środa, 26 stycznia 2011

Wow.

Nudziło mi się i przed chwilą zobaczyłam statystyki z tego bloga nie moge uwierzyć własnym oczom czy ktos może mnie uszczypnąc?
Boże jak ja się ciesze :)Nie macie pojęcia

rozdział 32

-I co widzisz?-Eva patrzała w przyszłość.
-Alice jest na rogu 3 i West Hight..-Chłopacy wybiegli.-Ale...gdzie oni sa?-Spytała się Davida.
-Wybiegli.
-Chodź.
-Gdzie?
-Musimy im pomóc nie dają sobie sprawy jakie niebezpieczeństwo ich czeka.
-Hallo pobódka Mati umie czytac w myślach zapomniałaś?
-Nie,nie zapomniałam ale wiem że nie wyczytał tego.-Złapała go za ręke i pobiegli za chłopakami.Chłopacy byli już dawno na miejscu i zaczeli wszędzie szukać Alice.
-Mati tu!-James wszedł do środka
-Spokojnie już wszystko w porządku.-James zdjął taśme z ust Alice.
-Gdzie jest Pauline?
-W domu zaprowadzimy cię.
-Nie ten zły pan ja zabrał.
-Ale jak to?
-Mówiła że przyjdą po mnie jacyś chłopacy i mnie z tąd zabiora powiedziała tez że mam sie nie martwić bo ona wszystko załatwi no i że mam was słuchac.-James odwrócił się do Toma.
-Musimy ja znaleść.
-Ja pójde na drugie piętro a ty na trzecie Alice schowaj sie gdzieś.-Alice schowała sie pod łóżko a Mati i James poszli na 2 i 3 pietro.
-Pauline!-patrzyli do każdego pokoju.
-James mam ją!-Mati mnie rozwiązał.Po chwili przybiegł James.
-Szybko wex ja w budynku jest bomba.-Mati mnie złapal.-Alice!-Alice wybiegła spod łózka.James wziął ją i szybko wybiegliśmy z budynku a po kilku sekundach on wybuchł.
-Mam nadzieję że wzieliscie samochód.-James i Mati zamilkli.-Chyba żartujecie.
-To wina James'a to on powiedział że nie mamy czasu na samochód i zmienił sie w to coś.
-To coś ma jakaś nazwe.-Prawie doszło do bójki.
-Chłopcy!Spokojnie Eva nas podwiezie.
-Ta uwaga bo ona będzie wiedziała że potrzebny jest nam samochód.-Eva wyjechała zza rogu a chłopcom opadły szczęki.Wsiadliśmy do samochodu.Gdy dojechaliśmy zadzwonil mój telefon.
-To Monia-Odebrałam-Idzcie zaraz do was dołącze.
-Hejka co tam?
-Dlaczego nam nie powiedziałaś?!
-Czego?
-Że Tom jest tym czymś no i że James też no i że ty to jakaś wyrocznia czy co a ten Mateusz to twój chłopak?Myślałam że Is,ja i Marius jestesmy przyjaciółmi widze że się myliłam.Cześć Paula.
-Ale...-rozłączyła się.Wytarlam łzy i poszłam do domu.
-Nic ci nie jest?
-Nie, a czemu pytasz?
-Masz czerwone oczy jakbyś płakała.
-Poprostu jestem zmęczona.
-Napewno nie,jestem twoją siostra możesz mi powiedzieć.
-Jesteś jej siostrą?-Spytał James.
-Ta co w tym dziwnego/
-Nic tylko nawet nie jestescie podobne do siebie,prawda Paula?
-Dajcie mi wszyscy spokój!
-Paula martwimy się o ciebie.
-Miło z waszej strony ale ja nie potrzebuje niczyjej pomocy...-Wyszłam z kuchni i weszłam na schodu-...mam nadzieję że jutro już was tu nie bedzie-Mati podszedł do mnie i zaczął pocieszać.
-Pauline idź na górę i odpocznij jak bedziesz lepiej się czuc to porozmawiamy.
-Wątpie.
-O co Ci chodzi?
-Jak zejde ma was tu nie być rozumiecie.-Moi rodzice weszli a ja pobiegłam na górę.
-Cpś się stało?
-Pa...-James przerwał Susan.
-Skądże proszę pani wszystko w porządku a czemu pani pyta?
-Pauline tak szybko pobiegła na górę jakby się z wami pokłóciła.
-Jest zmęczona od rana czuła się źle.
-Bidna,pójdę zapytac czy czegoś potrzebuje-Mati zagrodził jej drogę.
-Lepiej nie...tzn....to tylko grypa żołądkowa ciagle wymiotuje lepiej bedzie jak zostawimy ją samą...-Susan wstała.
-...zreszta umówiłam ja na jutro do doktora.
-No dobrze pójde zrobic obiad.-Mama poszła do kuchni a tata do gabinetu.
-Ciekawe co jej dolega.-Susan usiadła na łóżku
-Pewnie przezywa ciążę Is.
-Myślisz?
-No...ta przed  chwilą była cała heppi a teraz jest smutna i to po telefonie Moni.
-Może i masz racje.
-Zawsze ją mam kotku.-James przytulił Susan i pocałował.
-Może powiemy Paulinie o nas?
-Teraz?Kiedy jest wściekła na cały świat?Z doświadczenia wiem że nie warto z nią zadzierać gdy jest wkurzona.
-Masz racje,ale powiemy jej jak sie uspokoi.
-Okej-Zaczeli się całować a Mati poszedł na górę i zapukał do mnie.
-Paula,dobrze się czujesz?
-Co cię to obchodzi co?
-Martwie sie o ciebie,pewnie chodzi o Is poroniła tak?A może o coś innego proszę powiedz.
-Nie!
-Obiad!-krzykneła mama.
-Porozmawiamy puźniej.-Mati zszedł na dół.Poszłam do łazienki obmyć twarz i za chwile zszedłam na dół.Usiadłam obok Susan i Matiego bo nie było miejsca.
-Może powiecie jak wam miną lot co?-Wszyscy milczeli.-Co tak cicho?Coś się stało?
-Skądże mamo,poprostu wszyscy są zmęczeni i tyle.
-No co ty Pauline przecież Susan i James napewno nie są zmęczeni.-Mama spojrzała na Susan i Jamesa i umilkła.
-Jak to?
-Mama ma racje jesteśmy pełni energii że hoho.
-Wiesz co Sus.
-Co?
-Nie umiesz kłamać.Mamo powiedz co miałaś na myśli.
-Nic takiego córciu jedz.
-Mamo.
-Okej,okej.
-Mamo!
-Przykro mi Susan nie potrafie trzymać tajemnicy w tajemnicy.
-Jakiej tajemnicy?
-Susan i James sa razem.-Byłam wstrząśnięta.
-Gratuluje-Wszyscy się zdiwili.
-Serio?
-Oczywiście.Pasujecie do siebie-Zaczełam kroić kotleta.-Szkoda tylko że ja zawsze dowiaduje się ostatnia.-Wbiłam nóż w kotleta i wstałam od stołu.
-Napewno wszystko w porządku?
-Jak najlepszym,przepraszam ale jestem zmęczona i chcę się położyć-Poszłam na górę.
-Pani Rosalio czy mogę odejsc od stołu?
-Oczywiście Mateuszu.-Mati poszedł za mną.
-Pauline zaczekaj.
-Po co?
-Prosze.-Odwróciłam się.
-Czego chcesz?
-Żbeyś ze mną porozmawiała.
-O czym?
-O nas.
-Okej, powiem ci coś o nas.
-Co takiego?
-Nas już nie ma jestem tylko ja i ty.
-Nie rozumiem.
-O naprawde?To pozwół że Ci wytłumacze, ty i ja jestesmy wolnymi ludzmi możemy spotykać się z kim tylko chcemy teraz rozumiesz?
-Ale...
-Przykro mi Mati nie ma zadnego ale.-Poszłam do pokoju a Mati zszedł na dół.
----------------------------------Nastepnego dnia---------------------------
-Wszystkiego najlepszego solenizantko.-Mama złozyłam mi życzenia.
-Dziekuje mamo.-Mama dała mi tort-Dlaczego tu jest 18 swieczek?
-Przeczytałam w internecie że według jakiegoś tam faceta jeden dzień ma ileś tam godzin dlatego postanowiłam że się pobawie i wyszło mi że dziś kończysz 18 lat.
-o boże.
-Coś się stało?
-Nie.Lepiej będzie jak pójde juz do szkoły.
-Na zewnątrz masz mały prezent.
-Jaki?
-Idź zobacz-Pobiegłam przed dom.Przed soba zobaczyłam nowiosiutki samochód wprost prawdziwe cudo!Mama staneła w progu a ja podeszłam do samochodu.
-On jest mój?
-Oczywiście,chyba że go nie chcesz.
-Żartujesz?On jest super.-Mama się uśmiechneła.-Dziękuje.
-Nie ma za co...a bym zapomniała to twoje kluczyki.-Wziełam kluczyki i wsiadłam do samochodu chciałam ruszyć ale przypomniało mi się że o czymś zapomniałam.Szybko pobiegłam na górę,wziełam plecak,pocałowałam mame i pojechałam do szkoły.
-----------------Szkoła------------------------
Gdy weszłam do szkoły zaniemówiłam to nie była szkoła tylkoco s z innej planety.Każda szafka była ozdobiona,każdy grał,tańczył i robił różne inne żeczy.
-Czesc.-Zobaczyłam obok siebie jakąś dziewczyne.
-Cześć,znam cie?
-Nie ale ja znam ciebie ty jestes ta ,,Demi''.
-Właściwie to mam na imie Pauline a ty?
-Alison.
-Miło mi cie poznać.
-Mi ciebie też, chodź przedstawie ci moich znajomych.-Poszłyśmy na schody przed szkoła.
-Pauline to jestJake mój chłopak,Jess chłopak Natalie-Pokazała Natalie-A to Eva i Sasha.
-Cześć wszystkim.-Wszyscy milczeli.Sasha wstała.
-Spokojnie przejdzie im.
-A co się stało?
-Sa na Ciebie obrażeni.
-Nawet ich nie znam.
-Hello,pobudka jestem tzn.byłaś Demi Lovato a oni się obrazili dlatego że zrezygnowałaś ze śpiewania.
-Nie skończyłam ze spiewanie tylko ze sławą o mediami.
-Ta tylko jest jeden mały problem.
-Jaki?
-Tu media moga wejsć wszędzie bo to szkoła publiczna ale dla uzdolnionych wiec niestety kamery znajdą ciebie wszędzie oprócz pokoju dyrektora.On nie lubi kamer.
-Trochę to skomplikowane.
-Wiem ale przestanie gdy troche tu pobedziesz.
-Okej koniec pogaduszek zaraz dzwonek chodzmy.-Poszliśmy do sali.Zadzwonił dzwonek a nauczyciel wszedł do klasy.Zaraz za nim wszedł jakiś chłopak,James i Mati,Susan dawno siedziała w sali z jakąs dziewczyną.
-Do tablicy.-Powiedział nauczyciel.
-Dobrze prosze pana.-Ukłonił się a klasa zaczeła się smiac.
-Cisza!Dlaczego się spuźniłeś?-Zapadła cisza wszyscy pisali coś w zeszytach.-Czemu wy się spuźniliście?
-Jesteśmy tu nowi i szukaliśmy sali.
-Aha,dobra siadajcie.-Rysowałam w zeszycie.
-Przepraszam ale to moje miejsce.-Gdy podniosłam głowe zobaczyłam tego chłopaka.
-Serio?Masz pecha bo teraz ja tu siedze.-Przestraszył się.
-Wiesz co możesz tu siedzieć ja usiądę gdzieś indziej-Usiadł obok chłopaków i zaczą z nimi gadać.Wiedziałam że gadają o mnie.Przez cała lekcję zastanawiałam się kim jest ten chłopak i zkąd zna James'a i Matiego,wkońcu zadzwonił dzwonek.Chciałam z nimi pogadać ale Alice podeszła do mnie.
-Chodź na stołówkę.--Poszłyśmy.Cała paczka siedziała w drugim stoliku po środku a chłopaki obok okna.Susan siedziała z tymi fajniejszymi.
-Co się tak na nich patrzysz co?-Usiadłyśmy.
-Zastanawiam się kto to jest.
-Ten od okna po prawej to James dalej Mati,Davi jego brat i Eva.
-David to brat Matiego?
-Ta a czemu tak sie zdiwiłas.
-Mati nigdy nie mówił że ma brata.
-Znasz Matiego?
-Ta a co?
-Masz jego numer?
-Ta a czemu się pytasz?
-Eva kocha sie w Matim od niepamietam kiedy.
-Aha.-Podałam numer Evie.
-Nie ma szans.
-Co?
-David ma wyrafinowany gust żadna z nas mu nie przypasowała.
-Jak to/
-Nie wiem.-Mati podszedł do nas.
-Hejka Paula.-Nieodzywałam sie.
-Przyjdziecie dzisiaj na impreze?
-Niby po co?
-Sa urodziny Pauline więc pomyslałem że byscie wpadli-Spojrzałam na Matiego.
-Serio masz dzisiaj urodziny?
-Ta.
-Czemu nie powiedziałaś?Wszystkiego najlepszego.-Mati chyba zaprosił całą szkołę bo wszyscy pokolei składali mi zyczenia.Po szkole razem z dziewczynami poszłam do mnie przygotowac się na impreze.Po kilku godzinach byłysmy gotowe.
-No to chodxmy.
-Zaraz,zaraz Pauline jest solenizantką ona musi jakoś chucznie musi zejsc na dół
-Masz racje-Dziewczyny cały czas cos robiły na holu a puzniej ,,chucznie'' rozpoczełam impreze.
-Cześć Eva-Eva sie zaczerwieniła.
-Czczczcześc.
-Zatańczysz.-Zamilkła wiec jej pomogłam
-Chętnie zatanczy.-Poszli.Ja nudziłam się na imprezie wię poszłam na górę.
-Czemu nie jestes na dole?-David wszedł do pokoju.
-Jest troche nudna.
-To prawda ale jestes gwiadza tej imprezy powinnas tam byc.
-Moze masz racje ale jakos mnie to nie bawi.-David usiadł obok nie.
-Wolałabyś spędzić te urodziny tylko z rodziną,znajomymi.
-No właśnie ja prawie nie znam tych ludzi.
-Ale oni znaja ciebie.
-Fakt-Spojrzeliśmy sobie w oczy ale po chwili zrobiło sie niezrecznie.
-Musze już iśc.-Wstał
-Tak,oczywiscie-Pocałował mnie w policzek i wyszedł z pokoju.Po chwili namysłu tez zeszlam na dół postanowiłam ze bede dobrze sie bawic i tak było bawiłam sie do samego rana.
--------------------Nastepnego dnia.----------------
Obudziłam się z bólem głowy.Z szafy wyjełam nowe ubrania i poszłam wziąść prysznic.Gdy się umyłam i ubrałam zeszłam na dół do kuchni zrobić se śniadanie.
---drn,drn---otworzyłam drzwi.
-Czego chcesz.-Mati przyszedł z Davidem.
-Porozmawiać.
-Niby o czym?
-O nas.
-Czy my przypadkiem sobie tego już nie wyjaśnilismy?
-Przepraszam Cię.
-hy.
-Za wszystko przepraszam obiecuje że juz nigdy więcej nie skłamie uwierz mi.
-Przykro mi Mati ale z nami koniec tylko cud mógłby Ci pomóc.
-Dobra jak chcesz właśnie straciłaś szanse.
-Szanse?Czy ja ciebie prosiłam kiedykolwiek o jakąś szanse?Nie.Więc teraz wyjdziesz z mojego domu i już nigdy tu nie wejdziesz.-Mati wyszedł a za nim David dając mi jakaś kartke;gdy wyszli zobaczyłam co tam pisze:
,,Za godzinę w parku''Szybko zjadłam sniadanie,wysprzatałam po wczorajszej imprezie i poszłam do parku.
-Cześć.-David się odwrócił.
-Przyszłaś.
-Jak widać.
-Choć.-David złapał mnie za ręke i zaprowadził na plaże.
-Nie mogłeś odrazu napisać że mam przyjść na plaże?
-Zastanawiałabyś się na jaką.
-Mógłbyś napisać.
-Choć.
-Gdzie tak wgl. idziemy?
-Do mnie?-Zatrzymałam się.
-Prosze powiedz że nie mieszkasz z Matim i jego rodzinką.
-Nie.
-Ulżyło mi.
-Mieszkam z Matim i resztą mojej rodziny.-Zaczełam się cofać ale David mnie zatrzymał.
-Spokojnie nie zjedzą Ciebie.
-Ty nie rozumiesz ja nie mogę pójść do twojego domu,bo wszyscy mnie tam znaja zresztą nie  mogę tam wejść zaraz po tym jak potraktowałam Matiego.
-I co z tego?
-Jesteś idiota.-Złapał mnie za ramię.
-Spokojnie nikogo nie ma w domu.
-Napewno?-Usmiechna się.
-Napewno.-Spojrzałam na dom.-No choć.-Weszliśmy do środka.
-Przecież on jest cały z oknami.
-I co z tego?
-Słońce was nie zabija?
-Zabija ale pierścienie nas chronią.
-Aha.-Patrzyłam na czapki absolwentów.-Wszystkie sa wasze?
-Mniej więcej.
-Tzn.?
-1/8 należy do naszego ojca.Mati nigdy ci nie mówił?
-Nie nigdy o tym nie wspominał.
-Też bym o tym nie wspominał bo to jest nudne.
-Żartujesz?Nigdy w życiu nie miałam chłopaka który jest mądrzejszy odemnie.
-Serio?-Mati zbliżył się do mnie.
-Tak serio, a co?-Prawie byśmy się pocałowali ale ktoś nam przerwał.
-David wrócilismy!-David złapał mnie i zaprowadził do pokoju na górze.
-Wyjdz tędy.
-Dlaczego?
-Proszę zrób to.
-No dobra ale zapłacisz za to.-Wyszłam przez okno i wpadłam w błoto a David zszedł na dół.
-Co Paula tu robiła?-Spytał Mati.
-Jaka Paula?
-Nie udawaj wiem że tu była.
-Nie wiem o czym mówisz cały czas byłem w domu.Sam.
-Przestancie się kłócić.David masz przestac się spotykać z Paulą.
-Niby dlaczego tylko ja co?No tak wielki Mati ma moc taka samą jak Paula a nawet wiekszą tylko że jest mały problem.Paula o tym nie wie.
-I dobrze że nie wie gdybym jej powiedział mogłoby dojść do powarznych skutków.
--------------Mój dom--------------
-Gdzie ty byłaś?-Spytała Susan.
-Na plaży.
-Z kim.?
-A co to przesłuchanie?
-Odpowiesz?
-O widze że lubisz bawić się w matkę tylko że jest problem .TY NIE JESTES MOJA MATKA.Zrozumiałaś?
-Pauline martwie sie o ciebie.
-Nie musisz sama dam se rade.
-Właśnie widze.
-Co masz na myśli?
-Jesteś tak zaślepiona że nie widzisz jak David tobą steruje.-Zamyśliłam się.
-Poprostu jesteś zazdrosna i tyle.-Pobiegłam na górę.
-Pauline!
----Kilka godzin puźniej----
-Cześć.-David wszedł do mojego pokoju.
-Hejka.-Usiadł obok.
-Co tam?
-Dużo.
-Czyli?
-Miałeś kiedys ochote powiedzieć komuś prawdę ale nie zrobiłeś tego tylko dla jego dobra lub poprostu by go wykorzystać.
-Nie,czemu pytasz?
-Dlaczego cały czas mnie oszukujesz?
-Co?
-Widze jak na mnie patrzysz i myśle że fajny z ciebie chłopak ale mam uczucie że ukrywasz coś przed mną.
-Nic nie ukrywam.
-Znowu to robisz.
-Co?
-Manipulujesz mną.
-Susan Ci powiedziała?Zawsze była z niej straszna gaduła.
-Nie ważne kto mi powiedział chce usłyszeć to od ciebie.
-Im mniej wiesz tym lepiej.
-Skoro tak to formułujesz to okej.
-Serio?
-Tak.
-Już sie bałem że...
-Koniec z nami.
-Pozałujesz tego.
-Serio?-Wkurzony wyszedł z pokoju.
------Nastepnego dnia.-----------------------
-Cześc mamo widziałaś Susan?
-Tak wyszła niedawno z Davidem a co?
-Jesteś pewna?
-Tak,a cos sie stało?
-Nie skądże.Pójde do nich.
-Co?
-Nic takiego.-Wyszłam z domu i pobiegłam do Cullen'ów.Zapukałam do nich.Otworzył mi Mati.
-Jest Susan?
-Nie.
-A David?
-Poszedł do Ciebie.
-O Boże.
-Co się stało?
-Musze znaleść Davida wiesz gdzie on może być.
-Nie, nie wiem.
-Proszę Ciebie tu chodzi o życie mojej siostry.
-Jak to?
-Mogę wejść?-Mati mnie wpuścił całą zapłakana.
-Mów co się stało.
-Zerwałam z nim a on powiedział że tego pożałuje proszę powiedzcie gdzie jest moja siostra.
-Są w lesie w starym domku letniskowym.-Powiedziała Alice.
-Idę z wami.
-Nie Pauline musisz zostać i zaopiekować sie Elizabeth.-Powiedział doktor.
-Proszę.-Mati podszedł do mnie.
-Pauline obiecuje, że nie pozwole aby Susan spadł choć jeden włos z głowy.
-Proszę,uratuj ją.-Przytulił mnie.
-Uratuje.-Wyszli.
-Choć tu.-Pani Cullen pocieszała mnie cały czas.Wkońcu zadzwonił telefon.
-Okej powiem jej.
-Co z nią?
-Sa w szpitalu.
-Boże.
-Susan nic nie jest straciła troche krwi ale nie będzie wampirzyca.
-Zawiezie mnie pani do niej?
-Choć-Pojechałyśmy do szpitala.Raz, dwa znalazłyśmy moją siostre.
-Susan.-Przytuliłam moją siostre.-Dobrze ze nic Ci nie jest.
-Co się wgl.stało?
-Uderzyłaś się w głowę-Powiedział pan Cullen.
-Najważniejsze, że czujesz sie lepiej i że już jutro bedziesz mogła wyjść z tego okropnego szpitala.
-Przepraszam za siostre nie lubi szpitali.-Powiedziała Susan.
-A kto je lubi?-Powiedział doktor.Wyszłam przed sale.
-Dziękuje, że jej pomogłeś.
-Wcale nie,gdybym był tam szybciej nie zobaczyłaby tych strasznych żeczy.
-Nic nie pamięta.Nie musisz się o nic bać.
-Pauline muszę Ci cos powiedzieć.
-Co takiego?
-Ja...-Susan nam przerwała.
-Dosyć tych pogaduszek kochanków ja tu jestem chora.Zapomniałaś?
-Nie, nie zapomniałam.-Po cichu dodałam.-A szkoda.Muszę iść.
-Jasne.
-Pogadamy puźniej.-Ja poszłam do Susan a Mati zniknął.Po kilku godzinach byłam w domu.
--------------------Nastepnego dnia---------
Wstałam o 8:00 bo byłam strasznie głodna.Odrazu poszłam do kuchni i otworzyłam lodówke.Zaczełam jeść sórowe mięso.
-Dzieńdobry cóeczko.-Mama usiadła na krześle.
-Dzieńdobry mamo.
-Widze że jesteś głodna.-,,Jak wilk''.
-Troszeczke.
-Więc zjedz śniadanie i idz się ubierz.
-Po co?
-Idziemy po Susan chyba nie zapomniałaś.
-Niby czego przecież nic mi nie mówiłas.
-Przestan marudzic i choc.-Poszłyśmy do szpitala gdy weszłyśmy spotkałam Matiego wiec podeszłam do niego.
-Musimy porozmawiac.-Mati odszedl od pana Cullena i podszedł do mnie.
-O czym?
-Co się ze mną dzieje?
-Nierozumiem.
-Zamiast zwykłego jedzenia jem surowe mięso,słońce mnie razi a do tego strasznie boli mnie głowa.
-Choć na zewnątrz.-Wyszliśmy ze szpitala.
-No mów.
-Zamieniasz się w wampira.
-Słucham?
-Przecież Jasper ugryzł mnie jakiś miesiąc temu czemu niby teraz mam zamienic sie w to cos,bez obrazy.
-Posłuchaj uwierz mi sam przez to przechodziem.
-Przeciez ty byłeś zwykłym człowiekiem nie miałeś żadnej mocy.-Milczał.-To chciałeś mi powiedziec tak?To że to ty masz większą moc odemnie a nie Alice.Myślałam że dobrze ciebie znam,że mogę tobie zaufać byłeś moim przyjacielem,chłopakiem a teraz chcesz byc wrogiem super po co ja wgl.zadawałam się z Tobą,po co pozwalałam mamie na zaslubiny z Orlandem gdybym sie nie zgodziła zostałybyśmy w Polsce i nie dowiedziałabym się o mocach i zyłabym normalnie jak normalna nastolatka.Boże co ja plote -Zaczełam płakać.-Mati pomożesz mi.Proszę.
-Jasne ,nie zostawia sie przyjaciół w potrzebie.
-Dzięki.-Przytuliłam go.
-Mówiłam panie James'ie że to dwa gołąbki.-Susan stała za nami.
-Prosze zebys sie nie przemeczałaprzez kilka dni.Mateusz musimy porozmawiać.-Mama i Susan wsiadły do samochodu.
-Weź to będzie ciebie chronic przed słońcem.-Mati dał mi naszyjnik.
-Myślałam że to pierscienie was chronia.
-Nas tak ,narazie dopóki nie staniesz sie pełną wampirzycą ten naszyjnik bedzie ciebie chronił.
-A co puźniej?
-Będe musiał załatwić Ci pierścień.
-Mateusz.-Powiedział doktor.,,Ale mi sie dostanie''pomyslał Mati.
-To było dziwne.
-Co?
-Nic takiego,idz juz twoj ojciec sie niecierpliwi.-Mati poszedł a ja wsiadłam do samochodu.
Cdn...

niedziela, 9 stycznia 2011

Informacja.

Chcę abyście weszli na pewną stronę nie musicie oglądać filmu jezeli macie slabe nerwy ale mogę wam powiedzieć jedynie tyle że to co na nim zobaczycie jest wręcz przerażające więc proszę wejdzcie i podpiszcie tą petycje:
http://www.ptroa.co.il/petition/index.php

piątek, 7 stycznia 2011

rozdzial 31

Wstałam o 5:30 gdyż samolot miałam o 8:30 wziełam prysznic a następnie zjadłam śniadanie o 6:30 zaczełam sie pakować.Gdy z szafy wyjełam bluzy i się odwróciłam zobaczyłam Matiego .
-Boże musisz mnie straszyć?
-No ładnie się ze mną witasz.
-Przepraszam poprostu jestem wykończona spałam tylko 3 godziny.
-Dlaczego?
-Myślałam co będzie potem.
-Jak to?
-Poprostu nie potrafie sobie wyobrazić tego że wyjade i zostawie tutaj wszystkie wspomnienia,że będe musiała żyć w myśli że już nigdy się nie spotkamy,że już nigdy nie będe mogła ciebie spotkać bo będe mogła cię zabić rozumiesz Tom-Zaczełam płakac.
-To zostan jakoś damy sobie rade-Pocieszał mnie.
-Ty nie rozumiesz ja nie chce wyjezdżać...ja muszę wyjechać.
-Dlaczego?
-Kocham cię ale nie mogę ci powiedzieć gdzie wyjezdżam i po co poprostu wyjeżdzam .Zobaczysz miną dni,tygodnie,miesiące a może i lata a ty o mnie zapomnisz znajdziesz se jakąś ładną wampirzyce zakochasz sie w niej i bedziecie zyć długo i szczęśliwie.
-Posłuchaj Pauline nawet jak wyjedziesz to i tak nigdy o tobie nie zapomnę,rozumiesz?.-Kiwnełam głowa.Przytulił mnie.
-Obiecujesz?
-Obiecuje.-Przytuliliśmy się do siebie.Tuliliśmy się i tuliliśmy a potem usiedliśmy na łóżku gadaliśmy i gadaliśmy do czasu gdy spojrzałam na zegarek.
-Boże za godzinę mam samolot.
-Mogę cię odwieść.
-Nie Susan.James i ja jedziemy taksówką.
-No tak James.
-O co Ci chodzi?
-Nie powinnaś sie z nim spotykać to idiota ciągle tylko powtarza że twoje moce są niebezpieczne że nie powinniśmy się spotykać a sam to robi.
-James sie mną opiekuje wie co robić bo jest z rodu wilków a co pamiętam to własnie wilki chroniły ludzi a nie wampiry.
-O co Ci chodzi?
-Lepiej powiedz o co Ci chodzi.
-Wiesz co James jednak miał rację żebym z Toba nie gadał w Los Angeles.
-Zaraz,zaraz więc ty i James byliście w Los Angeles?
-Ta....
-Ale jak przecież James jest wilkiem a ty wampirem.
-Rok temu jeszcze byłem człowiekiem ale James już od urodzenia był wilkiem znałem ich historyjkę ale w nią nie wierzyłem do czasu gdy zostałem wampirem.
-Nie wierzę wszyscy których znam mają przedemną tajemnice, powiedz mi kim ja jestem że wszyscy mają przedemną tajemnice....prosze powiedz.
-Nie wiem ale obiecuje ze jak nie będziesz zbliżać sie do James'a powiem ci całą prawdę/
-Nie mogę przykro mi.
-W takim razie muszę odejsc.
-Zostań proszę.-Wyszedł przez okno gdy skoczył podbiegłam do okna a on już wsiadał do auta nawet się nie obejrzał.Zaczełam płakac...poszłam do łazienki i obmyłam twarz i zrobiłam makijarz żeby nie było widać że płakałam.
-------------------------Kilka minut pużniej----------------------
-Dowidzenia pani Ignasiak.-Susan pożegnała się z moja babcią.Zaraz potem ja podeszłam do babci.
-Żegnaj babciu.-Przytuliłam ją.Gdy szłam do taksówki zobaczyłam Matiego,Pawła,Evę i resztę.James do nich podszedł ja nie miałam ochoty.
-Nie płacz kochanie on cię nie zostawi.
-Skąd wiesz babciu napewno o mnie zapomni.
-Nosisz w sobie wielką moc ale jeżeli go kochasz a on ciebie to dacie sobie jakoś rade.
-Ale on chce zebym przestała sie przyjaźnić z James'em babciu ja nie mogę tego zrobić proszę powiedz co mam robić?
-Idź i się z nim pożegnaj.
-On nie chce mnie widzieć.
-Powiedział tak dla twojego dobra tak naprawde on nie chce żebyś odjeżdżała.-Pomyślała,,Skoro babcia tak mówi to pewnie ma racje ale on mówił to tak prawdziwie.''
-No idź już że...-
-Dziękuje babciu.-Przytuliłam babcie i podeszłam do Matiego.
-Cześć.-Zaczełam
-Cześć.
-Nie chce żeby to tak się skończyło.
-To przestań przyjaźnić się z Jmaes'em.-Milczałam.-Pogadamy jak będziesz gotowa.
-Prosze...-Poszedł do lasu.
-Chyba miał ciężką noc.
-Jak to?
-Wrócił cały poszarpany i wściekły.-Zbladłam-Nic ci nie jest?-Spytała Eva.-Ja odeszłam i wsiadłam do taksówki zaraz potem wsiadła Susan i usiadła obok mnie a James usiadł z przodu.Susan spojrzała na mnie.
-Ni ci nie jest jestes cała blada..ałć i wręcz gorąca.-James sie odwrócił a ja spojrzałam mu w oczy.
-Jest wykończona mówiła mi że nie spała całą noc bo myslała ciągle o tym jak nie moze się doczekać wyjazdu.-Spojrzała na niego jak na idiotę.
-Aha..-zwróciła sie do mnie-Może prześpisz się w samolocie a teraz dam ci coś zimnego czekaj poszukam.-Zaczeła grzebac w torebce.-Nie moge tego znaleść mam jedynie chusteczki nawilżajace może jakąś pomogą.-Przylozyła mi chusteczkę do twarzy-Dziwne już nie masz gorączki no i wyglądasz lepiej.Czemu nic nie mówisz co?
-Jestem zmęczona.
-Jak bedziemy w L.A. bedziesz musiała iść do lekarza.-Wyjełam mp4 i zaczełam słuchać muzyki.Po chwili byliśmy już na miejscu jak najszybciej wysiadłam z taksówki i poszłam w stronę bramy.
-Zaczekałabyś na nas co!
-Daj jej spokój przeżywa trudny okres.
-Ma miesiaczkę?
-Nie. Chodzi o coś w stylu kilku miesiącowego załamania no nie wiem jakby to nazwać.
-I tak nie rozumiem.
-Mati z nią zerwał.
-Jaki Mati ona wgl. miała chłopaka ile ze sobą chodzili,co robisz taką mine?
-Nie ważne chodzmy.
-Okej-Poszli za mna miałam miejsce B15,Susan B17 a James B18 więc oni siedzieli razem a ja sama z jakimś człowiekiem.Włączyłam mp4 i patrzyłam przez malutkie okno.
-O tu jest twoje miejsce skarbie mamusia i tatuś bedą siedzieć kilka miejsc dalej dobrze.
-Tak mamusiu.-Ktoś mnie szturchną.
-Przepraszam mogłaby pani popilnować moja córcię podczas lotu?Boi się latać a my mamy siedzenia kilka numerów dalej.
-Oczywiście.
-Ta pani zajmie się tobą dobrze jak będziesz coś chciała powiedz tej pani lub pania stewardessa dobrze/
-Tak mamusiu.-Pocałowała małą i poszli
-Jak masz na imie?-Spytałam
-Allice.
-Ja jestem Pauline-Usmiechnełam się i podałam jej dłon nagle poczułam cos dziwnego.
-Coś się stało Pauline?
-Nie skądże.-Cały lot trwał dwie godziny ale ja myślałam że trwał całą wieczność.Po wylądowaniu wziełam Alice i wysiadłyśmy z samolotu.
-Idziesz?-Spytała Susan
-Muszę czekać na rodziców tej małej.
-No dobra my idziemy.
-Gdzie twoja mama i tata moga byc co?
-Nie wiem juz dawno powinni wysiąść.-Po chwili usłyszałam krzyki  z samolotu wybiegły dwie kobiety a puzniej wbieglo pełno policjantów.
-Gdzie moja mama i tata?
-Spokojnie pewnie zaraz wysiądą.-Ale z samolotu tylko wyszli policjanci i .......zwłoki wziełam za reke Alice i weszłam do samolotu.Znalazłam tylko policjantów.
-Przepraszam tu nie wolno wchodzić co tu robicie?
-Szukam rodziców Alice, kazali mi się nią zająć do końca lotu.
-Pewnie już wysiedli.
-Nie to nie możliwe jako pierwsze wysiadłysmy z samolotu.
-Jak mieli na nazwisko?-Spojrzałam sie na Alice.
-Cullen
-Z kąś kojażę to nazwisko.-Policjanci spojrzeli na nas i zaczeli cos mówić za chwile podeszli do nas.
-Możemy porozmawiac bez Alice?
-Oczywiście-Przyklenkłam do Alice-Zostaniesz na chwilę z tymi panami dobrze.
-Ale nie zostawisz mnie/
-Nie-Poszłam z policjantem na bok.
-Przykro nam to mówic ale rodzice Alice nie zyja.
-Jak to?
-Jeszcze dokładnie nie wiemy przyczyny zgonu ale myślimy że spłoneli.
-Spłoneli?Ale jak to się stało/
-Zupełnie nie mamy pojęcia najdziwniejsze jest to że wokół były kryształki lodu.
-Co bedzie z Alice?
-Pewnie trafi do domu dziecka.
-Ona nie może tam trafic.
-Dlaczego?
-Ona potrzebuje matki a nie domu.
-Co masz na mysli?
-No nie wiem może bym ja adoptowała?
-Nie mozesz.
-Dlaczego?
-Jesteś niepełnoletnia nie możesz jej adoptowac
-Jutro kończe 18 lat.
-To i tak nic nie da musisz miec męża lub chłopaka żeby adoptowac Alice pozatym obie strony muszą się na to zgodzić.Widzisz jakie to trudne.
-Adoptuje Alice zobaczy pan.
-Do czasu tej obietnicy Alice zostanie umieszczona w domu dziecka.
-Proszę się nia zaopiekowac
-Dobrze-Podeszli do Alice i powiedzieli wszysto Alice uciekła ale złapali ja.Nie mogłam na nią patrzec wiec poszłam do taksówki.
-Ile można na Ciebie czekac?
-Długo.
-O Paula i co znalezli sie rodzice tej malej?-Wsiadłam do taksowki.-Halo Ziemia do Pauli.
-Nie zyją.-Zamilkła.
-Przykro mi.
-Ta...mi tez-Susan przytuliła mnie.Zaraz potem wsiadła do taksówki i milczała cała drogę.Gdy dojechaliśmy przed domem stał Mati.Gdy wysiadliśmy James podszedł do niego zaczeli gadac.James sie odwrocil i obaj spojrzeli sie na mnie.Susan i ja weszłyśmy do środka a chłopacy zostali.
-Jak tu pusto.
-Rodzice pewnie sa na planie.
-Ide do kuchni chcesz cos do picia?
-Nie, pojde do pokoju jestem zmeczona.
-Moze zajerestrowac cie do lekarza?
-Nie,dzieki.-Poszłam na gore i połozyłam sie na łózku ale za chwile ktos zapukał do drzwi.-Jestem zmeczona Sus.
-To nie Susan tylko James i Mateusz.
-Czego chcecie?!
-Moze otworzysz drzwi co?-Wstałam,podeszłam do drzwi i je otworzyłam.Wpadli jak huragan.
-Gdzie jest Alice?-Spytał Mati.
-Skąd wiesz o Alice i po co Ci ona?
-Ta dziewczynka ma moc podobna do twojej tylko słabsza do tego nie potrafi kontrolowac jej musimy ja znalesc bo inaczej moze stac sie krzywda.
-Posłuchaj Pauline jeżeli jej nie znajdziemy teraz za kilka lat moze zniszczyc ludzkosc a nawet pokonac ciebie,prosze.
-Jest w domu dziecka.
-Jakim?
-Nie wiem policjanci ja zabrali nie chcieli mi powiedziec gdzie ja zabieraja.
-Musimy isc do Evy ona nam powie gdzie jest Alice.-Powiedział Mati do Jamesa.James spojrzał na  mnie.
-Pauline dobrze sie czujesz?
-Nie zbyt boli mnie głowa i.............-zemdlałam.
-Musimy położyć ja w zimnym.
-Dobra-Chcieli mnie podniesc ale obudziłam się.
-Dziwne.
-Dobrze sie czujesz?
-Tak a dlaczego pytacie?
-Pogadamy puzniej teraz musimy poszukac Alice.
-Idzcie ja zostane i sprobuje sobie cos przypomniec.
-oki-Chłopaki wybiegli a ja złapałam za kurtke i tez wybiegłam z pokoju tak zeby mnie nie zauwazyli.
------------------------------ciag dalszy nastapi----------------------------------------------
File:Stefantv.jpgMati-wampir.9Opisze go puzniej)
File:Anna.jpgEva-początkująca wampirzyca.
Alice-urodziła się jako człowiek mimo że jej rodzice są wampirami nosi w sobie niezwykła moc która w wieku 18 lat stanie się mocniejsza od mocy Pauline.

środa, 5 stycznia 2011

rozdział 30

Zima (31 grudnia).
To już cztery miesiące odkąd jestem z James'em.James jest podobny do Toma ale on mnie kocha widać to w jego ocNzach:rozumie,zawsze jest przy mnie kiedy go potrzebuje a Tom taki nie był.No dobra teraz coś o reszcie:
Monica i Marius ciągle sa ze sobą (kto by pomyślał :)).
Isabell znalazła se chłopaka (gwiazde) Justina Biebera co oznacza, że Susan z nim zerwała.Widocznie się nie dogadywali ale ona mówi , że Justina ciągle gadał tylko o sobie więc z nim zerwała,ta....a co u mnie słychac?
Od końca wakacji mieszkam w Los Angeles ale na święta przyleciałam do Polski oczywiście z James'em i Susan bez rodziców.
-To będzie najlepszy sylwester jakikolwiek miałam.-Usiadłam przy ognisku
-Ta wkońcu nie bede siedziała z rodzicami w domu.-Monia
-Chodzcie już!-Chłopacy przygotowali petardy.
-Juz idziemy.-Wstałyśmy i poszlyśmy w stronę chłopaków.Cała nasza paka była zebrana.Wszyscy czekali aż chłopaki odpala fajerwerki.Gdy Marius chciał zapalić fajerwerki zadzwonił telefon Is.Wszyscy spojrzeli się na nia.
-No co?Nie moja wina że Justin sie o mnie martwi.
-Lepiej odbierz-Is odebrała i odeszła kawałek.
-Przestań ciągle jesteś wkurzona na Justina ale to nie znaczy że musisz być wściekła na Is.-Susan milczała chyba chciała coś powiedziec ale zamilkła zaraz bo podeszła do nas Is.
-Zaczynamy?-Spytała uśmiechnieta.Spojrzałam na nią i Susan a nastepnie dałam znak Mariusowi że może zaczynac.
-------------------------------------Kilka godzin pużniej------------------------------------------------
-Musimy już iść moja babcia zabije mnie jak nie zjawimy się o czasie.-Wstałam.
-Ta...twoja babcia mnie przeraża-powiedział James a ja go lekko szturchnełam on mi oddał i zaczeliśmy zucać się śnieżkami reszta oprócz Susan i Is dołaczyła się.Zauważyłam to więc przestałam żucać i podeszłam do niej.
-Coś się stało?-Usiadłam obok Is.
-Nie.-mieszała w ogniu
-Is jesteś moją przyjaciółką powiedz co się stało.
-Spytaj się Susan.-Zdziwiłam się.
-No....dobbra.Co się stało?-Susan udawała że mnie nie słyszy.
-Susan!-Otrząsneła się.
-co?
-Co się stało.-Popatrzyła sie na Is jakby chciała ją zabić.Zaczeła grzebać w torbie po chwili wyjeła jakiś papierek.
-Co to jest?
-Test ciążowy.
-Jesteś w ciąży?-Milczała-No powiedz!
-Nie nie jestem.-Byłam zamieszana
-Ale...
-To nie mój test -Jeszcze bardziej byłam zamieszana
-Więc kogo?
-Znalazłam go w pokoju Is jak byłyśmy na wakacjachw niemczech w ten sam dzień kiedy zerwałam z Justinem.
-Zaraz,zaraz że co?Ale Is...wiesz że...-Była zmieszana do końca.
-Gdy spytałam jej się co to oznacza powiedziała mi tylko że mam zapytać się Justina więc poszłam a ten poprostu odrzekł że nie powinnam się w to wcinać że to była tylko jedna noc że to załatwi .-Zaczeła płakać.
-Więc Justin chodzi z Is tylko dlatego że ona jest w ciąży?-Milczała.-No powiedz.
-Is nie chodzi z Justinem tylko z Tomem.
-Jakim Tomem?
-No z Tomem.
-Ale jakim?
-Z tym co ty chodziłaś.-Zdrentwiałam,nie mogłam wydobyć z siebie zadnych dzwięków nic zupełnie nic tylko gapiłam się przed siebie .Wszyscy coś tam mówili ale ja ich nie słyszałam .Po chwili próbowali mnie ocucić aż doszło do kłutni.
-Widzisz co narobiłas?Wiesz jak długo próbowałem ją wyleczyć z tego Toma?Wiecz?!Oczywiście że nie wiesz jesteś tylko jej kuzynka.Powiem Ci aż 4 miesiące dopiero od miesiąca jestesmy normalna para,wiesz co to znaczy?
-Że jesteś idiota?-Wszyscy spojrzeli na mnie.
-Pomoge Ci-Odepchnełam go.
-Dam se rade.-Stanełam-Is mogłas mi powiedzieć przeciez jesteś moja przyjaciółka.
-Przepraszam że Ci nie powiedziałam.-James zaczą gadac z Mariusem.
-James!-Odwrócił sie.-Miałam o tobie dobre zdanie mimo tego że mnie zdradzałeś...-przerwał mi
-Nie zdradzałem cię.
-Niech pomyśle może zapytamy Kasi,Anety,Angeliki a oże Karoliny co?-Zamilkł.
-Tak myslałam.Poprostu jesteś idiotą,debilem,samolubem który mysli tylko o sobie,sławie,kasie i seksie.Mam racje|-Wszyscy zamilkli .
-Coś się stało?-Gdy się odwróciłam zobaczyłam Toma.
-Zapytaj James'a albo najlepiej swojej dziewczyny chłoptasiu.-Poszłam cała zapłakana.
------------------------------------------------Ognisko-----------------------------------------------------
-Powiedzieliscie jej?-Kiwneli głowami-Oszaleliście?
-Mysle że nie oszaleliśmy .Moim zdaniem ty i Is powinniście sobie coś wyjaśnić .
-Co takiego?-Is zbladła.
-Może ja mam mu powiedziec?-Is odezwała się.
-Nie!Ja mu powiem-Podeszła do Toma.
-To nie jest twoje dziecko tylko Justina.-Złapał się za głowę.
-Mam rozumieć że przez te pięc miesięcy poprostu mnie oszukiwałaś?-Is zaczeła płakac.
-Posłuchaj powiedziałam że to twoje dziecko dlatego że kocham cię prosze wybacz mi-Chciała się przytulić ale Tom ja odepchną.
-Przykro mi Is ale z nami to koniec.
-Prosze nie.-Tom machna ręką i poszedł.
----------------------------------------Nastepnego dnia----------------------------------------------
Drnnn....drnnnnn......drnnnnnnnnndrnrrrnnnn.......
-Już idę,idę.-Ledwo wstałam z łózka.
-Słucham
-Nie teraz jej nie ma ale jak wróci powiem jej.
-Dowidzenia.-Odłożyłam telefon gdy akurat Susan weszła do domu.-Susan choć tu na chwile.
-Coś się stało?-Zaczeła zdejmować buty.
-Tak musze Ci coś powiedziec,Mozesz usiąść?
-Chwile...........już.-Usiadła.
-No więc musze Ci powiedzieć że.........nie moge-Zdziwiła się.
-....ale czego?
-Twój ojciec chce z toba gadać.
-Ale ja nie chce
-Chodzi o James'a
-Wiem dlatego mówie że nie chcę go widziec.
-Mówił,że musi Ci coś ważnego powiedziec.
-Mam gdzies to co on mówi.
-Jak chcesz ale mogłabyś chociaz raz się z nim spotkać przecież to twój ojciec.
Puk....puk....
-Otworz-Susan poszła otworzyc drzwi.
-Oki.-Po chwili słyszałam jakiś znajomy głos więc wyjżałam.
-O Pauline witaj.-Przedemną zobaczył mojego ojca (rodzonego)
-Cześc-Sztucznie sie uśmiechnełam.
-Nie przytulisz własnego wójka?
-Raczej nim nie jestes.
-Pauline jak możesz tak mówic.-Spojrzałam się na ,,ojca''
-Wiem że jestes moim ojcem aż taka głupia nie jestem.-Poszłam do pokoju zatrzaskując za sobą drzwi.
-Pauline otworz prosze cię.-leżałam na łózku.
-Nie!
-Dlaczego?
-Dobre pytanie dlaczego?
-Co?
-DLaczego go tu przyprowadziłas?!
-Daj spokój!
-Idź już sobie!
-Jak chcesz.-Poszła sobie.Po chwili zaczął wibrować mi telefon.Zobaczyłam napis James więc nie odebrałam ale zaraz zadzwonił znów i znów nie odebałam .Poczułam się źle więc się ubrałam .Gdy wyszłam z pokoju nikogo nie było więc szybko wyszłam.Chodziłam po parku i chodziłam aż się znudziłam.Nie miałam zamiaru wracać do domu więc usiadłam na ławce.Zrobiło się ciemno i zimno chciałam już wracać ale jacyś chłopacy do mnie podeszli.
-Cześć mała.-Zasmiali sie.
-No co maleńka.....do domku się śpieszysz co?Może się zabawimy.-Znów sie zaśmiali.Jeden z nich złapał mnie za ręce i nie puszczał, reszta tylko się śmiała.Gadali o czymś ale ni wiem o czym.
-Spokojnie, to niebędzie bolało-Odchylił moja głowę po chwili poczułam  ukłucie na mojej szyji strasznie bolało zrobiło mi się słabo po chwili przestał bo jacyś chłopacy coś do nich krzyczeli (zemdlałam).
-----------------------------------------Następnego dnia--------------------------------------------------
-Chyba się budzi.-Usłyszałam.
-Przyniosę jej krew.
-Eva ludzie nie piją krwi.
-To co mam jej przynieść?
-Wodę?
-Dobra przyniose jej wodę.-Ktoś wyszedł.Znów zasnełam.Po paru minutach otworzyłam oczy przed sobą zobaczyłam James'a,Toma i tych chłopaków co chyba wczoraj mi pomogli.Spojrzałam na Toma.
-Gdzie ja jestem?
-W naszym domu.-powiedział jeden z nieznajomych.
-Co ja tu robię?
-Zemdlałaś Mati i Paweł znaleźli cię w parku.-Nagle coś mi się przypomniało.
-Aha.
-Zostawimy cię samą, odpoczywaj.-Wyszli.Usłyszałam jakieś głosy więc lekko wyjżałam przez drzwi.Zobaczyłam James'a,Toma,Matiego,Pawła,chłopaków którzy mnie napadli i jakiegoś faceta ubranego w biały fartuch..Podsłuchałam ich rozmowe.
-Mieliście się do niej nie zbliżać wiecie ile problemów moglibyśmy mieć gdyby wiedziała kim jesteśmy?
-Chcieliśmy tylko zobaczyć czy cos nam zrobi szczeże wam powiem że ona jest łagodna jak baranek.
-Pełna moc zyska gdy skonczy 18 lat.
-Czyli juz niedługo-Tom
-Dlatego nie zbliżajcie się do niej.
-Jeżeli wy będziecie trzymać sie zdaleka od naszego terytorium my będziemy trzymac ją zdaleka od was.
-Zgoda.
-Czyjecie?
-Co?
-Człowiek.-Wystraszyłam się chciałam sie cofnąć ale uderzyłam o wiadro i wywaliłam po chwili obok mnie było pełno ludzi przestraszyłam się.
-Pauline miałaś lezec w łóżku.
-Zostaw mnie.
-O co Ci chodzi?
-Dlaczego mi nie powiedziałeś że jesteś jednym z nich.
-Z kogo o co ci chodzi?
-Nie udawaj dobrze wiem kim jestes wiem takrze kim oni są myślałeś że jestem głupia?
-Wcale nie tylko czekałem na odpowiedzni moment.
-Jesteś taki sam jak wszyscy moi znajomi.-Wszyscy gapili się na mnie i na Matiego.
-Wy się znacie?-Spytał Tom a Mati odpowiedział:
-Ta poznaliśmy się rok temu mój ojciec chodził z jej matką.
-Nie była moja matką...
-Tylko ciotką.
-Fajnie tak jest czytac w mojej głowie co?-Paweł się zdziwił.
-Znalazłam wodę.-Eva weszła do pokoju-Co tu sie dzieje?
-Nic takiego ,wiecie co ja już sie bede zbierac.
-Wyszłam z pokoju i poszłam w stronę wyjścia ale Mati mnie zatrzymał.
-Posłuchaj nie możesz nikomu powiedzieć co tu widziałaś lub słyszałaś.-Byłam zdruzgotana.
-No tak tajemnica przedewszystkim.
-O co Ci chodzi?
-Myślałam że mnie kochasz przynajmniej tak odczułam w Los Angeles .
-Kocham cię ale muszę chronic moją rodzine.
-No tak rodzina jest najwazniejsza ale pamiętaj że jutro wyjezdżam więc zbytnio nie masz czasu na odpowiedz.-Wyszłam z ich domu.Chodziłam po lesie i chodziłam aż sie ściemniło no i znów zrobiło się zimno troche byłam przestraszona ale byłam tak wsciekła że miałam gdzies co się ze mna stanie.Za sobą poczułam lekki powiew a następnie jak zimno spływa mi po szyji gdy sie odwróciłam zobaczyłam Matiego.Spojrzałam mu w oczy a on mi było mi strasznie zimno ale i tak przytuliłam matiego.Po chwili nasze usta zetkneły się przez tą krótka chwilę czułam się jak w niebie.Mateusz odprowadził mnie do domu powiedziałam mu żeby lepiej nie wchodził na góre bo moja babcia go wyczuje(jest takjakby wyrocznią?) no i tak porzegnaliśmy się na dole.
-----------------------------------------Ciąg dalszy nastapi------------------------------------------------