Is przechadzała się po dzielnicy jak jakiś zombi. Nie poszła na noc do domu. Zresztą po co? Rodzice i tak nic by nie zrozumieli. Ciągle się czepiają, że powinna zerwać z Justinem. Tak jak Paulina... ale ona ma powody a oni? STOP! Paulina nie ma prawa mi mówić co mam robić i jak żyć! Ale co jeżeli ma racje. Co jeśli się wszyscy dowiedzą? Na pewno przyjmą to gorzej od nas. Nic nie zrozumieją.
Isabel zachwiała się. Była wyczerpana, głodna, brudna i wściekła. Stanęła na chwilę by odpocząć. Usłyszała jakieś głosy dobiegające zza rogu. Przestraszyła się. Rozum jej podpowiadał by uciekała, ale nie mogła się ruszyć. Czuła jak wszystko jej drętwieje. Jakiś cień zbliżał się. Is zaczęła się modlić w duchu by jej nie zobaczył. Ciągle powtarzała w głowie regułkę : Proszę, proszę, byłam grzeczna, stoję w ciemności. Proszę.
Jęknęła gdy zobaczyła kim była osoba wyłaniająca się zza rogu.
- James? James to ty? - Spytała podenerwowana Is.
- Issa jak miło cieeee... sppoootkaaaćć!!!!- Krzyknął James. Is z daleka widziała i słyszała, że był pijany, ale dopiero gdy się zbliżył poczuła odstraszający odór alkoholu.
- Nie wrzeszcz! Co ty wyprawiasz?!- James nic nie odpowiedział rzucił się na Is i zaczął zdejmować jej ubranie. - James przestań! Słyszysz!! ZOSTAW MNIE! - Nagle coś szarpnęło Jamesem. Is przez krótką chwilę nie widziała kto stał przed nią gdyż światło świeciło prosto w jej oczy, ale gdy postać się przesunęła zobaczyła Davida.
- Chyba słyszałeś jak powiedziała byś ją puścił. -James nie odpowiedział. Leżał na ziemi i jęczał z bólu. Mocno go uderzył? Pomyślała Is. Mam nadzieję, że mocno. Co ja myślę! Od kiedy się tak zachowuje!
- Idź stąd ja się nim zajmę. - IS się nie zamierzała ruszyć. - Idź stąd!
- Nie! Nie pozwolę byś go skrzywdził!
- Mógł Cię zranić! Zasługuje na śmierć!
- Nie! Zasługuje na kare, ale dobrze wie, że nie mogę Cię tu z nim zostawić. Idziesz ze mną.
- Czarownico lepiej uważaj sobie na słówka.- Is nie zwracają na protesty David złapała go za mankiet. Tylko zamiast pociągnąć David rozszarpała mu całą kurtkę.
- No pięknie. Wiesz ile zajęło mi znalezienie takiej kurtki?!
- Gdybyś się nie stawiał nic by się nie stało! - Wampir patrzył na nią czarnymi jak noc oczami. O czym teraz myśli? Is drgnęła gdy powiedział, że pójdzie z nią pod warunkiem, że nie ruszy już więcej jego kurtki. Niby kiedy miałaby ją dotykać?
David odprowadził ją pod blok.
- Tutaj się rozstaniemy. - Is zamierzała wejść do bloku, ale nagle zdała sobie z czegoś sprawę.
- David... - Po wampirze nie było już śladu. Is z upokorzeniem weszła do bloku.
- David? - Spytała Paulina trochę niepewnie do mężczyzny stojącego na przeciwko niej. Postać odwróciła się.
- Witaj mój aniele, jak zwykle pięknie wyglądasz. - Paulina wytrzeszczyła oczy. Przerażona nie mogła wydusić z siebie słowa. Przed nią stał James. jej własny ojciec. - Paulina? Wszystko w porządku? Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha. -Paulina odzyskała głos, ale i tak mówiła półszeptem.
- Tak za Tobą tęsknie! - mówiąc to Paulina przytuliła ojca z płaczem.
- Ja za Tobą też skarbie.
Nale tło zaczęło szarzeć a ojciec Pauliny oddalał się od niej.
- Tato! Co się dzieje?!
- Obiecaj mi, że wybierzesz mądrze!
- Co to znaczy?Ojcze! Nie odchodź!
Było za późno. Jamesa już nie było. Paulinie zaczęło kręcić się w głowie a tło stawało się coraz czarniejsze.
Paulina postanowiła na razie nie mówić dziewczynom o swym śnie. Najpierw musiała się dowiedzieć co oznaczał a dopiero potem im powie. Teraz siedziała na kanapie w kiepsko oświetlonym salonie Salvatorów. Przejrzała stos książek, ale nic nie znalazła. Nie wiedziała czego dokładnie szukała, ale za każdym razem wiedziała, że to nie to.
Paulina rzuciła książką w ścianę a na tej zrobiła się dziura. Paulina podeszła do dziury. Po krótkiej obserwacji stwierdziła, że za ścianą są ukryte drzwi. Rozerwała tapetę i przekręciła gałkę.
- Zamknięte. - Paulina przestraszona odskoczyła na bok prawie przewracając wazon.
- Ja tylko... - Paulina przeniosła wzrok z Davida na drzwi a potem znów na niego. -Co jest za nimi? - Wskazała na drzwi. David nie spojrzał na drzwi. Ciągle patrzył na Paulinę. Wzruszył ramionami.
-Jakieś rupiecie. - Paulina zobaczyła błysk w oczach Davida.
- Nie wierzę.
- Jak tam chcesz, ale ja Ci mówię, że tam są jakieś rupiecie. - David odwrócił się do niej plecami i ruszył. - Mateusz kazał Ci przekazać, że dziś go nie będzie. - Paulina się przestraszyła. Ruszyła krokiem za Davidem
- Jak to?
- Nie wiem. Nie zanudzaj. - Paulina stanęła dęba. Od kiedy David podchodzi do niej z takim dystansem? Nie ruszyła dalej za nim. Poszła do pokoju.
Przepraszam, że taki krótki :) Nie mam pomysłów ;p
Przypadkiem
OdpowiedzUsuńBlog podoba mi się
43118141 moje gg