wtorek, 18 października 2011

Rozdział 46

-Susan musimy pogadać-Powiedziałam następnego dnia rano przed szkołą.
-Nie gadam z tobą.
-Chodzi o tatę.-Pauline
-O! Teraz to tata, a wcześniej James.-Susan
-Przestań traktować mnie jak egoistkę! Może i wcześniej miałam wszystkich gdzieś i nie liczyłam się z ich uczuciami, ale ludzie się zmieniają Sus. Ja się zmieniłam.Pomyśl, czy ty przypadkiem też się nie zmieniłaś,ale na gorsze!
-Daj mi spokój!-Krzyknęła Susan i wyszła z pokoju.

W szkole...
-Co chcesz zrobić?-Spytała Monika.
-Chcę przygotować dla nich wspaniały wieczór, ale Susan mi nie pomoże.
-Skąd wiesz?Gadałaś z nią?-Spytała Monika.
-Tak, gadałam.Powiedziała, że mam zostawić ją w spokoju.
-Aha.-Monika.
-Trzeba coś zrobić bo w końcu przestanie się odzywać i stanie się Emo!-Powiedział Mariusz.Wszysc, oprócz mnie zaczęli się śmiać.
-Przestań z niej żartować!
-O co Ci chodzi?
-Może i jest wredna, ale to moja siostra!Nie powinieneś tak o niej mówić!
-Dobra.Ona traktuje Cię jak szmatę, a ty ją bronisz.Spoko.-Wkurzyłam się.Wzięłam swój plecak i poszłam do biblioteki.
-Paula!-Krzyknęła Monia.Wypożyczyłam sobie książkę i zaczęłam ją czytać.Była strasznie nudna,więc przestałam i zajęłam się czymś innym.

Po jakimś czasie...
-O tu jesteś!-Monia
-Wow.Znalazłaś mnie.Brawo!-odpowiedziałam.
-Co jest?-powiedziała Monia i razem z Mariuszem weszła do środka
-Nic.Po prostu mam dość tego jak Mariusz wszystkich krytykuje.
-Co O ty szma.to.!-
-Widzisz. Tak właśnie traktujesz wszystkich.Nawet przyjaciół. Chyba tylko Monikę traktujesz inaczej.
-Co ty sobie myślisz?!Przyjeżdżasz tu po tylu latach i mówisz jaki jestem a wgl. mnie nie znasz.Myślisz, że kim jesteś?
-Pauliną, twoją przyjaciółką.
-I co z tego?
-To, że przyjaciół powinno się szanować a nie wyzywać, bić itd.
-Niee.-Wszyscy się śmiali oprócz mnie.
-Wcześniej miałeś pretensje o to, że nic Ci nie mówimy, ale na to żeby komuś wszystko wyjawić trzeba mieć do niego zaufanie, którego mi do Ciebie brakuje.
-Dobra weź ogarnij pieroga.
-Ech..-Wzięłam plecak i poszłam na lekcję.Mamy religię.

-W końcu wolność!-Krzyknęła jakaś dziewczyna, która wyszła jako pierwsza ze szkoły.
-Co ty taka przygnębiona co?-Spytał się Piotrek.Uśmiechnęłam się.
-Kiepski dzień.
-Coś się stało?
-Nie...-W sumie czemu mu nie powiedzieć?Przecież to nie tajemnica.-...pokłóciłam się z Mariuszem.
-Tym co zawsze z wami stoi.
-Tak, właśnie z tym.
-Nie przejmuj się.Nie jest tego wart.-Stanęliśmy koło mojego samochodu.
-To mój przyjaciel. Głupio się czuję gdy jestem na niego pokłócona.
-Na tym chyba polega przyjaźń co nie?Żeby zawsze mówić sobie prawdę.Nigdy nie wiadomo co z tego wyjdzie.
-W sumie masz racje...ale np. z Moniką, Izą, czy Natashą nigdy się nie pokłóciłam.Kłóciłam się jedynie z Ewą,Mariuszem i Susan. Z Susan głównie o Justina, albo o ojca.
-O boże!
-Co?
-Nie wierzę, że Susan chodzi z Bimberem.!Jak można z kimś takim chodzić?
-Ta...wiesz co muszę już iść pa.
-Pa.-Pożegnaliśmy się.Po chwili się odwrócił i krzyknął:
-Ej mała! Nie czerwień się tak na mój widok!-Boże! Co za wstyd! Połowa szkoły się spojrzała, łącznie z Mateuszem, który patrzył na mnie z żalem.Podszedł.
-Cześć-Powiedziałam.
-Kto to?
-Piotrek, kolega z klasy, a co?
-Nie gadaj z nim, ani się do niego nie zbliżaj.
-Dlaczego?
-Zrób to dla mnie.-Chciałam tą kłótnię zakończyć, ale korciło mnie by się dowiedzieć wszystkiego na temat Piotrka.
-Powiedz, to dla tego przyjechałeś? Po to by powiedzieć mi, że mam się z nikim nie spotykać?
-Nie z nikim, tylko z nim.
-Myślałam, że mnie kochasz, ale chyba się przeceniłam.
-Kocham Cię i nie chcę by Ci się coś stało.Dlatego proszę zrób to o co Cię proszę.
-Nie mogę.Przykro mi.-Wsiadłam do samochodu.
-Pauline, to dla twojego bezpieczeństwa.
-Jesteśmy w Polsce Mati. Paulina, nie Pauline.-Zamknęłam drzwi.Po chwili przyszła Susan,Natasha i Justin.
-Co jest?-Spytała się Natasha.
-Nic.-P.
-To dlaczego masz czerwone poliki i oczy?-N.
-Ze zmęczenia.-P.
-Kłamiesz! Płakałaś.!-N.
-Nie!-P.
-Przecież masz mokre oczy!-N.
-Padało...-P.
-Okej...powiedzmy, że wierzę. Tylko że dziś jest cały dzień słońce.-N.
-Zostaw mnie.-P.
-Zostawię jak powiesz co się stało.N.
-Proszę, jedzmy już.-Przez całą drogę się nikt nie odzywał. Było cicho jak na pogrzebie.Gdy dojechaliśmy do domu wszyscy w ciszy wyszli z samochodu i tak samo weszli do domu. Ja od razu poszłam na górę, zostawiając wszystkich na dole.Zabrałam się za lekcję. Po kilku godzinach, kończąc rozprawkę na polski weszła do mnie Susan.Strasznie się zdziwiłam.
-Co ty tu robisz?
-Mieszkam?-S.
-Ale tu. W moim pokoju.Nigdy tu nie byłaś.-P.
-Heh.-S
-Co?-P.
-Nigdy, nie mów nigdy.-S
-Heh.Słowa Justina.-P.
-Tak...-S
-Coś się stało?-P.
-Chciałam....chciałam Cię przeprosić.Za to wszystko co o tobie mówiłam.Ja tak na prawdę nie myślę.
-Nic nie szkodzi.Należało mi się.
-Tak, ale za bardzo na Ciebie najechałam.
-Tak?Myślisz, że mi się należało? Ale miła jesteś!
-No co? Byłaś wcześniej egoistką!-Zaczęłyśmy się śmiać.
-Ładnie tu.-S.
-Dzięki.-P.
-O co chodzi z Mateuszem?-S.
-Co?-P.
-Widziałam jak dzisiaj z nim rozmawiałaś. nie wyglądało to zbyt dobrze-S.
-Zakazał mi gadania i spotykania się z Piotrkiem.
-Dlaczego?
-Powiedział, że się o mnie troszczy i nie chce by coś mi się stało.
-Paulina. Mateusz ma niewyobrażalną moc. Pamiętasz jak jego ojciec powiedział żebyście się ze sobą nie spotykali? Możecie się ze sobą na wzajem pozabijać.
-To nie ma nic ze sobą wspólnego.
-Chodzi o to, że Mateusz by nie ryzykował twojego życia tylko po to by powiedzieć Ci żebyś się nie spotykała ani nie gadała z jakimś tam kolegą. Piotrek najwidoczniej coś kombinuje i to ma związek z tobą. Mateusz chce Cię obronić. Daj mu szansę.
-No dobrze.A powiedz...jak z Justinem?-P.
-Co?-Uśmiechnęła się.-S.
-No...wiesz...jakieś pikantne nowości?
-Ej?
-No co? Głupia nie jestem.Zbliżyliście się do siebie i to bardzo.
-Nie. Justin nie chce tego na razie zrobić. Twierdzi, że woli poczekać do ślubu.
-Uuu....
-Ej!-Rzuciła we mnie poduszką.
-To jak?
-Co?
-Pomożesz mi z przygotowaniem najwspanialszego dnia dla naszej przyszłej mamy?-Uśmiechnęła się.
-Chętnie. -Wzięłyśmy zeszyty i zeszłyśmy na dół.Justin i Natasha siedzieli w salonie.
-Posłuchajcie,chcemy przygotować wspaniały dzień dla sekretarki naszego taty.- Paulina.
-James chce się oświadczyć naszej sekretarce.-S.
-Musimy załatwić wspaniałe miejsce, jedzenie,picie, muzykę, pierścionek, i żeby oboje się tam znaleźli w danym dniu o danej porze.-Paulina-miejscem ja się zajmę.
-Ja mogę załatwić muzykę.-Justin.
-Ja jedzenie i picie.-N.
-A ja pierścionkiem.-S.
-No to do roboty.-Paulina.Wszyscy zabrali się za telefony. Ja także.

Po kilku godzinach....
-Po kilku nieudanych próbach udało mi się znaleźć idealne miejsce dla naszych  gołąbeczków-P.
-Picie i jedzenie także załatwione.-N.
-A jak muzyka?-P.
-Na razie mają napięty grafik, ale przekonam ich.-J.
-Dobra.A gdzie Susan?-Susan z Jamesem weszli do domu.
-Uf....nie wiedziałam, że znalezienie pierścionka może tyle zająć!-Wszyscy zaczęli się śmiać.-Na serio!Mam już dosyć zakupów na najbliższy miesiąc.
-Matko!-P.
-Co?-Spytali wszyscy.
-Zapomnieliśmy o kwiatach!
-Spokojnie, ja się tym zająłem.-Justin
-Serio?Na prawdę? Na 100%?
-Tak.Będą czekały w restauracji.
-Dobra. Teraz tylko Trzeba zadzwonić do Elizabeth.-James wykręcił numer.Pokazał byśmy ucichli.
-Kochanie?Posłuchaj, chcę abyśmy się dzisiaj spotkali przy ul.Ołowianka 1.Tak?Dobrze. Do zobaczenia. Pa.Też Cie kocham.-Rozłączył się-Będzie.
-No to jedziemy.!-N.
-Słucham?-James.
-Tato. Nie wiesz jak tam dojechać, poza tym na miejscu wszystko Ci wyjaśnimy.-Paulina.
-No dobra.-Wszyscy ubrali kurtki, bo na dworze o tej porze roku i do tego w nocy jest zimno.Wsiedliśmy do samochodu. Gdy dojechaliśmy wysiadłam pierwsza i weszłam szybko do restauracji, reszta zrobiła to samo.
-Dzień dobry, mam tu rezerwację na nazwisko Ignasiak.-Mężczyzna w czarnym garniturze zajrzał do wielkiej księgi.
-Tak,ale...
-Dla 2 osób, tak wiem.To dla mojego taty i Elizabeth. Mój ojciec chce się oświadczyć jej.
-Gratulację-Powiedział to zwracając się do Jamesa.
-Jeszcze nie ma czego.-Odpowiedział James.
-Wracając do naszego stolika...
-A tak. Stolik proszę pani jest gotowy, kwiaty i muzyka także.-Wszyscy ruszyli w stronę stolika a ja poszłam na tył łapiąc po drodze Justina.
-Mówiłeś, że nie załatwiłeś muzyki.-Justin tylko się uśmiechnął i poszedł do reszty.Zrobiłam to samo. Gdy wszystko zostało już omówione zobaczyliśmy Elizabeth idącą w stronę restauracji, więc szybko wszyscy schowali się do kuchni i wyszli tyłem.Poszliśmy do kina, zostawiając wszystko losowi.Po drodze spotkałam Mateusza z jego kolegami i ich dziewczynami,wiec ich zaprosiłam.Zgodzili się.

W restauracji.....
-Cześć.-Powiedziała Elizabeth.
-Witaj kochanie.-Przywitali się i usiedli.-Jak minął dzień w pracy?
-Dobrze, a u Ciebie?-E.
-Także dobrze.-J.
-To dobrze.-E.
-Tak....może coś zamówimy?
-Chętnie.Otworzyła menu i uśmiechnęła się.
-Coś się stało?-Elizabeth pokazała menu Jamesowi.Na całym menu było wypisane "wyjdziesz za mnie?Błagam!!"-Zgadzasz się?-Elizabeth popłakała się.Kiwnęła głową na tak.
-Tak.-James kiwnął do kelnera żeby przyniósł pierścionek.James kleknął przed Elizabeth i założył jej na rękę.-James...on..on jest piękny.
-Susan mi pomagała wybrać-Uśmiechnęła się.Pocałowali się.

W domu....
Wszyscy, to znaczy Mateusz, Justin,Susan,Natasha i Paulina bo reszta nie chciała iść, po kinie poszli do domu Pauliny i Susan.
-Kino było super.-Justin
-Chyba popcorn.-Powiedziała Susan i wszyscy się zaśmiali.
-Ej!-Justin
-Daj spokój! Jadłeś go przez cały film. Wątpię że w ogóle pamiętasz na co poszliśmy.-Paulina.
-No na ten...hm...no dobra nie pamiętam, ale to było po polsku mam prawo nie pamiętać!-Justin.
-Stary, lepiej się podaj bo one Cię pogrążą!-Powiedział Mati.
-Hej!Wcale nie!-Powiedziała Natasha. Wszyscy zaczeli się śmiać.Nagle wszedł James i Elizabeth.Wszyscy mieli oczekujące miny.
-Zgodziłam się!-Wszyscy rzucili się z gratulacjami.Gdy skończyłam gratulować, stanęłam obok Mateusza.
-Dziękuję.-Powiedziałam do niego.
-Za co?-Spytał.
-Za to że tak o mnie dbasz. Spróbuję z nim  nie gadać.
-Spróbujesz?-Spytał z prowokującą miną.
-Dobra, nie będę z nim gadać.-Uśmiechnęłam się do niego.
-Teraz lepiej.-Pocałował mnie.
-Bez Was by się to nie udało.-Powiedział James.

C.D.N.
;p :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz