Po rozpoczęciu postanowiliśmy się przejść po mieście.Chodziliśmy i chodziliśmy. W końcu na koniec Natasha rzuciła pomysł by pójść do parku, więc poszliśmy. Wszyscy skakali na siebie, śpiewali. Tak jak prawdziwe nastolatki. Tylko, że my już nie jesteśmy tacy jak inni. Justin i Natasha są sławni, mnie znają już wszyscy,Susan wszyscy znają bo chodzi z Justinem. Może i jesteśmy VIP-ami, ale tęsknimy za normalnym życiem. Za tym, że gdy pójdziemy na lody, nikt nie będzie prosił nas o autograf, czy też zdjęcie.
-Iza.!-Krzyknęłam, gdy zobaczyłam Izę z wózkiem w parku.
-Paula? Co tu robisz?-Spojrzała na resztę.- Co wy wszyscy tu robicie?
-Postanowiliśmy się przejść, a ty?- Powiedziała Natasha.
-Wyszłam na spacer z Lilly.
-Aha.-Zapadła niezręczna cisza.Postanowiłam ją przerwać.
-Może przejdziesz się z nami, co?
-No nie wiem...
-..no chodź...-Powiedziała Natasha.
-No, skoro chcecie to przejdę się z Wami.
-Super!-Przeszliśmy się wokół jeziorka a potem przeszliśmy na drugie jeziorko i usiedliśmy na ławeczce.
-Paula możemy pogadać?-Spytała się Iza.
-Jasne..
-..ale w cztery oczy.-Spojrzałam na Susan.
-Popilnujemy Lilly.
-Dzięki.-Poszłyśmy trochę dalej by Nas nie słyszeli.Stanęłyśmy za krzakami skąd nic nie widziałyśmy.
-Co jest?
-Susan nie może się dowiedzieć.
-Dlaczego? Przecież ma do tego prawo.
-Oni są tak szczęśliwi, nie chce tego psuć.
-Jak uważasz.Ale moim zdaniem ona powinna wiedzieć.
-ONA nie może się dowiedzieć, że to jest dziecko Justina!Rozumiesz?!-Coś ruszyło się w krzakach, gdy spojrzałyśmy co to, zobaczyłyśmy Susan całą we łzach.
-Susan?-Powiedziała Iza.
-Jak mogłaś?! nienawidzę Cię! Skoro masz z nim dziecko to idź jeszcze się z nim ożeń! Masz drogę wolną! Nienawidzę Cię i tego skur.wy.syna!
-Susan!-Susan pobiegła prostą ścieżką. Justin chciał za nią pobiec,ale nie pozwoliłyśmy mu.
-Pogorszysz tylko sprawę.
-O co chodzi?-Milczałyśmy.-No o co!?
-Lilly jest twoją córką.-Powiedziała Iza.
-Co? Czy to prawda? Lilly jest moją córką?-Zwrócił się do mnie. Potwierdziłam.-Stanął jak wryty.Co chwile spoglądał to na mnie, to na Izę.-Ja..jjaa..muszę to prze..przemyśleć.-Poszedł cały zamyślony tą samą drogą co Susan uciekła.
W szkole jak zwykle to samo. Dziś było sprzątanie świata. Nuuudaa kompletna! Maniek i Monia uciekli do domu, ja i Ewa zostałyśmy. Chodziłyśmy po parku, słuchałyśmy piosenki i śpiewałyśmy.Monia i Mariusz wrócili pod koniec. Bardzo często stałam obok Piotrka, a później, gdy wróciłyśmy do szkoły to na ostatniej lekcji usiadł za mną i Ewą. Dostałam o jeden punkt więcej niż on! Mówiłam, że jestem mądra na swój sposób?! Po szkole Natasha, Susan i ja wracałyśmy w ciszy. Gdy dojechałyśmy do domu Susan wysiadła pierwsza.Weszłyśmy do domu.Susan chciała iść na górę, ale zatrzymałam ją.
-Długo tak zamierzasz?-Odwróciła się.
-Niby co?
-To. Przestałaś się do nas odzywać, nie mówiąc o Justinie, bo go to kompletnie już olałaś.
-Nie mam zamiaru o tym rozmawiać.
-A ja mam. Zachowujesz się jak 5-letnie dziecko.
-Serio? Może byś spojrzała w końcu na siebie. Ciągle odpychasz od siebie wszystkich którzy Cię kochają. Masz gdzieś ich uczucia. Interesuje Cię tylko własna osoba.
-Nie prawda!
-A zauważyłaś może, że ojciec zamierza się ożenić z Elizabeth? Albo to że Mati chce się z tobą skontaktować? Nie! Byłaś zbyt zajęta sobą. Pogrążyłaś się w nienawiści do Jamesa. Zmieniłaś się Paula.-Pobiegła na górę.Natasha przyglądała się mi.
-Co?-Powiedziała ''nic'' i poszła do kuchni. Po chwili przyszedł Justin.-Spojrzał na mnie.
-Mówiła coś?
-Tak. Oznajmiła, że jestem pieprzoną egoistką.-Poszłam do salonu. Justin spojrzał się na mnie.Potem na Natashe.
-Mnie się nie pytaj, bo sama nie wiem o co chodzi.-Zrezygnowany poszedł do swojego pokoju. Nawet nie wiem kiedy usnęłam, ale musiało być dość późno.
Obudziłam się na mokrej trawie. Wokół było ciemno i strasznie. Z dala było słychać jakąś muzykę. Wstałam i ruszyłam się w jej stronę. Szłam i szłam i wydawałoby się, że nie ma końca. Przeszłam jeszcze kilka kroków. Odwróciłam się. Powrotu nie było, trzeba iść dalej.Przeszłam jeszcze kilka kroków i zobaczyłam światło. Jacyś ludzie tańczyli na parkiecie. Gdy podeszłam bliżej wszyscy usiedli przy stołach i zobaczyłam Piotrka.
-Piotrek?-Uśmiechnął się.Podał mi rękę, ale gdy chciałam jej dotknąć zabrał ją.
-Proszę. nie dotykaj mnie.
-Ale dlaczego?-Znów się uśmiechnął. Miał taki śnieżnobiały uśmiech. Był tajemniczy, nieśmiały, ale jednocześnie odważny i straszny. To, że się go bałam sprawiało, że chciałam przy nim zostać jak najdłużej.Zaczęliśmy tańczyć. Ludzie znów złączyli się w pary i także tańczyli. Tylko, że my się nie dotykaliśmy. Spojrzałam na jego szyję. Chciałam ją pocałować, marzyłam o tym. Szybko odwróciłam wzrok. O czym ty marzysz idiotko! -Skarciłam siebie,ale znów spojrzałam na jego szyję. W miejscu, gdzie wcześniej chciałam ją pocałować, szyja zrobiła się czerwona, a Piotrek się uśmiechnął. Szybko odwróciłam wzrok. Spojrzałam na ludzi tańczących wokół mnie. byli dziwni. Dopiero teraz s eto uświadomiłam. Niektórzy nie mieli głów, inni rąk, a jeszcze inni byli tyko z kości. Spojrzałam na Piotrka, ale on uciekł. Wzrokiem patrzył teraz na coś w dali.
-O co tu chodzi?-Spytałam.Uśmiechnął się.
-Jeszcze nie czas baranku, jeszcze nie teraz. Proszę nie przychodź tu więcej.
-Co, o co chodzi?-Pstryknął palcami i obudziłam się w łóżku. Szlafrok był cały mokry.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz