest w domu dziecka.
-Jakim?
-Nie wiem policjanci ja zabrali nie chcieli mi powiedziec gdzie ja zabieraja.
-Musimy isc do Evy ona nam powie gdzie jest Alice.-Powiedział Mati do Jamesa.James spojrzał na mnie.
-Pauline dobrze sie czujesz?
-Nie zbyt boli mnie głowa i.............-zemdlałam.
-Musimy położyć ja w zimnym.
-Dobra-Chcieli mnie podniesc ale obudziłam się.
-Dziwne.
-Dobrze sie czujesz?
-Tak a dlaczego pytacie?
-Pogadamy puzniej teraz musimy poszukac Alice.
-Idzcie ja zostane i sprobuje sobie cos przypomniec.
-oki-Chłopaki wybiegli a ja złapałam za kurtke i tez wybiegłam z pokoju tak zeby mnie nie zauwazyli.
------------------------------ciag dalszy nastapi----------------------------------------------
Mati-wampir.9Opisze go puzniej)
Alice-urodziła się jako człowiek mimo że jej rodzice są wampirami nosi w sobie niezwykła moc która w wieku 18 lat stanie się mocniejsza od mocy Pauline.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz