poniedziałek, 16 stycznia 2012

rozdział 49

Gdy w poniedziałek weszłam do szkoły nie myślałam, że ten tydzień bedzie pełen dziwnych wydarzeń.
-Cześć.-Przytuliłam się do Mateusza.-Co jest?-Mateusz spojrzał na mnie jakby dopiero teraz mnie dostrzegł i powiedział:
-Nie ważne.
-Widzę, że coś Ci jest.
-Na prawdę.Nie przejmuj się, to nic takiego.
-Na pewno?
-Poradzę sobie.-zadzwonił dzwonek.-Idź na lekcję bo się spóźnisz,
-Od kiedy się tym przejmujesz.-Uśmiechnął się i zbliżył do mnie.
-Od kiedy jestem z tobą.-Uśmiechnęłam się.Patrzyliśmy sobie w oczy.
-Khm...-Odwróciłam się przestraszona.
-Pani Gawęda
-Kwasińska-Jak ja jej nienawidzę!Pomyślałam.-Cullen.Nie słyszeliście dzwonka?A może specjalne zaproszenie mam wam wysłać.-Bardziej stwierdziła niż spytała
-Nie trzeba proszę pani.Już idziemy na lekcję.-Spojrzała na nas i odeszła jak zwykle naburmuszona.

po lekcjach...

-Mam już dosyć.-Powiedziała Susan.
-Ja tez.-Powiedziała Monika.-Gdzie Paula?-Odwróciły się.-Paula coś się stało?-
Grzebiąc w torbie zwróciłam się do nich.-Zapomniałam telefonu zabrać od Kaczki.Pójdę po niego.
-Iść z tobą?-Spytały.
-Nie, idźcie.Zaraz do was dołączę.
-Okej.-Poszłam na górę do sali biologicznej.
-Proszę pani zapomniała pani oddać mi telefon.-Kaczor,jak nazywamy panią Kaczorowską, spojrzała na mnie znad papierów, a potem wyjęła z biurka telefon i mi go oddała.
-Następnym razem oddam rodzicom na koniec roku.
-Nie będzie następnego razu.
-Mam nadzieję.-Szybko wyszłam z sali.Miałam zamiar iść do dziewczyn ale coś mówiło mi żebym poszła na salę gimnastyczną.Złapałam za klamkę.Drzwi były otwarte.Uchyliłam je lekko i zajrzałam do środka.Było dość późno, a światła były zgaszone.Ledwo co widziałam.
-Halo?-Cisza.Głupia, myślałaś, że ktoś lub coś tu jest?Masz za bujną wyobraźnię.Chciałam zamknąć drzwi kiedy usłyszałam swoje imię.
-Paulina...-Ciarki przeszły mi po plecach.
-Kto..kto tu jest?-Śmiech.. taki szyderczy, pełen grozy,ale zarazem uwodzicielski.-Pokaż się!
-Spokojnie.-Znam ten głos...
-David?-Znów śmiech.Jakaś postać zbliżała się w moją stronę.Coś z tyłu uderzyło.Odwróciłam się,ale nic nie zobaczyłam.Gdy się znów odwróciłam w stronę sali zobaczyłam Davida.Prawie upadłam, ale mnie złapał.Było czuć od niego takie ciepło a jednocześnie złość.Szybko się odsunęłam.Jak mogłaś zapomnieć o Matim?!
-Co ty tu robisz?-Jego szyderczy uśmiech nie schodził mu z twarzy.
-Wiesz, że jesteś piękna?-Złapał za kosmyk moich włosów i kręcił nim w koło palca,pogłaskał delikatnie mój policzek.Zamknęłam oczy.Staliśmy tak blisko, że czułam jego oddech.Przypomniała sobie o Matim i szybko się odwróciłam.
-Odpowiedz.
-A czy to ważne co tu robię?
-Tak.-Znów się uśmiechnął.
-Może przyjechałem znów Cię zobaczyć, a może podenerwować Matiego,albo...-Uśmiechnął się tajemniczo.
-Albo co?-Zaśmiał się.-Dlaczego to wszystko robisz?Mati nic Ci nie zrobił.
-A ty znowu swoje.
-Proszę, powiedz... dlaczego?
-Z kim rozmawiasz Paulino?-Spojrzałam w dół.Stała tam pani Black.
-Z..-Odwróciłam się w stronę Davida, ale go już nie było.-...z nikim.-Myślałam, że coś powie, ale ona tylko wzruszyła ramionami,uśmiechnęła się i powiedziała;
-Nie siedź za długo.
-Już idę.-Pani Black poszła.Ja jeszcze raz spojrzałam w stronę sali gimnastycznej, zamknęłam ją i wyszłam.
-Co tak długo?
-Kaczor mnie zatrzymał.-Spojrzały na mnie i pokiwały głowami na znak zrozumienia.

Następnego dnia po szkole postanowiłam pogadać z Mateuszem,ale go nie było w domu.

-Dzień dobry proszę pani.Czy jest może Paulina?-Matka Pauliny była dziwna, jakby smutna.
-Tak.Zawołam ją.Wejdź.-Wszedłem do środka a Elizabeth zawołała Paulinę.-Paulina!Mateusz przyszedł!
-Na górze! Niech przyjdzie!-Usłyszałem.
-Słyszałeś.-Elizabeth spojrzała na mnie dziwnie.-No śmiało.Nie bój się, nie gryzę.-Udałem, że się śmieję i wszedłem na górę.Paulina siedziała na oknie, nie widziałem, ale chyba była smutna.
-Coś się stało?-Spytałem.
-Widziałam wczoraj pewnego chłopaka.Nie zgadniesz do kogo był podobny.
-Wielu chłopaków jest do siebie podobnych.
-Zwłaszcza ty i David do siebie.
-Co David?
-O niego chodziło tak?Tego nie chciałeś mi powiedzieć, prawda?
-Nie rozumiem.-Paulina się odwróciła.Wyglądała inaczej...tak piękniej niż zwykle...usiadłem na łóżku.

Ałł!Moja głowa.Otworzyłam oczy.Co to za miejsce?Co ja tu robię?
-Witaj.-Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Przede mną stała dziewczyna podobna do mnie.
-Kim ty jesteś?-Zaśmiała się.
-Jaka zaborcza.Hm...nie wiem co z tobą zrobić.Prawie-to prawie podkreśliła-byłaś wampirzycą.No ale stwierdziłaś, że oddasz moce.I bum...-Klasnęła w dłonie.-znów człowiek...tylko, że z mocami.Denerwujesz mnie, ale pobawię się trochę tobą, a właściwie twoim życiem.Muszę przyznać, że jestem lepszą Eleną niż ty.-Spojrzała mi prosto w oczy.
-Czego ty od mnie chcesz?!-Krzyknęłam.Dopiero teraz się zorientowałam , że jestem przywiązana do jakiejś belki.
-Zaraz od Ciebie.-Przybliżyła się.-Mateusz i David są moi, jasne.Chciałam by Cię poznali, ale nie zakochiwali.Mieli cierpieć.Nie mieli o mnie zapominać.-Nic nie rozumiem.
-Zimno...-Znów śmiech.
-Spokojnie.Nie pozwolę Ci umrzeć, ale też nie pozwolę Ci żyć.
-Błagam nie...
-Później pogadamy.Teraz muszę trochę namieszać w twoim życiu.Papa.-Klasnęła w dłonie jak dziecko i poszła.Zemdlałam.

-Co ona wyrabia?-Spytała się Ewa.
-Nie wiem.Wygląda jakby coś ją opętało -Powiedziała Monia.
-Nigdy jej w takim stanie nie widziałem.Musimy ją powstrzymać.-Powiedział Mariusz.
-Ale jak?-Ewa.Paulina a właściwie osoba wyglądająca jak ona właśnie podeszła do Piotra.
-Cześć słodziaku.-Powiedziała.
-Paulina?-Zaśmiała się.
-Mam dziś wolny wieczór, a ty?-Złapała za suwak i lekko odsuwała.Piotrek przybliżył się.
-Mówiłem, że mi się nie oprzesz.Po co się opierałaś.-Jak nisko postawiła se poprzeczkę.Uśmiechnęła się.
-Miałeś rację.To jak?
-Dziś wieczór, u mnie.
-Okej.-Odeszła pewnym krokiem mijając Matiego.Mati osłupiały pobiegł za nią.Złapał za rękę.
-Co to było?
-Zabierz tą rękę.-Puścił.Przybliżyła się i wyszeptała:-Jesteś taki słodki, a twój brat taki zły.Dobrze wiesz, że bardziej wolę złych chłopców.-Uśmiechnęła się i poszła.Co?-Myślał Mati-Co to ma znaczyć?Przecież mówiła, że nienawidzi Davida...

-Wstawaj księżniczko, szkoda dnia.-Ledwo otworzyłam oczy, tak głowa mnie boli.-No w końcu się obudziłaś.
-Pić, proszę pić.
-A...krwi tak?
-Wody...proszę wody...
-Ach Ci ludzie.Nie widzą czego chcą.-Poczułam coś zimnego na ustach a potem mokrego.Woda. Wypiłam kilka kropli i potem zrobiło mi się mokro.ktoś wylał na mnie wodę.Otworzyłam oczy.-Moja piwnica moje zasady, jasne?
-Czego...czego chcesz?
-A ty znów z tymi pytaniami.Nuda.-Położyła rękę na ustach i udała, że ziewa.-Oh,oh...mam coś lepszego.-Dziewczyna wskazała na słupek obok, obejrzałam się, choć przez to że byłam związana za bardzo nie mogłam.Był tam Piotrek także związany.Teraz wskazała na dwa kolejne zobaczyłam Davida i Mateusza.
-Mateusz!-Dziewczyna przewróciła oczami.Mateusz nie reagował.-Coś ty mu zrobiła!-Wyglądała jakby ją to bawiło.
-Popełnili błąd zakochując się w tobie.
-Zostaw ich, proszę.-Łzy zaczęły lecieć mi po policzku.-Zrobię co zechcesz tylko ich puść.
-Hm...kusząca propozycja, ale nie.Bawiłam się nimi przez ostatnie pięćset lat i nie zrezygnuję.Poza tym powiedziałaś żebym wypuściła ich a nie jego co jest bardzo interesujące.
-Bo...
-Elena?-Usłyszałam głos Davida.
-David kotku...
-Elena.-Powiedział jakby dopiero teraz do niego doszło.-Ty żyjesz,ale...jak to?
-Podrobiłam swoją śmierć.Piotrek mi w tym pomógł.Mieliśmy taki ubaw...-Uśmiechnęła się.Mati i Piotr przebudzili się.-No Paulina, którego wybierasz?-Zdziwiło mnie to pytanie.Było cicho.-Tak, wiem.Trudny wybór.Też nie byłam  w stanie wybrać dlatego ich przemieniłam żebyśmy byli razem, ale oni musieli się pozabijać na wzajem-Jej oczy płonęły..-Zbliżyła się do Matiego.-Jesteś taki słodki...-Zatopiła się w jego szyi.Cierpiał.
-Nie!-Spojrzała na mnie.-Proszę.-Zbliżyła się do mnie.
-Bronisz ich?Za to jak dużo wycierpiałaś przez nich?
-Elena!-Powiedział David.
-Davidzie...-Podeszła do niego.-Jesteś silny.Obserwowałam Cię/Widziałam jak potrafisz być okrutny.Przyłącz się do nie.David się uśmiechnął, myślałam, że nas zdradzi.-Zabiję ich troję i będziemy razem.
-Mówiłaś, że mnie kochasz!-Krzyknął Piotr.Elena wbiła mu się w szyję.Piotr był tak słaby...Mateusz zrób coś.Mati pokiwał głową na znak, że nie jest w stanie.David...ale David tylko się uśmiechał.
-Elena...-Powiedział słodko.Elena przerwała.Jej oczy były czarne gdy się zbliżyła do Davida były już brązowe.
-Tak...
-Elena...-Przybliżyła się.
-Tak Davidzie...-Była tak blisko, że mogli się pocałować.
-Idź do diabła.-Elena zaskoczona odsunęła się.Jej oczy znów były czarne.Złapała za jego włosy i wgryzła się w jego gardło.David cierpiał.Łzy leciały mi po policzku.Zemdlałam.Gdy się obudziłam David leżał na ziemi.Spojrzałam na Mateusza.Krew lejąca się z jego szyi wysychała
-Mateusz obudź się.Mateusz.
-Paulina...-Powiedział lekko słyszalnym głosem.
-Mateusz..-Spojrzał na Davida leżącego na podłodze.Potem jego oczy poleciały w inną stronę..w stronę Piotra.Także spojrzałam.Piotr wisiał do góry nogami.
-Czy on...
-Przykro mi.-łzy leciały mi po policzku.
-Co...co tu się stało?
-Piotr próbował uratować Davida.Wrzeszczał i robił co się dało.Elena go powiesiła i przecięła gardło.Próbowałem coś zrobić. Zacząłem wrzeszczeć,błagać.Wbiła się w moje gardło.David się uwolnił i próbował mnie uratować, ale miał za mało siły.Rzuciła nim o podłogę.Cierpiał a ja nie mogłem nic zrobić...
-Już dobrze.-Ktoś zaczął klaskać.
-Jakie to romantyczne.
-Uwolnij nas!-Krzyknęłam.
-Nie.Przez was nie mogę przejść pod wodą, więc muszę was zabić.-Zaczęłam się szarpać z liną.Gdy podeszła bliżej rzuciłam się na nią i zerwała medalion.
-Oddaj mi go!
-Nigdy!-Złapałam pierścień Matiego.Elena złapała mnie i rzuciła w kąt.
-To był kiepsko pomysł.Teraz pożałujesz!-Zamknęłam oczy.Myślałam, że mnie zabije.
-Elena!-Otworzyłam oczy.David i Mati stali w cieniu.Słońce już wstawało.-To już koniec.Poddaj się.
-Nigdy-Złapała mnie.
-Puść ją.-Zabrała mi pierścień i ubrała go.
-Jeżeli ja was nie mogę mieć to i ona nie będzie was miała.-Ugryzła mnie.Zaczęłam krzyczeć.Ból był okropny.Mati i David nie mogli mi pomóc.Stałyśmy w słońcu.Pierścienie także leżały w słońcu.Gdy upadałam zobaczyłam jak Mati rzuca się na Elenę.Leżałam i się przypatrywałam.Mati zdjął pierścień z palca Eleny i rzucił ją w słońce.Spłonęła.Mati ubrał pierścień i zbliżył się do mnie.
-Paulina...-Złapałam jego rękę.
-Będzie dobrze.-Spojrzałam na Davida.Leżał na ziemi.Pogłaskałam jego policzek, był mokry.-Nie płacz.Proszę.-Zwróciłam się do Matiego.-Dbajcie o siebie.
-Paulina...
-Proszę.
-Obiecuję.
-To dobrze.-Z uśmiechem zamknęłam oczy.
Jeszcze chwilę trzymałem Paulinę w ramionach.Potem wstałem. Przystanąłem przy bramie.Chciałem zdjąć pierścień, ale obiecałem coś Paulinie i dotrzymam obietnicy.
-Chodź bracie.-Wziąłem Davida, założyłem mu pierścień i zabrałem do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz