Sorki ze dawno nie pisalam poprostu sie na was obrazilam bo nie komentujecie.Nie obiecuje ale może bede pisać co tydzien w weekend 2 rozdziały,a teraz zacznijmy od rozdziału:
14 luty...(szkoła)
-Idziesz na dzisiejszą imprezę?-Spytała Alice.
-Nie tzn.nie mogę,muszę coś załatwić.
-Niech zgadne to ,,coś'' ma związek z Matim,prawda?
-Nie!-Alice spojrzała na mnie.-Aż tak jestem przewidująca?
-Spędzacie całe dni z sobą.
-Serio?
-Yhym.-Po chwili milczenia dodała.-Posłuchaj wiem, że go lubisz i wgl. ale powinnaś spędzać więcej czasu z innymi ,,przyjaciólmi''
-Przestań Mati to naprawde mój przyjaciel nic nas nie łączy.
-Napewno.-Powiedziała pod nosem.
-Co?
-Nic.
-Muszę iść.
-Gdzie?
-Na zajęcia.Zapomniałaś prawda?
-Nie skądże.-Stałysmy w milczeniu-No dobra zapomniałam.
-Cześć.
-Pa.-Wszedłam do klasy matematycznej;czekałam na moja uczennice ale nie przychodziła.Po godzinie postanowiłam wyjść,ale wkońcu zjawiła się więc zostałam.
-Spuźniłaś się.-Usiadła na końcu sali.
-I co z tego?-Wyjeła słuchawki i zaczeła słuchać muzyki.
-To,że jak masz zamiar się spuźniać idź do kogoś innego bo ja nie toleruje takiego zachowania-Nie słuchała mnie więc wyjełam jej słuchawki z uszu.
-Co ty wyprawiasz?!-Wrzasneła.
-Zachwuj sie jakoś bo inaczej nie zdasz.
-Mam gdzieś to czy zdam, czy nie.-Zdziwiłam się.
-To po co tu przyszłaś?
-Żeby Ci powiedzieć, że Mati będzie dzisiaj trochę zajęty i nie spotka się z tobą.
-Niby dlaczego?-Podeszła do mnie i wyszeptała:
-Bo będzie ze mną.
-Ta...napewno.
-Jestem jego dziewczyną.
-On nie ma dziewczyny.-Zasmiała się.
-On wszystkim dziewczynom tak mówi żeby go podrywały.
-Zmyślasz to.
-Myśl co chcesz ale pamiętaj jeżeli nie chcesz aby Cię zranił,przestań się z nim spotykać.
-Jesteśmy tylko przyjaciółmi i nikim więcej.-Wstała i podeszła do drzwi.
-Widać że go kochasz,on Ciebie też.Bylibyście świetną parą szkoda tylko że ty nigdy nie będziesz jedną z nas.-Wyszła.Przez kolejną godzinę się zastanawiałam co miała na myśli mówiąc że nigdy nie będę jedną z nich.Wkońcu wziełam swoje żeczy i wyszłam.Gdy odniosłam klucz do sekretarki poszłam przejść się parkiem.Wszystkie pary chodziły za rękę a ja ... sama...czułam się źle więc poszłam do domu.
-Gdzie wszyscy?-Spytałam się Susan.
-Rozeszli się,przecież są walentynki.
-Aha.-Wyjełam sok z lodówki.
-A ty nigdzie sie nie wybierasz?-Zaczełam pić sok by nie zobaczyła że sie smuce.-Co znów zrobił?-Odłożyłam szklanke.
-Kto?
-Mati.
-A niby co miał zrobić?
-No wiesz zabrać Ciebie gdzies.
-Jesteśmy przyjaciółmi a nie...
-...parą.
-Właśnie.
-Mimo tego mógłby Ciebie gdzies zabrać.
-Nie,robie sobie wolne.-Spojrzała na zegarek.
-Muszę już lecieć,cześć.-Wzieła swój płaszcz, pocałowała mnie w policzek i poszła.
-Pa-Pomachałam jej-No i zostałam sama-Była 5 więcmiałam dużo czasu do spotkania z Matim.Poszłam do salonu,włączyłam telewizor na 4fun.tv leciała piosenka Miley Cyrus-Who Owns My Heart.Dawno się nie widziałysmy,a byłysmy najlepszymi kumpelkami Miley.Szkoda,że się do mnie już nie odzywasz.Ktoś zadzwonił do drzwi.-Chwile-Podeszłam do drzwi i je otworzyłam.
-Hejka-Is i Monica weszły do środka.
-Co wy tu robiecie? I gdzie jest Marius?
-Obraził się na nas.
-Znowu?
-Nie wiem o co mu chodzi.-Powiedziała Monica.
-Spoko pogodzicie sie.
-Już tydzień się do nas nie odzywa.-Zdziwiłam się.
-To jego rekord.-Ja i Is sie uśmiechnełyśmy ale monica nie.
-Spokojnie jak kocha,to wróci.
-Ta napewno.
-Dobra zmienmy temat.Co tu robiecie?
-Przyjechałysmy troche odpoczac.
-Przeciez jest rok szkolny.
-Trudno bedziemy chodzic do twojej szkoły.-Spojrzałam na Is.-Dobra ty i Monica bedziecie ja zostane w domu.-Coś mi się przypomniało.
-Coś się stało?
-Mati przeciez jest synem burmistrza w niemczech prawda?
-No ta a co?
-Coś mi tu nie gra i to bardzo.Musze z nim porozmawiac.
-Jasne ale jutro bo dzis wszystkie idziemy na dyskoteke walentynkowa.
-Nie mam ochoty.
-No chodz-Poszłyśmy na góre do mojego pokoju.Chyba z godzine wybierały dla mnie strój na szczescie wybawił mnie telefon.Wyszłam na balkon.
-Tak.
-Cześć paula.-Uśmiechnełam się.
-Mati, cześć.
-Co tam?
-Nic nowego,musze sie ciebie cos spytac.
-ja ciebie tez.
-Serio?
-Ty zacznij
-Lepiej ty.
-Nie mogę się dziś z tobą spotkac.-Usmiech zniknął
-Dlaczego?
-Poprostu nie mogę,pa.-Rozłączył się.Weszłam do pokoju smutna.
-Co sie stało?
-Nic.
-No powiedz.
-Naprawde nic, widzisz jak sie usmiecham-Usmiechnełam sie sztucznie.-Idziemy na ta impreze czy nie.
-Jasne.-Monica zaczełam znow grzebac w ciuchach a Is sie na mnie patrzyla.
-Co?
-Nic.
-To dlaczego sie tak patrzysz jakbym zabila ci matke.
-Dziewczyny przestancie sie klocic.
-Nie kłocimy sie tylko gadamy.
-Napewno.Dobra ta czy ta?-Pokazała dwie sukienki fioletowa i czarna.
-Czarna.
-Pewna jestes?
-Spytaj sie Is.
-Napewno.
-Skoro tak mówicie.
-Dobra chodzmy na impreze.-Wyszłysmy z pokoju i poszłysmy do szkoły.
-Wow,postarali sie.-Powiedziała Is.
-Nie u nas szkoła codziennie tak wygląda.
-Serio?
-Ta...
-Paula!-Odwróciłam się.
-Alice,cześć.-Przytuliłyśmy sie.-Hej Jake.
-Co ty tu robisz?Mówiłaś że nie przyjdziesz.
-Powiedzmy ze zmieniłam zdanie.
-Odwołał spotkanie.
-Aha.
-Alice to Isabell i Monica.Dziewczyny to Alice i Jake.
-Cześć.
-Hej.-Powiedzieli.
-Chodźmy do środka.
-Idziemy się bawić!-Weszliśmy do środka.
-Co robimy?-Spytała Is.
-Ja ide dotoalety.-Poszłam do WC.Po chwili wyszłam z niego,Monica i Is siedziały przy barze i piły sok.Podeszłam do nich.
-Co podać?-Spytał barman.
-Sok pomarańczowy.
-Co wszyscy uparli się o ten sok przeciez mam chyba z dobre 20 l. piwa.-Poszedł po sok.
-I jak tam?
-Co?
-Dziecko.
-Dobrze.
-Który to miesiąc?
-31 powinien byc 7,ale luty ma tylko 28 dni no więc 3 marca będzie 7 miesiąc.
-Niezle.
-Ta,ojciec mówi,że po urodzeniu mam je oddać ale ja nie mogę pokochałam tego małego bombla.
-Spokojnie zawsze ja albo Monica Ci pomożemy,prawda?-Zwróciłam się do Moni.
-Oczywiście,od czego są przyjaciółki.
-Dzięki,jesteście ekstra.
-Wiemy.-Zaśmiałysmy się.Po chwili Is siegneła po sok a za jej plecami zobaczyłam Matiego obściskującego się z jakąś dziewczyną i zrobiło mi się niedobrze.
-Pójdę do domu.
-Dopiero co weszłyśmy-powiedziała Monica.
-Źle się czuję.
-Może Cię odwiozę?-Powiedziała Monia.
-Nie,pójdę się przejść,może mi przejdzie.
-Oki.
-Pa.
-Pa-Wyszłam z szkoły i poszłam do domu.
------Puźnym wieczorem-------
Drnnnn.......
-Tak.
-Hej,tu Mati co tam?-Zrobiło mi się niedobrze bo przypomniałam sobie Matiego i tą dziewczyna jak brrr......nie chce o tym myślec.
-A nic nowego,a u Ciebie?Może poznałeś kogoś?
-Co?!Nie,nie poznałem tzn.Nie a czemu sie pytasz?
-A tak z ciekawości.
-Aha a czy możemy zmienić temat?
-Nie,poprostu mnie nie interesuje.
-Okej
-Co, okej?
-Możemy zmienić temat chyba że nie chcesz.
-Chcem.
-No więc....jak minął Ci dzien?
-Exstra,super.Poszłem z mama do restauracji, a tam spotkałem Samanthe moją starą znajomą.Potem poszłem z nią na dyskotekę gdzie poprosiłem ja o...-głos w słuchawce zamilkł.
-O...?
-Co, o....?
-O co ja poprosiłes?-Cisza.Po chwili powiedział.
-O to by....o to by została u nas na kilka dni,wiesz mieszka dosyc daleko.
-Mati no chodz kotku.-Powiedział ktoś w tle słuchawki.
-Musze lecieć.
-Jasne.
-Pauline.
-Tak?
-Dzieki.
-Za co?
-Za to że jesteś moją przyjaciółka.
-Nie ma za co.
-Cześć.
-Pa.-Rozłączył się.Łzy leciały mi po policzku.
------Nastepnego dnia w szkole--------
-Dlaczego wczoraj wyszłas tak wcześnie?-Spytała Alice.
-Z kąd wiesz że wyszłam?
-Nie zartuj.
-Dobra,źle się poczułam.
-Szkoda było fajnie.
-Proszę nie wspominaj mi więcej już o tej imprezie.
-Dlaczego?
-Poprostu nie wspominaj mi o niej,oki?-Mati podszedł do nas.
-Cześć dziewczyny.
-Hej,Mati.-Spojrzał na mnie.-Coś się stało?
-Źle sie czuje.-Alice spojrzała na mnie i zwrócila się do Matiego.