wtorek, 26 kwietnia 2011

rozdział 37

Następnego dnia wstałam z obolałymi nogami i dobrym humorem, lecz przed śniadaniem mój humor zniknął. Właśnie schodziłam na dół, gdy usłyszałam rozmowę Jamesa z Susan.
-Naprawdę mogę?!
-Tak, ale obiecaj mi, że szybko wrócisz.
-Dzięki tato!-Szybko pobiegłam na górę do swojego pokoju . Po chwili wbiegła Susan.
-Słyszałaś?!
-Co?
-Mogę jechać!
-Gdzie?
-Do Justina!
-Nie wierzę, że chcesz się z nim spotkać!
-O co Ci chodzi?
-Przez niego Is zaszła w ciążę, poza tym Cię nie wpuszczą do niego.
-Justin będzie czekał na lotnisku.-Wyszła, ale zaraz się cofnęła.-Poza tym Is nie jest w ciąży, wymyśliła to by wszyscy się nią zainteresowali.-Wyszła.Nie wierzyłam Susan bo już wiele razy mnie okłamała, ale musiałam mieć pewność, dlatego napisałam do Is.
-Cześć Is, jesteś??
-Tak, a co?
-Mam do Ciebie pytanie...
-Jakie?
-Bardzo poważne
-Jakie?
-Czy na pewno jesteś w ciąży?
-Oczywiście! Co Ci przyszło do głowy, że..... niech zgadnę Susan to wymyśliła.
-Musisz odrazu ją osądzać?
-Tylko ona mogła coś takiego wymyślić.
-Zostaw ją w spokoju.
-Nie widzisz, że próbuje nas skłócić?
-Muszę kończyć, pa.
-Pa.-Wyłączyłam laptopa i położyłam się na łóżko, gdzie zaczęłam pisać piosenkę. Wyszło mi coś takiego:
*Patrzę na ludzi
i myślę...
Po co kłamać?
Dlaczego życie jest... takie okrutne?
Spalam się przy wszystkich, bo...

Chcę być tylko szczęśliwa
Chcę być sama,
Sama ze sobą bez nikogo.
Chcę być, chcę żyć
Chcę być, chcę żyć, bo już...

Idealny świat...
Jaki on jest?
Nikt nie jest  idealny, lecz...


Chcę być tylko szczęśliwa
Chcę być sama,
Sama ze sobą bez nikogo.
Chcę być, chcę żyć
Chcę być, chcę żyć...
Sama ze sobą..

Potem poszłam się przejść. Akurat przechodziłam obok jakiegoś domu, gdy zobaczyłam.......Piotrka z jakąś dziewczyną, całował ją. Stałam tam przez chwilę i gapiłam się do czasu, gdy Piotrek mnie zobaczył... odwróciłam się i poszłam w stronę domu.
-Zaczekaj!- Złapał mnie za ramię.
-Po co?Po to byś wcisnął mi jakieś kłamstwo?-Milczał.-Tak myślałam- Poszłam do domu.Wbiegłam cała zapłakana.
-Co się stało?-Spytała Susan
-Nic.
-Przecież widzę, że coś się stało.
-Pamiętasz Piotrka?
-Tego co przywiózł Cie wczoraj?-Zaśmiała się-Nie trudno go zapomnieć.Szybki jest chłopak.
-Ma inną.
-Naprawdę szybki.
-Dzięki, że mnie wspierasz.
-Chodź tu.-Przytuliłyśmy się.
-Proszę nie mów nic Jamesowi-James wszedł do domu.
-Czego ma mi nie mówić?-Próbowałam ukryć twarz ale się nie udało.-Co się stało?
-Piotrek ją zranił.
-Piotrek?Chyba nie ten od Barklerów, -Zaśmiał się.-Barkler to dobry chłopak, zawsze mówi prawdę.-Znów się zaśmiał.Nie wiedziałam o jakiego Baklera chodzi, ale tak chciało mi się płakać, ze pobiegłam na górę.Następnego dnia James oznajmił, że zaproszono nas do Barklerów.Nie chciałam iść bo wiedziałam, że on tam będzie, ale poszłam by nie zrobić wstydu ojcu, przecież jest wiceprezesem.
-Witaj James.-Powiedział mężczyzna. Po granatowym garniturze poznałam, że to prezes.
-Witaj Karol, co słychać u twojego syna?
-Od dwóch dni jest jakby zahipnotyzowany.
-Te nastolatki nigdy ich nie zrozumiemy.-Zaśmiali się.
-Tak, to prawda.
-Karol poznaj moje córki Susan oraz Pauline.
-Miło mi.-Uśmiechnął się.
-Nam także.-Powiedziałam.
-No dobrze my idziemy pogadać, a wy się rozgoście. Bym zapomniał, jak będziecie czegoś potrzebować poproście Piotrka, powinien gdzieś tu być.-jeszcze czego.James i Karol poszli do jakieś sali,Susan poszła zagadać jakiegoś chłopaka, a ja zostałam sama.
-Cześć.-Odwróciłam się i zobaczyłam Piotrka.
-Nie chcę z Tobą gadać.
-Przykro mi, ale ja z tobą muszę.
-Niby dlaczego?
-Jestem synem prezesa,poza tym to moja impreza, wiec muszę zabawiać gości.
-Zaraz, zaraz, to o Tobie gadał mój ojciec.Ty nazywasz się Barkler.
-We własnej osobie.-Odeszłam, ale ten pobiegł za mną.
-Dlaczego się złościsz?
-Bo jesteś kłamcą, wgl. jesteś inny niż wszyscy mówią.
-Bo przy nich nie mogę być sobą.
-Widzisz znowu kłamiesz.
-Co?
-Przykro mi, ale zaraz mam występ.
-Teraz na scenie zobaczymy córkę naszego wiceprezesa Jamesa, Pauline.-Weszłam na scenę i zaczęłam śpiewać:
*Czasami siadam i myślę,
Po co poznałam Ciebie.
Jesteś szalony i zabawny,
Lecz nie umiesz, mówić prawdy.

Nie, nie kochanie nie kłam
Wiesz, ze i tak
Nie masz szans.
Więc po co pogarszasz 
Sprawę...
Skoro nie ma już nas.

Idę ulicą i widzę,
Jak tulisz i ją całujszesz.
Mówisz, że to tylko znajoma,
Lecz myślę, że to coś więcej.

Nie, nie kochanie nie kłam
Wiesz, ze i tak
Nie masz szans.
Więc po co pogarszasz 
Sprawę...
I tak nie ma już nas.


Gdy skończyłam śpiewać, wszyscy mi klaskali oprócz Piotrka, który wiedział, co mam na myśli.

P.S. ta *to moje dzieło :).Sama napisałam te piosenki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz