niedziela, 21 listopada 2010

25

Byłam taka szczęśliwa że wkońcu dolecieliśmy poprostu trudno to opisać a zresztą wszyscy się cieszyli.Odrazu chciałam zwiedzić miasto ale  zaczełąm się zastanawiać gdzie jest moja  mama przecież obiecała że tu będzie ale na szczęście nie musiałam się zastanawiać długo gdzyż zadzwonił telefon była to moja mama.
-Tak mamo.-Zwróciłam się do wszystkich by ucichli bo nic nie słyszę.-....ale mamo obiecałaś ze nas odbierzesz....no ale...tak,jest....tak oni też są....mamo!przestań!to tylko moi przyjaciele....tak?A kto to?-Gapili się namnie jak na idiotkę więc pożegnałam sie z mamą.-No co?Ducha zobaczyliścieczy co?-Zrobili głupsze miny i zaczeło być dziwnie.-No co?
-Nic tylko nigdy....no nie zachowywałaś się tak...-Powiedziała Isabell
-Niby jak?-Byłam troche zamieszana.
-Tak.... -Powiedział Marius
-No co wy ja sie tak zachowuje cały czas...no może od czasu do czasu....co kilka miesięcy?....no dobra tylko gdy są wakacje i co z tego?-Zwróciłam się dowszystkich
-Nie,,,,no skąd.-Odpowiedxieli
-To dobrze.Moja mama nie przyjedzie po nas więc musimy jakoś se sami poradzić-Ruszyliśmy w strone wyjścia ale zaraz przy nim sie zatrzymali i odwrocili w moja strone a Monica powiedziała:
-Podobno mieliśmy se sami jakoś radzić. -Reszta się zgodziłą z nią.
-No tak ,moja mama  nie przyjedzie ale przysłała nam szofera nie mówiłam tego?-zrobiłam najsztuczniejszy uśmiech jaki potrafie.
-Nie jakoś se nie przypominam-Odezwała się Is
-Sorki,poprostu chciałam zrobić wam niespodzianke-Zrobiłam się lekko smutna ale wszyscy mnie przytulili a ja sie usmiechnełąm bo nie  chciałam dlugo stac na lotnisku gdyz zaraz miał przyleciec J.B. a Susan go nie chciała widzieć więc wsiedliśmy do limuzyny i jechaliśmy chyba z dwie godziny wszystkim sie to podobało tylko nie mi nie wiem dlaczego moze poprostu mam zmiane nastrojow nie wiem ale to niewazne wiec tak: Dojechaliśmy do....chyba pałacu albo czegos co go przypominało nie wiem wkażdym razie był to wielki dom a wygladał tak
-Nawet ładny ale myślałam że bogacze mają lepsze domy.-Powiedziała Susan
-Przestań jest nawet....-Nie mogłam znaleść odpowiedniego miejsca ale Tom niestety dodał swoje.
-Tu nie ma co dodawać ten dom to istny żart.-Spojrzeli sie na mnie jakby chcieli usłyszec ,,To żart!Chodzcie za mną pokaże wam prawdziwy dom!.''Ale niestety sama nie wiedziałam o co tu chodzi ale po chwili sie dowiedzieliśmy właściwie zobaczyliśmy dom z przodu wyglądał okropnie ale z tyłu to był raj co tam bede pisać sami zobaczcie:
 Super prawda!I są góry jejciu a w środku jak wygląda byście padli ale niestety nie dodam zdjęć.Dobra, więc tak wszyscy się cieszyliśmy ,tanczyliśmy,skakaliśmy z zachwytu tylko że nastał mały problem przyszli moi rodzice(nie,nie ten problem chociaż fajnie by było być samemu w domu :).)Ale problem polega na tym że moi rodzice wyznali że będziemy mieć gościa nie zgadniecie jakiego a może zgadniecie to Justin B. Gdy Susan to usłyszała zaczeła płakać powiedziała że musi iść się przejść i wyszła ja pobiegłam za nią.
-Susan zaczekaj-Biegłam za nią aż wkońcu ją dogoniłam
-Przepraszam cie Pauli ale nie mogę tu zostać przykro mi.-Była cała roztrzęsiona nie mogła prawie mówić zrobiło mi jej się żal więc przytuliołam ją i zaczełam jąpocieszać.
-Posłuchaj Sus to są nasze wakacje i nie pozwole by coś lub ktos to zepsuł obiecuje.-Susan podniosła głowei powiedziałą:
-Dzięki jesteś najlepszą kuzynką jaką mam-Przytuliłyśmy się
-Pozatym zawsze możemy znaleść jakiś chłopaków z którymi zaszalejemy co nie?-Zasmiałyśmy się i skręciłyśmy w stronę domu,Gdy już weszłyśmy do domu Susan staneła w drzwiach jakby zobaczyła ducha ale niestety był to Justin jeju na żywo wygląda lepiej niż na zdjęciach jest taki...no jest bardziej chłopski xD.Justin spojrzał w naszą stronę i stanął jak posąg a Susan powiedziała że źle się poczuła i poszła nagórę natomiast ja poszłam  do Toma,Is,Moni i Mariusa .Monia i Is zastanawiały się co ubrać na dzisiejszą imprezę a tak właściwie to tyko Is ,Monia jak zwykle mówiła że jej się nie chce a Marius ją namawiał natomiast Tom poprostu siedział i nic nie robił i tylko grał na telefonie w IcyTower (jak zwykle) no a ja nie miałam co robić więc wyszłam do kuchni zrobić se herbatę.Gdy szukałam kubka zza pleców usłyszalam:
-Druga szafka od prawej.-Gdy sięodwróciłam zobaczyłam Justina lekko uśmiechającego się.
-A ty niby z kąd to wiesz?-Spytałam oschle
-Gdybyś była tu zawsze gdy jesteś w trasie też byś wiedziała-znów się lekko  uśmiechną.
-Hahaha ale śmieszne sorki ale musze już iść.-Przeszłam koło niego lekko go popychając.
-Zaczekaj czemu jesteś taka wściekła coś ci zrobiłem??-Oparł się o próg.
-Nie skądże mi nie....Tylko mojej kuzynce! Ty wścipski,nie mający uczuć ...-Rodzice szli korytażem-...Kochany,zabawny jeju jesteś poprostu super!-Rodzice staneli obok nas i powiedzieli:
-O! Jak dobrze że się dogadujecie.Susan mam do Ciebie sprawe ,nikt tu nie zna Justina wiesz tak osobiście więc może byś przedstawiła go swoim znajomym co?-Nie miałam ochoty go przedstwaiać moim znajomym ale niestety musiałam więc się zgodziłam.Weszliśmy do salonu a ja powiedziałam Justinowi prosto w twarz:
-Posłuchaj nie lubie cie za to że zraniłeś moją kuzynkę ale rodzice pewnie cie spytaja czy poznałeś moich znajomych bo wiedzą że udawałam więc tak to Is dla Ciebie Isabell,Mario dla Ciebie Marius,Tom,Monia dla Ciebie Monica zrozumiałeś?-Pokiwał głową chciał coś powiedzieć ale niezdążył -To dobrze a teraz idź już sobie-Ruszył się ale gdy był już w drzwiach powiedział:
-Ależ ty i Susan jesteście podobne jak dwie krople wody w sensie charakteru bo tak normalnie to ty jesteś ładniejsza.-Uśmiechną się i wyszedł a Is powiedziała że on mnie podrywa zupełnie jakbym tego nie wiedziała może jest ładny ale nie mogę go polubić za to co zrobił mojej kuzynce poprostu nie mogę.
NOC. 
-No szybciej nie mamy czasu-Wszystkich musiałam poganiać bo jak zwykle się guzdrzeli.
-Już idziemy tylko to i to, oki jesteśmy gotowi-powiedziała Is.
-To super chodzcie.-Chcieliśmy juz wyjść ale moi rodzice nas zatrzymali zaraz przy drzwiach.
-Zaraz,zaraz Pauline co ja ci mówiłam masz zająć się naszym gościem więc albo weźmiesz go na imprezę albo zostaniesz z nim w domu-Susan błagała bym go nie brała ale chciałam iść na imprezę więc miałam do wyboru albo zepsutą impreze i jużnigdy wiecej zadnego zaproszenia albo nudna noc z Justinem przez którego juz nigdy nie dostane zaproszenia no cóz jedno i drugie sprowadza sie do tego samego no cóż takie życie.
-Zgoda pod jednym warunkiem-Rodzice sie niczym nie martwili ale zarz zaczna:/.
-Jakim?-Spytali spokojnie.
-w weekend będe wolna i nie będe was słuchała a pozatym załatwicie mi usprawidliwienie u Charice Pempengco .-Troche zbladli
-Nie ma mowy!-Powiedział Orladno :/
-Ale mamo przez Justina już nigdzie mnie nie zaproszą proszę cię nie rób mi tego proszę.Jeżeli sie nie zgodzisz  to co ja bede robic przez całe wakacje?Mamo!-Była troche zamieszana ale stanowczo odpowiedziała:
-Nie!Musisz nauczyc się odpowidzialności i tyle!Wychodzimy a ty masz pilnowac troche to dziwnie brzmi masz pilnowac Justina rozumiemy sie?!-Pokiwałam głową mama powiedział ,,to dobrze'' i wyszła.
 Jestem zawiedziona że nie ma komentarza pod ostatnim rozdziałem chyba się umawialiśmy co nie?Jeżeli teraz tez nie będzie to nie będzie kolejnego rozdziału.Paula :(

1 komentarz: