piątek, 2 września 2011

43.Cieszyłam się z tego, że Natasha przyjeżdża...

-Mati?Co ty tu robisz? -Stał i jedynie się na mnie patrzył.- Dlaczego nic nie mówisz?!- Łzy zaczęły lecieć mi po policzku.Podszedł bliżej i mnie przytulił.
-Nie płacz...wszystko będzie dobrze.-Zemdlałam. Gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam gdzie jestem. Byłam u nas w hotelu.Przed mną stał James.
-Widzę, że się już obudziłaś :).
-Co ja tu robię?
-Nie rozumiem.
-..ja..ja byłam w lesie... i ty tam byłeś...i Mati.
-Przyśnił Ci się koszmar...całą noc krzyczałaś...kto to wgl. jest Mati?
-Nie...to nie był koszmar...ja na prawdę...
-Musisz odpocząć. Najlepiej zostań dziś w łóżku.
-Ale...
-Odpocznij.-Wyszedł z pokoju.To nie był koszmar...a może był?..ale Mateusz był taki prawdziwy...


Kilka dni później...
-Jak dobrze wrócić do domu..-powiedziała Susan.
-Masz rację.-Potwierdziłam.Jutro zaczyna się rok szkolny dlatego razem z Sus musiałyśmy wrócić, natomiast James został w Ameryce... ech..wszystko niby fajnie, ale... Susan przyleciała z Justinem :/. Po prostu super.
-Jak tu u was ładnie.
-Dzięki.-Powiedziałam oschle i położyłam walizki na podłodze.Poszłam do łazienki w moim pokoju, żeby się przewietrzyć.Usłyszałam Susan i Justina jak gadali po angielsku...
-Nie przejmuj się nią, przeżywa trudny okres i tyle.
-Aha.Gdzie mój pokój?
-Tu.-Weszli do pokoju obok mojego. Nie miałam zamiaru siedzieć razem z nimi w jednym domu.Postanowiłam się przejść.Wzięłam MP3 i wyszłam.Szłam ścieżką. Tą samą co wtedy, to znaczy gdy złamałam nogę.Znalazłam się na zakręcie.Postanowiłam, że odwiedzę tą dziewczynę.-I tak nie mam nic lepszego do roboty.-Po drodze kupiłam kwiaty i czekoladę.Po dwóch, czy nawet trzech godzinach męczącej podróży w końcu dotarłam na miejsce. Weszłam do środka.
-Dzień dobry, ja do pana Pawlaka.
-W jakiej sprawie?
-Przyszłam mu podziękować.
-Pan doktor jest w tej chwili zajęty, poczekasz chwilkę?Powiem mu, że jesteś.
-Dobrze.-Usiadłam w poczekalni.
-Pan doktor za chwilkę panią przyjmie.
-Dziękuję.-Sekretarka się uśmiechnęła i poszła zajmować się swoimi sprawami.Po chwili z gabinetu wyszedł jakiś mężczyzna i doktor. Doktor coś powiedział do pana w płaszczu.A gdy on poszedł zwrócił się do mnie.
-Dzień dobry panienko. Jak noga?
-Dobrze. Przyszłam panu podziękować.-Podałam mu kwiaty-A to dla pana córki, na prawdę mi pomogła.-Podałam czekoladę.-Musi być pan z niej dumny.
-I jestem. Ewa.. -Wyglądał jakby się zastanawiał, a po chwili dodał-jest moją jedyną córką. Jej matka zginęła przy porodzie.
-Przykro mi.Nie wiedziałam.-Doktor uśmiechnął się.
-Skąd mogłaś wiedzieć.-Uśmiechnęłam się nieśmiało. W środku czułam się jak totalna idiotka. Głupia jesteś?Co Ci strzeliło do głowy?
-Prawda.-Zapadła niezręczna cisza.
-No dobra, muszę lecieć do pracy. Jeszcze raz dziękuję, przekażę prezent Ewie.
-Do widzenia.-Uśmiechną się.
-Do widzenia.-Wszedł do gabinetu.
-Ona ma laktozę.
-Słucham?
-Ewa ma laktozę. Nie może jeść czekolady.
-Nie wiedziałam.
-Spokojnie. To nie jest jakaś groźna choroba. Tylko na przyszłość kup jej jakiegoś misia.
-Dobrze, dziękuję za informację.-Odeszłam od recepcjonalistki i wyszłam na zewnątrz.Zobaczyłam Ewę.
-Cześć.
-Hej..
-Paulina.
-A no tak. Jak noga?-Zaśmiałam się.-Coś się stało?
-Nie, tylko...twój ojciec pytał się mnie o to samo.-Zaśmiałyśmy się razem.
-No tak. Mogłam się domyślić. Co tu w ogóle robisz?Przecież mieszkasz jakieś trzy godziny jazdy stąd.
-Przyszłam podziękować Ci i twojemu ojcu.-Zaśmiała się.-Co?
-Kupiłaś pewnie kwiaty i czekoladę.
-Tak.Skąd wiesz?
-Każdy tak robi.
-Aha. Słyszałam, że nie możesz czekolady....
-Tak to prawda..to znaczy mogę, ale w małych ilościach.
-Aha.
-Muszę iść. Ojciec czeka na nowe strzykawki i rękawiczki.
-Ja też się zbieram papa.
-Pa.-Otworzyłam jej drzwi by mogła wejść i poszłam.W połowie drogi zadzwonił do mnie telefon.Susan.
-Co?
-Zgadnij kto przyjeżdża!!!-Piszczała przez telefon.
-Kto?
-Natasha!!!
-Naprawdę?
-No!!!Super prawda?! Już nie mogę się doczekać!!!
-To świetnie. A kiedy przyjeżdża?
-Powiedziała, że dziś pod wieczór powinna być i że będzie z nami chodzić do szkoły.!
-Aha...-Cieszyłam się z tego, że Natasha przyjeżdża, ale gdy we trójkę się pojawimy w szkole to ludzie pomyślą, że jakieś dziwactwa z nas są.
-Pa.
-Pa-Rozłączyła się.Do domu szłam jak żółw.A gdy dotarłam w domu zobaczyłam Justina, Susan i Natashe siedzącą przed telewizorem.
-No ładnie gościa witacie.-Spojrzeli na mnie. Natasha szybko przeskoczyła przez kanapę i przytuliła mnie.
-Paula! W ogóle się nie zmieniłaś!
-Natomiast ty całkowicie jesteś inna.
-Powiem jedno...myślałem, że Natasha jest jakąś tam uczennicą z Polski, która przyjechała na wymianę z Susan, a nie jej siostrą.
-Co?
-Wytłumaczę Ci później.
-Dobra opowiadaj co tam u Ciebie słychać.
-No więc zdałam na Harvard. Poznałam pewnego przystojniaka.
-Naprawdę zdałaś?To wspaniale!Co to za przystojniak?
-Ma na imię Damon i także idzie na Harvard.
-Ym..Nati. Hahahaha!-Śmiałyśmy się aż nas brzuchy rozbolały.
Nazajutrz rano razem z Natashą wstałyśmy bardzo wcześnie żeby przygotować się na rozpoczęcie. Ona szykowała nam ciuchy a ja fryzury.W końcu byłyśmy gotowe.A gdy wszyscy się przygotowali, poszliśmy do szkoły...z ochroniarzami Biebera.No i moje przeczucia się spełniły. Wszyscy się na nas gapili. A fanki wrzeszczały bo chciały autograf od Justina.W końcu dotarliśmy na boisko. Justin tylko klikał na komórce.
-Czemu on cały czas pisze na tej komórce?-Spytała się mnie Natasha po polsku.
-Bo nic nie rozumie.
-Aha...
C.D.N.

Natasha-nastolatka bardzo wykształcona.Nie lubi J.B ale chciałaby sie dowiedziec jaki on jest naprawde.Siostra Susan oraz Pauline.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz